Prolog

859 45 16
                                    

Wśród nocnej ciszy rozległ się dźwięk szybko stawianych kroków. Uciekał. Uciekał choć wiedział, że jego szanse są bliskie zeru. Jego oddech przyspieszał z sekundy na sekundę, a serce biło jak oszalałe. W tej sytuacji to on był ofiarą i, choć nie mógł dojrzeć go w ciemnościach, był pewien, że jego oprawca przez cały czas za nim podąża. Rozglądał się gorączkowo starając się wymyślić najlepszą drogę ucieczki, lecz w otaczającym go mroku każda z opcji wydawała mu się równie ryzykowna. Wbiegł za pierwszy lepszy zakręt chcąc zmylić tego, którego tak się obawiał. Zbyt późno zorientował się gdzie zaprowadziło go jego własne roztrzęsienie.

- Nie, nie, tylko nie to - zawodził szeptem gdy znikąd pojawiła się przed nim ściana blokująca mu drogę.

Znalazł się w ciemnej uliczce, nie było już odwrotu. Nim zdążył się choćby obrócić u jej wylotu stanęła zakapturzona postać. Stała tam sobie roztaczając wokół siebie niebezpieczną aurę. Czerwone, pełne szaleństwa i chęci mordu oczy patrzyły na nieszczęśnika, który wpadł w pułapkę. Dokładnie tak jak zakapturzony tego chciał.

Zdyszany i bliski płaczu człowiek, który jeszcze chwilę wcześniej pędził na złamanie karku, zaczął się cofać. Chciał znaleźć się jak najdalej jak to możliwe od tego, która podążył za nim aż tutaj. Gdy jego plecy dotknęły ściany, świadomość, że to już koniec oblała go jak kubeł zimnej wody.

- Proszę... Zrobię wszystko co tylko chcesz tylko mnie oszczędź - błagał drżącym głosem. - Chcesz pieniędzy? M-mogę dać ci wszystko co mam... Nie musisz nic mi robić...

Z gardła czerwonookiego dobiegł dźwięk bliski śmiechowi. Szczerze bawił go widok osoby przed nim. Kogoś kto był w stanie zrobić wszystko by ocalić swoje nędzne życie. Ale on... On nie przejmował się kimś kto nie sięgał mu nawet do pięt.

- Wiesz po co tu jestem - powiedział zimnym i zarazem ochrypłym głosem. - Wiesz coś co ja chcę wiedzieć.

Tamten spojrzał na niego z jeszcze większym strachem.

- Nie... Nie ma pojęcia o co ci chodzi - powiedział tak cicho, że można było zaliczyć to do szeptu.

Zakapturzonemu się to nie spodobało.

- Nie kłam! - wykrzyczał gniewnie. - Wiem, że znasz słabość tego śmiecia i prędzej czy później ją z ciebie wyciągnę!

Czerwonooki mówił prawdę. Musiał zdobyć tę informację jak najszybciej się tylko dało. Jego ofiara też zdała sobie z tego sprawę. Wahał się jednak przed wypowiedzeniem tego co wiedział. Jego szef surowo mu tego zabronił, a on przysiągł, że dochowa powierzonego mu sekretu. Ale teraz jego życie było na szali, a jedynym sposobem na ocalenie go, było zawiedzenie zaufania osoby, dla której pracował.

Wybacz mi, szefie - przeprosił w myślach i wziął głęboki oddech.

- No już! Gadaj! - wściekłość zakapturzonego wzrosła jeszcze bardziej.

- On ma córkę - odpowiedział cicho. - Ma córkę o imieniu Raito Yagi.

Te słowa zdziwiły czerwonookiego tak bardzo, że staną jak wryty. Przez cały ten czas...

- Wiem tylko tyle - odezwał się znowu. - Zrobiłem to co mi kazałeś więc...

Jego wypowiedź została przerwana, a w uliczce rozległ się głośny krzyk bólu. Ucichł on jednak bardzo szybko i na powrót zapanowała głucha cisza.

- Więc to jest twoja słabość, śmieciu społeczeństwa? - powiedział do siebie zakapturzony uśmiechając się na myśli ile sprawi bólu człowiekowi, którego nienawidził z całego serca. - Ratujesz codziennie tylu ludzi... Ciekawe, jak będziesz się czuł gdy nie zdołasz ocalić własnej rodziny?

Następnie podniósł się znad kupki prochu, która została z jego ofiary. Prychną na nią tylko, odwrócił się i zniknął w mroku nocy.

Córka bohatera (Shigaraki x oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz