Rozdział 27

218 23 6
                                    

- Przepraszam, Raito, ja... - zaczął, lecz jego usta niemal od razu się zacisnęły.

Nigdy w swoim życiu nie spodziewał się, że stanie przed takim wyzwaniem. Walczył z najgorszymi złoczyńcami, ratował niezliczone życia, ale to... To było coś innego, coś w czym jego wielka siła nie mogła mu pomóc. Jak miał wytłumaczyć małej dziewczynce śmierć jej matki? Zwłaszcza, że małą dziewczynką była jego córka.

Wiedział, że to jego wina. Sam narobił sobie wrogów, którzy zdecydowali się mścić na jego rodzinie. Jego żona została zabita bo był zbyt głupi by to przewidzieć, zbyt słaby by ją uratować. 

Niemal odwracał wzrok gdy musiał patrzeć na jej błękitne oczy szukające w nim pocieszenia i nadziei. Nie mógł się zmusić do wyjawienia jej prawdy. Ironiczne, czyż nie? Bohaterowie są w stanie uratować wszystkich, z wyjątkiem własnych rodzin.

Był świadomy, że stanie w bezruchu i patrzenie na Raito nie pomoże nikomu. Dlatego przykląkł przed nią i delikatnie objął ją swoimi masywnymi ramionami, jakby bał się, że jeszcze bardziej ją skrzywdzi. 

- G-Gdzie mama? - wyjąkała.

Że też funkcjonariusze musieli zabrać ją z miejsca zdarzenia nie mówiąc o nim ani słowem. Byłoby to o wiele prostsze.

- Obiecuję ci - powiedział mimo rozpaczy z nową pewnością, całkowicie ignorując jej pytanie. - Obiecuję, że nie pozwolę by ktokolwiek zranił cię w ten sposób.


* * *


Najpierw było ciemno, nie miała pojęcia gdzie była ani jak się tam znalazła. Dopiero po chwili była w stanie delikatnie przymrużyć oczy, a nawet wtedy widziała jedynie zamazany obraz tego co działo się dookoła. Szumiało jej w uszach, co tym bardziej utrudniało jej zorientowanie się w sytuacji. Czuła jak jej serce zaczyna bić szybciej, cały organizm zaczął odzyskiwać utraconą wcześniej przytomność.

- ... wtedy zrozumie, że miałam rację - usłyszała przytłumione stwierdzenie.

Szum zelżał i była w stanie zrozumieć wypowiedziane przez Sagi słowa. Od razu rozpoznała jej głos, zwłaszcza, że rozmawiały nie tak dawno temu. Chociaż... Ich wymianę zdań ciężko było nazwać rozmową. Poza gniewem i żalem, jasnowłosa nie wyniosła z niej nic pożytecznego. Dowiedziała się jedynie, że dała się oszukać, a jej "przyjaciółka" tak naprawdę nienawidziła ją od samego początku ich znajomości I NAWET NIE WIEDZIAŁA DLACZEGO! Witam w życiu codziennym córki All Mighta!

- Mimo wszystko, twój brat będzie wściekły, że go nie posłuchałaś - odezwał się drugi głos, którego Raito nie była w stanie sobie przypomnieć. - Opuściłaś bazę bez pozwolenia i za jego plecami zaplanowałaś porwanie. Wątpię, że będzie ci wdzięczny za taką samowolkę. 

Po chwili ciszy rozległo się donośnie parsknięcie Uragiri.

- Skoro tak ci to nie pasuje, to co robisz tu ze mną? - zapytała oskarżycielsko.

- I tak byś poszła. Ze mną lub beze mnie - odpowiedział szybko. - Poza tym, znałem starego szefa bardzo dobrze. Rozumiem dlaczego chcesz to zrobić.

Kolejne minuty ciszy Raito przeznaczyła na bezskuteczne próby odzyskanie kontroli nad własnym ciałem, które z jakiegoś powodu jej nie słuchało. Żadna z kończyn nie chciała się poruszyć, jedynie oczy pozwoliły otworzyć się odrobinę bardziej. Zaczęła dyskretnie rozglądać się na wszystkie strony.

Gdy za szybą dojrzała szybko zmieniające się widoki, dotarło do niej, że jest w jakimś pojeździe. Leżała na tylnych fotelach, podczas gdy z przodu na miejscu pasażera siedziała Sagi, a obok niej właściciel głosu, którego nie rozpoznała. Prowadził ze spokojem zbyt dużym jak na kogoś, kto właśnie pomagał uprowadzić nastolatkę. Znowu spróbowała się poruszyć i znowu nic jej to nie dało.

- Jak długo działa serum? - nagle odezwała się Sagi, ukradkiem zerkając w jej stronę.

Jasnowłosa zamarła, modląc się w duchu by Uragiri nie zauważyła jej przebudzenia. Czuła jak dziewczyna świdruje ją wzrokiem swoich ciemnych oczu. Na szczęście po chwili skierowała je na kierowcę.

- Spokojnie. Dawka, którą jej podałem powinna wystarczyć do czasu, aż dojedziemy na miejsce - zapewnił.

Raito wzdrygnęła się lekko na wspomnienie, które pojawiło się w jej głowie. Znowu poczuła szorstko obejmujące ją ramię, które uniemożliwiało ucieczkę. Kątem oka widziała jak jego właściciel drugą ręką przybliża strzykawkę z przeźroczystą substancją do jej szyi. Została unieruchomiona jeszcze bardziej, gdy igła wbijała się w jej skórę. Czuła jak serum rozprzestrzenia się po jej krwioobiegu. Nadal próbowała się wyrwać, choć wiadome było, że to już przegrana sprawa. Jej ograniczone ruchy słabły z każdą chwilą. Nie miała siły nawet krzyczeć i wołać o pomoc. Zanim straciła przytomność, przed oczami mignął jej widok zadowolonej z siebie Sagi.

Ponownie, starając się nie zwrócić na siebie uwagi, zaczęła rozglądać się za drogą ucieczki. Jedyną opcją wydawały się drzwi, od których klamkę miała na wyciągnięcie ręki. Dobrze by było, gdyby dało się jeszcze tą ręką ruszyć. Spróbowała ponownie. Mile zaskoczyła się, gdy poruszył się jeden z jej palców. Był to powolny i stresujący proces, ale już wkrótce była wstanie wyciągną całe ramię do przodu. Powoli pochyliła się w stronę drzwi, zadowolona, że reszta jej ciała zaczyna z nią współpracować.

Klik.

Usłyszała charakterystyczny dźwięk odbezpieczenia broni, którego nasłuchała się oglądając horrory z Tomurą. Odwróciła się w jego stronę tylko po to, by zobaczyć wycelowaną w nią lufę pistoletu. Uragiri była odwrócona w jej stronę (na tyle, na ile pozwalał jej na to fotel), trzymała palec na spuście gotowa do naciśnięcia go w razie potrzeby.

- Ani. Mi. Się. Waż - powoli wycedziła przez zęby każde słowo.

Jasnowłosa głośno przełknęła ślinę. Patrząc uważnie na mierzoną w nią broń, przekręciła się w taki sposób, że siedziała z rękami podniesionymi na wysokość uszu. Od początku wiedziała, że nie da rady wyskoczyć z rozpędzonego pojazdu. Była zdesperowana, ale nie aż tak... A nawet jeśli, to było już na to za późno.

- Hej, idioto - zwróciła się do kierowcy, wciąż skupiona na Raito. - To twoje serum niezbyt działa.

- I tak nie ucieknie - odparł, próbując odwrócić uwagę od swojego błędu.

- Racja... - Uragiri nie wydawała się przekonana.

Ciekawe czy mama tak się czuła? - zastanawiała się jasnowłosa. - Na celowniku, bez nadziei na ratunek.

Nawet jeśli kiedyś miała otrzymać odpowiedź na to pytanie, dziś nie był ten dzień. Zadzwonił telefon Sagi. Raito wiedziała o tym, bo nie był to pierwszy raz gdy słyszała ten konkretny dzwonek. Ciemnooka, nadal celując do niej z pistoletu, sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła z niej urządzenie. Odebrała od razu po przeczytaniu imienia nadawcy.

- Sagi, jesteś tam? - z głośnika wyleciał męski, spanikowany głos.

- Tak - odpowiedziała mrużąc brwi. - Słuchaj, mogę to wyjaśni...

- Nie obchodzi mnie gdzie teraz jesteś, ani po co tam pojechałaś - przerwał jej stanowczo. - Pod żadnym pozorem nie możesz tu wrócić. Nawet o tym, kur*a, nie myśl.

- Ale o co?... - tym razem przerwał jej krzyk czystego przerażenia, był on jednak zbyt cichy, by mógł należeć do rozmówcy.

- On... Ten potwór pojawił się znikąd. Dostał się do bazy i zaczął zabijać moich ludzi, każdego po kolei. Niszczy wszystko na swojej drodze - tłumaczył spanikowany. - Nie wiem kim jest, ani dlaczego to robi, ale idzie po mnie. Idzie po mnie i jest coraz bliżej, dlatego nie możesz tu teraz być! Słyszysz, Sagi!

Niestety nie otrzymał odpowiedzi, bo połączenie zostało zerwane. Sama jasnowłosa nie rozumiała co się właśnie wydarzyło. Była jednak pewna, że nigdy nie widziała Uragiri tak przerażonej.

Córka bohatera (Shigaraki x oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz