Rozdział 25

240 30 7
                                    

Raito spoglądała przed siebie. Park, do którego często chodzili po zmroku, wyglądał zupełnie inaczej w ciągu dnia, niż w nocy. Wszystko widziała bardzo dokładnie - zielona liście poruszające się na gałęziach drzew, ścieżki wijące się w różne strony, ludzi, którzy mijali jej ławkę od czasu do czasu i Shigarakiego siedzącego obok niej. Niebieskowłosy wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Nie odzywał się do jasnowłosej od kilku dobrych chwil i zastygł w bezruchu, głęboko pogrążony we własnych myślach.

Czekając aż zwróci na nią uwagę, sama zaczęła rozmyślać. Dlaczego przyszli akurat tutaj? To nie tak, że nie podobało jej się spędzanie z nim czasu... Ale park w środku dnia nie wydawał się być najlepszym miejscem dla poszukiwanego przestępcy. Zdziwiło ją, że jeszcze nikt nie zadzwonił na policję lub co gorsza - do bohaterów. Zwłaszcza, że Tomura obecnie nie miał założonego kaptura.

Chwila moment!...

Błyskawicznie odwróciła głowę w kierunku Shigarakiego. Zaraz ktoś go rozpozna! - spanikowała. Już nachylała się, by dyskretnie powiadomić go o konieczności zasłonienia twarzy (chociaż na to mogło być już za późno). Wtedy usłyszała śmiech. Zastygła w bezruchu i ze zdziwieniem przyglądała się jak Tomura pochyla się do przodu, rechotając jakby ktoś powiedział niezwykle zabawny żart. Problem polegał na tym, że nic takiego nie miało miejsca.

- To śmieszne - stwierdził po chwili, jego głos wydawał się bardziej zachrypnięty niż normalnie.

- Co...? - już miała pytać, o co chodzi, gdy jej przerwał.

- To wszystko - podniósł na nią wzrok swoich czerwonych oczu.

Wzdrygnęła się. Już dawno nie doświadczyła na sobie TEGO spojrzenia - morderczego i pełnego szaleństwa. Odsunęła się od niego nieznacznie, starając się jednocześnie ukryć drżenie własnego ciała, którego nie mogła stłamsić. Przed oczami przeleciały jej chwile, gdy widziała Shigarakiego w takim stanie. Nie chciała żeby sytuacja się powtórzyła. Najwidoczniej jednak i tym razem, los miał inne plany.

- Zastanów się tylko - kontynuował jakby nie zauważył jej reakcji. - Co my w ogóle robimy? Dlaczego jesteś z kimś takim jak ja, co?

-He? Przecież wiesz, że... - po raz kolejny wciął się jej w zdanie.

- A może powinienem spytać: dlaczego JA jestem z kimś takim jak TY?

Zaczął powoli się do niej zbliżać. Kąciki jego ust uniosły się w taki sposób, że było to przerażające. Nawet nie zauważyła, gdy wstała z ławki i zaczęła się cofać.

- Spójrz prawdzie w oczy, Raito - wypowiedział jej imię z kpiną. - Naprawdę myślałaś, że mogę cię pokochać? CIEBIE? Jesteś tylko córką śmiecia, którego chcę załatwić... On nawet się o ciebie specjalnie nie troszczy. Analizowałem wszystko, czego pozwoliłaś mi się dowiedzieć. Na nic mi się nie przydasz.

Zanim skończył mówić, jej oczy napełniły się słonymi łzami, które teraz spływały po jej policzkach. Płakanie było jedynym co mogła zrobić, gdy uświadamiała sobie znaczenie jego słów. Jednakże, to jeszcze nie był koniec.

- Nie zachowuj się, jakbyś się tego nie spodziewała - powiedział z udawanym zawiedzeniem. - Jak na kogoś z TAKIM rodowodem, jesteś wyjątkowo nieostrożna. Chyba zapomniałaś, kim naprawdę jestem...

Raito kątem załzawionego oka zobaczyła, że ławka zaczyna się rozsypywać. Wszystkie mięśnie w jej ciele napięły się jak na komendę.

- Pozwól, że ci o tym przypomnę!!!

Gdy kończył zdanie, już biegła, biegła jakby od tego zależało jej życie (możliwe, że tak właśnie było). Kroki, które słyszała za sobą, tylko zmuszały ją do większego wysiłku. W jej głowie nie było nic poza chęcią ucieczki. Już dawno przestała zwracać uwagę na otoczenie. Powinna wiedzieć, że strach i adrenalina, to mocne ale odurzające połączenie.

Lewa.

Prawa.

Lewa. 

Prawa.

Starała się utrzymać tępo. Przez cały czas miała wrażenie, że Shigaraki jest tuż za nią. Wyczuła morderczą aurę i niemal czuła jak zamienia się w kupkę prochu.

Musiała biec przez dłuższą chwilę, bo czuła, że zaczyna robić się jej słabo. Słyszała bicie własnego serca i każdy oddech, który wychodził z jej ust. Pole widzenia zaczęło się jej rozmazywać, a nogi, będące w ciągłym ruchu, prosiły się o odpoczynek. Mimo tego nie miała zamiaru się zatrzymać...





O upadku uświadomił ją dopiero tępy ból w całym ciele. Jej plan ucieczki i zachowania własnego życia wyparował w przeciągu sekundy. Nie miała siły się podnieść, nawet gdy Shigaraki do niej podszedł. Ogarnęła ją bezsilność. Nigdy nie spodziewała się, że do tego wróci. Niebieskowłosy pochylił się nad nią bez śladu jakiejkolwiek empatii.

- I na co ci to było? - zapytał z udawaną czułością, odgarniając jasne włosy, które opadły jej na twarz. - Zdechniesz i nikt się tym nie przejmie. Nawet JEGO tutaj nie ma.

Czekanie na pewną śmierć było okropne, zwłaszcza jeśli katem miała być osoba, którą się kochało. Wszystko stało się zbyt szybko. Jeszcze kilka minut temu byli na spacerze w parku... Gdy pięć palców zetknęło się ze skórą jej twarzy, wszystko stało się czarne.












Nie wiedziała, że łoże śmierci będzie tak bardzo podobne do jej łóżka. Rozpoznała uczucie kołdry, którą zawsze nakrywała się przed snem. Poza tym, miękkość powierzchni materaca była jej dobrze znana.

Na początku nie była w stanie się ruszyć, nawet jej łzawiące oczy nie chciały dać się otworzyć. Dopiero po chwili z trudem podniosła się do siadu. Przymrużonymi oczami rozejrzała się po spowitym mrokiem pokoju. 

To się nie wydarzyło? 

Podwinęła pod klatkę piersiową swoje kolana i oparła na nich głowę. Dokładnie to samo zrobiła, gdy poznała tożsamość Dusty'ego. Wtedy pomogło jej się to uspokoić, ale teraz... Miewała już koszmary, widziała tragiczne wydarzenie z przeszłości oraz te, do których mogło dojść w przyszłości. Jednak to, czego doświadczyła chwilę temu, było o wiele gorsze. Wszystko wydawało się takie realistyczne, jakby ktoś wyjął z najgłębszych zakamarków jej umysłu najgorsze lęki, obawy i wspomnienia, a następnie wszystkie je wymieszał.

Z jej gardła wyrwał się głośny, niekontrolowany szloch, którego nie dało się powstrzymać. Nawet na śmierć ukochanej matki nie zareagowała tak intensywnie. W jej głowie wciąż widniał świeży obraz tego, co zobaczyła. Czy Tomura, którego znała, myślał tak samo? Czy też ją wykorzystywał? Czy też spróbuje ja zabić? Wstydziła się tego, ale nie była w stanie wykluczyć żadnej z tych możliwości. Wszystko co o sobie usłyszała, było prawdą. Motywy Shigarakiego także miały sens.

Nie miała pojęcia co z tym zrobić. Była tak chole*nie bezradna i nienawidziła siebie za to. Do tego, wkurzała ją myśl, że nie zaśnie już tej nocy... To byłoby zbyt piękne, żeby mogło się spełnić, prawda?

Zawsze gdy budziła się zapłakana w środku nocy, musiała radzić z tym sobie sama. Dlatego właśnie bardzo się zdziwiła, gdy poczuła, że ktoś ją obejmuje. Chudawe ręce pocieszająco spoczęły na jej plecach. Żadnych słów, sama obecność wystarczyła. Nie wiedziała, dlaczego znalazł się w jej pokoju o tej porze... Ale była zbyt roztrzęsiona żeby o tym myśleć. Pozwoliła, by ogarnęło ją uczucie bezpieczeństwa.

Nawet gdy wróciła do siebie, musiała przyznać, że było to o wiele lepsze niż przeżycie tego samotnie. Dała rade przezwyciężyć bezsenną rutynę i w głębi duszy była szczęśliwa...



All Might w końcu przybył jej z pomocą wtedy, gdy potrzebowała go jako ojca.

Córka bohatera (Shigaraki x oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz