Rozdział 9

375 32 7
                                    

- Powitajcie w klasie nową uczennicę. Jej rodzina przeprowadziła się tu z drugiego końca Japonii - nauczyciel przedstawił klasie brązowowłosą dziewczynę. - Mam nadzieję, że przywitacie ją ciepło.

- Cześć wam wszystkim! - uśmiechnęła się do swoich przyszłych znajomych. - Nazywam się Uragiri Sagi i cieszę się, że mogę was poznać.

Z tłumu uczniów dobiegła równie przyjazna odpowiedź. Dało się też usłyszeć wyszeptane komentarze na temat, jakże ładnego, wyglądu "nowej" - rzecz jasna od strony chłopców. Uragiri albo ich nie słyszała albo skutecznie ignorowała. Wzrok jej ciemnych oczu spoczął na jednej konkretnej osobie, na kimś kto interesował ją o wiele bardziej niż cała reszta. Jednak nikt tego nie zauważył.

- Przepraszam pana - zwróciła się do nauczyciela. - Gdzie mogę usiąść?

Starszy mężczyzna szybko rozejrzał się po klasie. Niemal od razu znalazł to czego szukał.

- O, patrz. Tam koło Raito jest wolne miejsce - wskazał palcem jednoosobową ławkę tuż koło tej, w której siedziała niebieskooka.

Na twarzy Uragiri pojawił się wyraz triumfu. To było o wiele prostsze niż przypuszczała. Z radością zajęła wyznaczone jej miejsce.

Samą Raito mało obchodziło to, co dzieje się dookoła. Nie spojrzała nawet z bliska na sąsiadkę, która wydawał się czekać na jakąś reakcję z jej strony. Myśli dziewczyny zajmowało w tej chwili coś zupełnie innego. Minęło już kilka tygodni, kilka tygodni od pamiętnego dnia, który mógł być jej ostatnim.

Ludzie mówią, że zaczynasz doceniać coś dopiero gdy to stracisz. Raito nie mogła się z tym nie zgodzić. Nie zdawała sobie sprawy z tego jak ważną osobowością w jej życiu stał się Tomura, do póki nie straciła z nim kontaktu. Mimo upływu czasu wciąż czuła wewnętrzną pustkę i... Smutek? Myślała, że to minie i zapomni o epizodzie swojego życia, który dzieliła ze złoczyńcą. Okazało się to jednak o wiele trudniejsze niż tego oczekiwała.

Za każdym razem gdy patrzyła na komputer w swoim pokoju przypominała sobie o wszystkich poziomach, przez które razem przeszli. Pamiętała jak bardzo była wtedy szczęśliwa i nie mogła zaprzeczyć, że bardzo za tym tęskniła. Czemu nie może być tak jak kiedyś? Odpowiedzi może być tu wiele... Ale która jest właściwa? Shigaraki nie chce utrzymywać z nią kontaktu, a może to ONA jest zbyt słaba by cokolwiek zrobić? Jest to akurat bardzo prawdopodobne.

- Ej, pssst - usłyszała koło siebie.

Raito leniwie odwróciła głowę w bok. To nowa dziewczyna próbowała zwrócić na siebie jej uwagę. Jasnowłosa nie ukrywała tego, że nie ma teraz ochoty na żadną rozmowę czy innego rodzaju integracje. Spojrzała z podirytowaniem na sąsiadkę, która zawracała jej głowę.

- Tak? - w tonie jej głosu nie dało się dosłyszeć nawet krzty empatii. - Czego chcesz?

- Nic, nic. Po prostu cieszę się, że siedzimy koło siebie - powiedziała przyjaźnie w ogóle nie zwracając uwagi na zachowanie Raito. - A ty?

- Normalnie promieniuję radością - w swoja wypowiedź włożyła tyle ironii na ile było ją stać.

Uragiri wciąż zachowywała się jakby tego nie zauważała. Nie zraziła się nawet na chwilę.

Ona jest głupia czy głupia? - zastanawiała się Raito. - Pewnie zaraz i tak nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego, tak jak pozostali...

- Teraz otwórzcie podręczniki na następnym temacie i zaczynamy lekcje - polecenie wydane przez nauczyciela wyrwało ją z jej myśli.

Bez zbędnego przedłużani otworzyła książkę na wskazanej stronie.


* * *


Dzisiejszy pobyt w szkole wydawał się Raito inny niż wszystkie inne. Owszem, do klasy dołączyła nowa osoba ale nie o to chodziło. Coś było nie w porządku... Ale co? Przecież Raito nie czułaby takiego niepokoju bez powodu. Rozejrzała się po korytarzu w poszukiwaniu jakichś podpowiedź, których oczywiście nie otrzymała.

Pewnie to przez sprawę z Shigarakim - uznała. - Ale dlaczego zaczęło się to dopiero dzisiaj?

Gdy wychodziła z budynku szkoły, robiła to szybko. Szczególnie mijając Uragiri. Nowa dziewczyna praktycznie na każdej przerwie próbowała do niej zagadać. Raito musiała ją zbywać lub wymyślać wymówki by ta dawała jej spokój. Jeszcze nigdy nikt tak chętnie do niej nie podchodził. Było to tak częste, że aż nachalne. Już czuła się okropnie, a zachowanie nowej wcale tego nie zmieniało. Mogłaby rzec, że czuła się przez nie gorzej.

Na szczęście Uragiri była zbyt zajęta rozmową telefoniczną i tylko uśmiechnęła się do Raito. Ciągle to robiła. Szczerzyła te swoje wkurzająco białe zęby, jakby chciała pokazać jak beztroskie jest jej życie. Coś w jej zachowaniu wkurzało Raito. Było to bardzo dziwne zwłaszcza, że zawsze marzyła o jakiejś szkolnej koleżance czy koledze. Może powinna się na nią otworzyć?



Przechodziła przez ulicę razem z resztą osób, które wraz z nią czekały na zielone światło. Choć nie przepadała za tłumami, teraz z ludźmi koło niej czuła się bezpiecznie. Jeżeli trzyma się w grupie, szanse, że jakiś złoczyńca ją zaatakuje są mniejsze. Raito była przekonana, że następny złol, który będzie chciał jej coś zrobić nie będzie tak litościwy jak Tomura. To co miało się za chwilę wydarzyć doskonale to potwierdzało.

Nagle ludzie, koło których szła zaczęli biec. Do samej Raito dopiero po chwili dotarł dźwięk wybuchów i innego rodzaju huków. Nogi same poniosły ją z dala od źródła hałasu, a przynajmniej tak jej się wydawało. Biegła razem z tłumem więc raczej był to dobry kierunek ucieczki. Adrenalina robiła swoje i nie czuła zmęczenia. Później będzie obolała i zmęczona, ale w tej chwili nie miało to znaczenia... Oczywiście jeśli będzie jakieś "później".

Dlaczego ucieka? - w jej głowie pojawiło się pytanie.

Gdy szok wywołany nagłą ucieczką zaczął znikać, w jego miejsce pojawiły się inne uczucia. Działo się coś niedobrego - to było bardziej niż pewne. Wybuchy, huki i panika, te trzy rzeczy mogły świadczyć tylko o jednym. Atak złoczyńców. Było to niespodziewane, był w końcu środek dnia i w pobliżu pewnie kręcili się jacyś bohaterowie. Już zaraz jakiś przybędzie w wielkiej chwale i pokona wyjętych spod prawa niszczycieli własności publicznej.

Raito nie podobało się to, że powierza swoje zdrowie i życie bohaterom, ale nie miała wyboru. Wolała już to od niechybnej zguby. Wciąż biegła. Miała wrażenie jakby cały chaos wywoływany przez złoczyńców podążał za nią. Odwróciła głowę by sprawdzić czy jej przeczucia sią prawdzie... Los musiał wykorzystać okazję i podłożyć jej nogę. Znaczy się - nie do końca nogę, a wystający krawężnik, o który zahaczyła stopą przez swoja nieuwagę. Wywróciła się. Leżąc na brzuchu miał doskonały widok na odbiegających od niej ludzi, przy których boku biegła chwile wcześniej. Żaden z nich nawet nie raczył spojrzeć w jej kierunku.

Mimo bólu spowodowanego upadkiem chciała wstać... Ale właśnie wtedy usłyszała za sobą odgłos ciężko stawianych kroków.

Córka bohatera (Shigaraki x oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz