Rozdział XXXVI

89 5 65
                                    

Rudy czekał pod szkołą oparty o brudną ścianę.

Ćwiczył tą pozę całą godzinę lekcyjną, więc po prostu musiał wyglądać idealnie.

Przeczesał dłonią włosy, prychając w niebyt.

Czemu te głupie dzwonki zawsze dzwonią później niż trzeba i za wcześnie gdy nie trzeba?!

To wszystko bez sensu.

Może nawet nie powinien stać tu jak ostatni debil tylko umówić jakieś spotkanie w sklepie, albo zrobić napaść.. Ale nie no. Tak się chyba nie traktuje przyjaciół.

Przyjaciół, czytaj : podwładną jebanego alfonsa, z którą podpisał - Nie podpisując - pakt, by udupiła żonę dla jego kochanka. A tak chyba robią przyjaciele?

Nagle ściany zatrzęsły się od przestarzałego dzwonka, który wstrząsnął całym budynkiem. Nareszcie.

Ile można było czekać?

Rzygał tym czekaniem.

Najpierw niemiłosiernie długo czekał na Zhonga, a teraz na jakąś furaskę.
Jak nisko upadł... musi zacząć lepiej organizować sobie czas. Jego silownia trochę - bardzo - ucierpiała na wydarzeniach ostatnich miesięcy. Magicznie powracająca zmarła żona, wcale nie ułatwiała sytuacji.

Z jego czarnych myśli, wyrwała go chołota wylewająca się tłumnie na świeże powietrze. Dzieciaki i nastolatki darły się w niebogłosy, trącając plecakami, wyciągając fajki i coś co nimi było, tylko w ładnym błyszczącym opakowaniu, fundującym nową skórkę do płuc.

Gdy wypełzło pierwsze tałotajstwo, nagle reszta zaczęła się jakoś dziwnie rozrzedzać, aż nastąpiła spora przerwa.

Niczym iglica na środku wzburzonego oceanu, dostojnym, wyrafinowanym krokiem wyszła przez drzwi.. Lynette. Jej kucyk podskakiwał z gracją, nadając jej niemal dziewczęcego wyrazu. Na prawym ramieniu trzymała torebeczkę, patrząc sie dumnie przed siebie.

Nawet go nie zauważyła.

Wpierw doznał takiego szoku, że nie był w stanie ruszyć się z miejsca. Jednak otrzeźwiła go coraz szybciej zwiększająca się odległość między nimi.

Pobiegł co tchu, przepychając się przez niedobitków i grupy palaczy, aż zbliżył się na tyle, by szarpnąć ją za włosy, jednak jego rudy instynkt samozachowawczy, kazał mu tego nie robić.

Dlatego tylko chrząknął dość znacząco.

Lynette odwróciła się zniesmaczona mierząc go wzrokiem.

- Co? - spytała bardzo rzeczowo.

Słowo ' gówno ' wisiało niewypowiedziane w powietrzu.

- I jak? - wysapał z lekka zmęczony tą krótką przebieżką. - Zhong coś mówił o NIEJ?

Dziewczyna, aż pacnęła się w twarz.

- Nie mam w umowie dzielenia się świeżo pozyskanymi informacjami.

- Nie masz umowy - wystawił jej język. - Masz tylko ładnie wyglądać i jak grzeczna cipka wykonywać rozkazy swojego tatusia, to jest śledzić Zhonga i pozbyć się jego.. uh balastu.

Tupnęła nogą sfrustrowana.

- Tak to widzisz? To żegnam - fuknęła. - Ozięble.

Odmaszerowała, tupiąc ostentacyjnie. To nie miało tak wyjść! Rudy ponownie rzucił się za nią w pogoń.

- Żartowałem! Żartowałem! - starał się ją złapać za ramię. - Już nie bądź taka wrażliwa, słoneczko!

- Ja ci dam słoneczko! - Lynette gwałtownie się odwróciła, by zdzielić go w pysk, jednak Childe chwycił ją za nagdarstek kilka centymetrów od skóry.

- Ładnie. Prawie się nie spodziewałem.

Dziewczyna wyszarpnęła się z jego uścisku, masując przegub.

- Jesteś niemożliwy!
Ajax wyszczerzył tylko zęby w uśmiechu.

- To jak będzie, powiesz mi co ustaliłaś? - nie dawał za wygraną.
Lynette zignorowała go, idąc dalej jakby nigdy nic

- Liniii

- Nie mów tak do mnie - machnęła mu ręką, nawet na niego nie spoglądając.
Chłopak zaczynał powoli tracić cierpliwość. Jednak ruszył za nią, doganiając ją na światłach.

- Nie bądź taka.. - wymamrotał, starając się złapać jej spojrzenie.

- Czemu ci tak zależy? - westchnęła gapiąc się usilnie na czerwone światło, które za nic nie chciało się zmienić.

Rudy już chciał odpowiedzieć kwiecistymi wyrażeniami pełnymi opisów ich intensywnych stosunków, gdy jego uwagę odwróciła ulotka wiszaca na słupie sygnalizacji świetlnej. Przedstawiała uśmiechnięte postacie, białowłosą króliczą furaskę, podejrzanego typa przypominającego wzrostowo syna Zhonga, blond dzieciaka na jakimś - chyba - skuterze, a w tle płomienie, niewyraźne postacie i czerwonowłosa kobieta pokroju raiden stojąca nad tym wszystkim.

Napis zwieńczający całość głosił :
' cyrk obwoźny'

Rudy spojrzał wymownie na kocie uszka Lynette.

- Hehe.. pasowałabyś tam, wiesz?

- Jakim cudem, ojciec kiedykolwiek korzystał z twoich usług...

A/N
Miałam mieć więcej czasu ,a mam go mniej.. co za paradoks haaah. Njo nic, może jak skończę speedrunować Natlan to trochę się rozluźni.
Kogo ja oszukuję.. znajdą się inne obowiązki..
Tak czy tak. Życzę powodzenia wszystkim zaczynającym swoją rzeźnię od poniedziałku i... tym co zaczną ją w październiku...
Trzymajcie się!

Zhongchi - Rudy gej podrywa nauczycielaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz