Rozdział XXII

228 9 23
                                    

Zhongli zrezygnowany masował przegrodę nosową.

Wyrażenie zgody na wycieczkę szkolną z Ventim i Baizhu, to był PRZEOGROMNY błąd.

Ale pokusa darmowego wejścia do muzeum była zbyt kusząca. Z transportem i wyżywieniem? Nic tylko brać!

I tak oto znalazł się przed starym zamkiem z grupą rozwydrzonych nastolatków, na wpół trzeźwym polonistą oraz kaszlącym jak podczas gruźlicy biologiem.

Za jakie grzechy?

A no tak, za chciwość.

Rezerwacje mieli dopiero za kilka minut, dlatego musieli wytrzymać PRZED budynkiem.

Ludzie patrzyli się na nich jak na zwierzęta, w sumie to im się nie dziwił.

Kątem oka dostrzegł staruszka zagadującego Shinobu. Wytężył słuch.

- No a więc wiesz w którym roku powstał ten zamek? - dopytywał mężczyzna.

Kuki zrobiła się czerwona jednocześnie odwracając wzrok.
Staruszek nie odpuszczał, cały czas zadawał coraz to nowe pytania.

- Przepraszam - Zhongli odchrząknął zastępując mu drogę do uczennicy - z kim mam przyjemność?

Mężczyzna poprawił swój garnitur, po czym spojrzał mu prosto w oczy ze szczerym uśmiechem.

- Jestem państwa przewodnikiem! Musicie się podzielić na dwie grupy moi drodzy.

- Pana godność? - Zhongli uniósł brew zakładając ręce na piersi.

- Ach oczywiście, nazywam się Soheil Usaibia, pracuję tu jako przewodnik.

Historyk tylko skinął głową nieprzekonany. Coś tu było ewidentnie nie tak.

Starszy mężczyzna stanął wyczekująco. Chyba miał nadzieję, że wszyscy się ustawią.

Zhongli szturchnął Baizhu wywołując falę kaszlu. Gdyby zrobił to dla Ventiego, ten by się przewrócił, dlatego wybrał mniejsze zło.

- Czy jesteś w stanie upilnować całą POŁOWĘ grupy? - Historyka aż przeszły dreszcze, kiedy ten zezowaty wąż się na niego spojrzał. W tych kryształowych oczach widział tylko jedno - chęć mordu.

Sapnął odsuwając się na bezpieczną odległość. Aby ta bestia przypadkiem nie rzuciła się w jego kierunku.

Baizhu w tym czasie przyłożył dłoń z wystawionym kciukiem i wskazującym do podbródka w pozie, która chyba miała być pozą zamyślenia.

Po chwili się odezwał.

- Tak. Ekhe ekhe, wydaje mi się, że ekhe ekheee, dam radę utrzymać ich w ekhe ryzach - przymknął oczy uśmiechając się przyjacielsko, tylko po to, by po chwili zanieść się kolejną falą kaszlu.

Zhongli westchnął zwracając się do młodzieży.

- Podzielimy się na dwie grupy. 20 osób pójdzie z profesorem Baizhu, a reszta ze mną oraz Ventim.

Kątem oka widział jak podniecona Lumine żywo chwyta ramię Rudego, ciągnąc go w stronę biologa.

Zignorował dziwne uczucie kiełkujące w jego klatce piersiowej. Reszta uczniów również się jakoś porozdzieliła.

Po grupę Baizhu przyszła dosyć młoda kobieta, również schludnie ubrana. Historyk nie zdążył się jej przypatrzeć, bo musiał powstrzymać tego pija- to znaczy Ventiego, przed wyciągnięciem Czystej w miejscu publicznym.

Polonista zwykle przelewał swoje najrozmaitsze 'trunki' do zwykłych butelek. Wódkę do tych po wodzie, wino do tych po sokach, a burbony czy inne siki do tych po Coli. Jednak dziś chyba zapomniał o całym tym procederze, bo ze swej magicznej torby zaczął wyciągać Żubrówkę.

Zhongchi - Rudy gej podrywa nauczycielaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz