Rozdział XII (sceny 18+)

568 17 43
                                    

Zapraszanie Tartaglii do domu wiązało się z... dziwnymi spojrzeniami od jego syna.

Dlatego też wyszli z Azdusiem do lasu. Była sobota koło 10, grzybiarze już pewnie wrócili do domów.

Tartaglia jak zwykle miał na sobie swój czerwony szaliczek, który powiewał delikatnie jak chorągiewka.

Azhdaha szedł powoli.

Naprawdę /powoli/. Znacie to uczucie gdy jedziecie samochodem, a ktoś przed wami tarasuje pas wlokąc się jak ślimak?

Ale to nie wszystko, ten samochód obierze TAKĄ prędkość i w TAKIM miejscu by nie dało go się wyprzedzić. I jedziesz z taką zawrotną prędkością, że już szybciej to byś po prostu stał w miejscu.

To znaczy nie przeszkadzało mu to. Zatrzymywał się wraz z psem gdy chciał coś obwąchać.

Jednak pełen życia nastolatek wyglądał jakby miał eksplodować.

Rozglądał się nerwowo naokoło, jakby szukał 5 ☆. Jego palce bębniły to o biodro, to o pobliskie drzewa.

Osoby znające alfabet Morse'a pewnie już dzwoniłyby po policję, wojsko, NATO i NASA w tej samej chwili.

Azduś zatrzymał się przy kolejnej kupie liści. Musiala być nadwyraz intrygująca, ponieważ pies zaczął się zaciągać jak drogim towarem z Holandii.

Rudy w tym czasie znalazł jakąś cienką brzozę i zaczął się przy niej obracać i wiercić jak dziwka w potrzebie.

Zhongli poczuł jak płoną mu policzki. Byli w miejscu publicznym!

To nie ETYCZNE!

Można zacząć od tego, że spacer z niepełnoletnim uczniem był nie moralny, a skończyć na tym, że już się pieprzyli.

Tartaglia kontynuował swój pokaz, ocierając się o korę jakby błagał by to drzewo dobrze go przeleciało.

Wykonanywał powolne, ostatentacyjne ruchy patrząc mu się prosto w oczy. Czy on go prowokował? A może faktycznie chciał mieć stosunek z gałęźmi...

Poczuł delikatne szarpnięcie i spojrzał w dół. Azduś przesuwał się o kolejne milimetry - musieli iść dalej.

Kiwnął głową zachęcając go by szli dalej. Jednak Rudy, wydał z siebie najbardziej pożądliwy jęk, który wysłał impuls elektryczny do jego kutasa.

To było tak jakby usłyszał ryk wzywający do godów.

Było to jednocześnie pierwotne jak idiotyczne.

Powinien umierać z Cringu czy jak to mówią młodzi ludzie.

Mimo to stał w miejscu jak wrośnięty. Nawet z tej odległości widział dziki blask w tych matowych oczach.

Kolejne wydarzenie nastąpiły przerażająco szybko. Rudy opuścił brzozę, która swoją drogą wygląda tym faktem na... zmartwioną?

Drzewo nie może być smutne. Chociaż on by był... chwila!

On nie jest i nie będzie drzewem! Tartaglia zręcznie wyplątał smycz z jego dłoni by powiesić ją na najbliższej gałęzi.

Azduś najwyraźniej miał w głębokim poważaniu co się dzieje z jego postronkiem.

Znalazł jakiegoś grzyba i zaczął się nim narkotyzować. Co za pies...

Zhongli nie zdążył głębiej się zastanowić czy czworonóg nie zrobi sobie krzywdy bo Childe już popychał go w tył.

Straszy mężczyzna położył ręce na jego biodrach, dla równowagi. Taaak, dla zachowania równowagi.

Cofali się tak, aż jego krzyż nie dotknął czegoś twardego.

Zhongchi - Rudy gej podrywa nauczycielaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz