Rozdział XXVI

168 7 5
                                    

Zhongli odchylił się na krześle w kuchni masując swoje skronie.

Przed nim leżały dwa stosy papierów. Pierwsza góra makulatury - sprawdziany, którym jutro kończył się termin, jak i druga - rachunki.

Od kiedy uczelnia Xiao została - jak sam twierdził - zmuszona do przejścia na naukę zdalną. Co było trochę dziwne.

Przecież w Japonii w dobę są w stanie odbudować potężny kawał drogi, który się zawali przez katastrofy naturalne.

Zaś tu trzeba czekać 11 lat na załatanie małej dziury na chodniku.

Więc. Czy nie są w stanie przywrócić uczelni do normalności w ciągu... ile to już minęło? 2 miesiące?

Zerknął na pierwszą fakturę. Po czym odpłynął myślami. W sumie to niewiele ostatnio rozmawiał z synem.

Każdy z nich mial swoje zajęcia. Problemy. Teraz nawet nie wie co lubi robić w wolnym czasie.

Co z niego za ojciec?!

Musi jak najszybciej skończyć tą robotę i spędzić trochę czasu z Xiao. A i Azdusiem.

Moment. Gdzie Azduś?

Rozejrzał się niespokojnie po kuchni, wstał z krzesła, obkręcił się wokół niego zaglądając pod stół. Brak.

Poszedł do swojej sypialni, nic. Zaszedł do pokoju Xiao, widząc pustą podłogę i łóżko, już chciał wychodzić, kiedy kątem oka dostrzegł coś na ścianie.

I to nie był plakat jakiejś bliżej nieokreślonej kapeli, której nazwy za Chiny nie mógł spamiętać. Teraz obok dużego - tak, podpisanego (7 godzin stania w kolejce) - plakatu, wisiały jakieś małe.. fotografie?

Nawet nie zuważył, kiedy się do nich zbliżył, ani kiedy położył na nich dłoń.

Na małych kwadratach pojawiał się uśmiechnięty Xiao, ale nie sam.
Przy nim stał... chwila.

Może nie pamiętał swoich uczniów. No dobra, nawet gdyby ktoś obcy, dorosły wszedł mu do klasy, on by nie zauważył.

Ale klasa maturalna, szczególnie te osoby konkretnie, które planują pisać rozszerzenie z historii.

Na fotografii widniał Aether...

O co tu chodziło?

Wtem rozległ się szczęk zamka. Zhongli jak rażony piorunem wyskoczył z pokoju i w mgnieniu oka oparł się o ścianę na korytarzu udając, że wszystko jest w porządku.

Pierwszy do środka wtoczył się Azduś, wyglądał jakby zrobił maraton życia.

Człapał powolutku, krok za kroczkiem w stronę miski z wodą.

Następnie w drzwiach pojawił się Aether, a zaraz za nim Xiao.

On. się. uśmiechał.

Historyk odchrząknął niezręcznie założywszy ramiona. Wbrew oczekiwaniom jego syn nie odskoczył jak popatrzmy, przeciwnie.

Zaborczo owinął ramiona wokół talii blondyna, który zarumienił się jak truskawka. Stali tak... bynajmniej w ciszy. Nie licząc sapania Azdusia, który cały czas dzielnie parł do miski.

- Xiao.. - mężczyzna zaczął spokojnie spoglądając to na jednego to na drugiego nastolatka - powiesz co robisz z uczniem mojej szkoły?

Teraz oboje spuścili wzrok z płonącymi policzkami.

- Tato - student odchrząknął czyszcząc gardło - On.. nazywa się Aether.. ale.. to chyba wiesz.

Blondyn zachichotał próbując zasłonić usta i wrócić do bycia poważnym. Zhongli powoli skinął głową.

- I... - tu Xiao zerknął niepewnie na osobę, którą obejmował, po czym szepnął - bardzo lubię spędzać z nim czas...

Aether pokiwał głową z uśmiechem. Historyk rozluźnił ramiona opuszczając je powoli.

- W porządku - westchnął, nie do końca wiedząc co zrobić z dłońmi - zapraszam do kuchni, nie będziemy przecież tak stać w wejściu.

Xiao nieufnie zwolnił uścisk, nie spuszczając wzroku z ojca. Blondyn zachichotał splatając ich dłonie. Student uśmiechnął się pod nosem pocierając kciukiem ciepłą skórę.

- Będzie dobrze, twój tata jest.. spoko..

Emos pacnął czołem na jego ramię.

- Nie pogrążaj mnie - wymamrotał, tak bardzo chcąc zapaść się pod ziemię.


Zhongli zalał wrzątkiem 3 kubki z saszetką herbaty. Kątem oka widział jak Xiao bawi się luźno wiszącą dłonią swojego sąsiada.

- Ma pan bardzo ładną kuchnię - Blondyn rozglądał się z nieskrywaną fascynacją.

Zhongli uniósł kąciki ust się stawiając przed nimi parujące kubki z cieczą.

- Moja żona wraz z Xiao wszystko ozdabiali

- Wow Adepti, nie miałem pojęcia, że masz taki talent artystyczny!

Student zawstydzony schował twarz w dłonie bełkocząc coś niezrozumiałego, czym spowodował cichy chichot.

- Więc.. jak.. jak się.. poznaliście..? - historyk próbował podtrzymać rozmowę.

- W publicznej toalecie

Odpowiedź padła jednocześnie przez co dała dodatkowo do myślenia.

Atmosfera stała się jeszcze cięższa, Xiao subtelnie ścisnął dłoń nastolatka pod stołem oraz spojrzał na Azdusia, który.. leżał sobie przy piekarniku drzemiąc w najlepsze. Wygrzewał swój stary tłuszcz. Ten to ma życie..

- Aether.. przypomnij mi.. co byś chciał studiować po.. skończeniu szkoły? - Zhongli nie dawał za wygraną.

Blondyn spojrzał na stos papierów, które w pośpiechu zostały przerzucone na blat.

- Więc.. mam kilka... mam kilka pomysłów.. ale.. sam.. sam.. do końca nie wiem - uśmiechnął się sztucznie drapiąc po tyle głowy.

Historyk wgapił się tępo w kubek. Co tu powiedzieć? W kuchni jedynie było słychać stłumione chrapanie Azdusia.
Właśnie. Azhdaha! Mógł dostrzec ciepłe spojrzenie jakie posyła w stronę pupila.

- Lubisz psy?

- T-tak! Uwielbiam, a Azduś jest taki słodki! - tu zaczął nawijać o tym jak lubi psy i w ogóle zwierzęta. Jak bardzo chciałby mieć pupila oraz o tym jak robił przy wolontariacie w pobliskim schronisku.

Xiao wpatrywał się z zauroczeniem w chłopaka, który z taką pasją.. po prostu opowiadał. Nawet Zhongli się zasłuchał. Tylko Azduś miał wyrypane chrapiąc na boku.

Prawie nie zauważyli, gdy ktoś zapukał do drzwi.

Historyk przeprosił i wstał od stołu.

To było dziwne, bo nikogo się nie spodziewał w niedzielę. Dziwny dreszcz przebiegł mu po plecach na myśl, że to może być rudy. Teraz spędza czas ze swoim synem i jego... ee osobę, przy której dobrze się czuje? Tak to leciało? Sięgnął do klamki i otworzył drzwi.

Za nimi stała kobieta o długich brązowo stalowych włosach, zaś pod grzywką chowały się błyszcząco srebrne oczy. Luźna, jasna szata swisała z jej drobnego ciała. Przełknął ślinę niedowierzając własnym oczom.

- G-Guizhong?

A/N
W końcu dłuższy rozdział! I to na styk! ŁUHU. Zdążyłam. Fiuu
Wiem co sobie teraz myślicie: pff tandeeeta, nie miała co zrobić to wskrzesiła zmarłą. Kreatywne af..
Otóż! Miałam co robić, jednak oglądając tyle przepięknych artów z Zhongiem i Guizhong, aż cisnęła się na stronice mojej opowieści! Planów co do niej większych nie mam, wyjdzie w praniu. Może Rudy odeśle ją tam skąd przyszła o.0. Cokolwiek się nie zdarzy, postaram się utrzymywać co miesięczne aktu.
Uf! Ale się rozpisałam! zaraz będzie 1000 słów.
Więc do brzegu, udanego Halloween jak ktoś obchodzi i pogodnego dnia Wszystkich Świętych.
Trzymajcie się!

Zhongchi - Rudy gej podrywa nauczycielaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz