Rozdział XVII (drobne 18+)

334 12 7
                                    

Jednym wykalkulowanym ruchem ściągnął swój płaszcz ciskając go na kanapę.

Teraz miał na sobie tylko... Zhongli nie mógł powstrzymać swojej szczęki, która automatycznie opadła.

Tartaglia stał przed nim w czarnym, migoczącym pod światło, stroju jednoczęściowym. Odważne wcięcie ukazywało jego twardą klatkę piersiową.

Nie pozwolił swojej wizji zejść niżej. Uparcie wpatrywał się w te baseny lazurytu, które migotały złośliwie.

Childe obkręcił się ostentacyjnie, by ruszyć do... o nie. Rudy przywarł całym ciężarem do rury. Podciągnął prawą nogę do klatki piersiowej ocierając się kroczem o metal.

Muzyka, na którą nawiasem mówiąc, dopiero teraz zaczął zwracać uwagę, zwolniła do powolnych, niskich tonów.

Światła zmieniły swą barwę z krwistoczerwonej na głębokie fiolety, które padały na figurę rudego.

W tych odcieniach, jego włosy przybrały czekoladową barwę. Dłonie zacisnęły się mocniej wybrzuszając żyły na ich wierzchu.

Rozległy się wysokie gwizdy zachęcające do kontynuacji.

Ich spojrzenia ponownie się spotkały.

Tartaglia schodząc w dół, wystawił język. Palec wskazujący otarł się o ozorek, po czym dotknął swojego pośladka wydając syk.

Zhongli czuł się bynajmniej dziwnie, siedząc na wciągającej go kanapie, wyprostowany jak struna z rękoma na udach zaciśniętymi w pięść.

Serce waliło mu jak młotem, kiedy obserwował jak Rudy owija nogę wokół metalu niczym wąż pragnący udusić swą ofiarę.

Dlaczego jakaś cząstka jego chciała być tą rurą?! Szarpnął swój garnitur próbując go poluzować.

Czuł jak pot spływa mu litrami po czole, lejąc się na maskę, która zaczęła ciaśniej przywierać do skóry.

Kątem oka udało mu się dostrzeć jak kelner stawia coś co przynajmniej
/przypominało/ wodę.

Nie działając racjonalnie chwycił podłużny kieliszek, chaustem wychylając zawartość.

To była woda.

Zdziwił się jeszcze bardziej. Childe nie spuszczał z niego wzroku obkręcając się dookoła w rytm coraz skoczniejszej melodii.

Tłum gwizdał z zachwytu coraz głośniej, a świat zaczął zwężać się do tej jednej sceny.

Tego jednego podestu.

Tej jednej osoby.

Tartaglia szczerzył zęby w uśmiechu, który porywał tłumy. Jego krzywy kręgosłup wił się niczym bicz starający się poskromić dziką bestię.

Jego bestia już była w pełni twarda.

Własne pazury samoistnie wbiły się w udo. Czy zdążył zrobić dziury? Oby nie, lubił te spodnie.

Jednakże w tej chwili, nie mógł skupić się na niczym innym jak na osobie przed nim.

Kiedy on ciężko dyszał nie rozumiejąc co sie z nim dzieje, nastolatek - Przecież to dziecko! To nie powinno być legalne! - wypychał biodra do przodu, jakby był w rui.

Targały nim sprzeczne emocje, gdy obserwował to gibkie ciało falujące z taką łatwością. Tartaglia odwrócił się plecami do rury trąc się o nie niczym kot poszukujący poczucia ulgi od swędzenia.

Gwałtownie podskoczył chwytając się wysoko, napiął mięśnie ramion podciągając się wzwyż.

Zjazd był wzbogacony obrotem ukazującym się każdemu z wszelkiej strony.

Musiał się bawić fantastycznie, bo uśmieszek nie schodził z jego twarzy. Ani na sekundę.

Zhongli poczuł dziwne, zimne ukłucie w klatce piersiowej, podczas oglądania jak /inni/ ślinią się na widok Tartagli.

Chciał wstać i wyjść, jednak jego ciało go zdradziło. Nie był w stanie poruszyć żadnym mięśniem. Mógł tylko oglądać wijącego się nastolatka. Któremu wychodziło to nadwyraz dobrze.

A nie powinno!

Jeśli ktoś ich tu rozpozna będą mieli przechlapane. Z drugiej strony, kto mógłby ich rozpoznać jednocześnie przychodząc do tego klubu?

Zhongli znalazł siłę, by rozejrzeć się dookoła. Nie było to łatwe ze względu na jego stan odtętwienia i światło padające tylko na podest.

W jego wnętrznościach rozeszło się grzeszne ciepło.

Nie było osób bez masek. Nawet kelnerzy takie posiadali. Jedna bardziej fikuśna od drugiej.

Childe ponownie umieścił rurę między łydką a udem, odchylił daleko ramiona i rozpoczął obroty.

Jakim cudem fizyka nie miała tu nic do powiedzenia? Rudy ledwo zdawał z fizyki. To może być powód.

Zhongli nienawidził tego jaki jest twardy. W jaki sposób /stał/ się twardy.

Nastolatek z szerokim uśmiechem przycisnął klatkę piersiową do rury udając, że ją posuwa.

Robił to w taki namiętny i kochający sposób, że historyk - po raz niewiadomo już który - pożałował, że nie jest tą tyczką.

Tak nagle jak nagle się zaczęło, Tartaglia odwrócił się do publiczności, stabilnie trzymając rurę, ukłonił się - nie omijając wypięcia okazale każdej części ciała, szczególnie tych dolnych partii.

Głośna burza oklasków zagłuszyła wesołe podskakiwanie rudego w jego kierunku.

Usiadł mu na kolana, wyglądając jak szczeniak, który coś zbroił, ale zamierza zrobić to ponownie.
Serce mężczyzny waliło jak szalone.

- Podobało się~? - otarł się kusząco. Oboje byli twardzi. Tak bardzo nieprzyzwoicie twardzi.

W odpowiedzi historyk zacisnął dłonie na jego biodrach.

- Zadbam byś jutro nie był w stanie chodzić o własnych nogach - warnął mu do ucha.

Childe tylko zachichotał, a brzmiało to jak dźwięk świeżo rozwieszonych dzwoneczków na gałązkach. Poczuł suchość w ustach.

To będzie długa noc.

Po kręgosłupie przebiegł mu dziwny dreszcz, miał wrażenie, że jeszcze jakaś para oczu im się przygląda. I to nie taka jaka powinna.

A/N
Rudy na rurze. Ależ bym zobaczyła coś takiego w Gejshinie.
Tak czy owak, czy ktoś się orientuje jak 'oficjalnie' zakończyć powieść na wattpad? Spokojnie, spokojnie tego wątku jeszcze nie zamierzam zamknąć, ale taka informacja byłaby dla mnie przydatna.
No to do następnej aktualizacji!

Zhongchi - Rudy gej podrywa nauczycielaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz