Nie trudno było się domyślić, że Sagi zupełnie zignoruje polecenie swojego rozmówcy. Zaskoczenie i przerażenie, które pojawiły się na jej twarzy, szybko zostały zastąpione przez zimną determinację.
- Chyba nie mówisz poważnie - niedowierzał kierowca, gdy brązowowłosa kazała mu przyśpieszyć.
- Czy wyglądam jakbym żartowała? - zapytała ze zniecierpliwieniem w głosie.
Mężczyzna, choć niepewnie, docisnął pedał gazu. Nawet widząc go od tyłu, Raito była w stanie stwierdzić, że wolałby się zatrzymać, albo jeszcze lepiej - zawrócić pojazd i odjechać w stronę zachodzącego słońca. Zacisnął dłonie na kierownicy, prawdopodobnie żeby powstrzymać ich drżenie, co nie wychodziło mu najlepiej. Mimo to Uragiri zdawała się tego nie zauważać, a nawet jeśli, to nie wyglądała jakby ją to obchodziło. Była teraz całkowicie skupiona na drodze przed nią.
Ani ona, ani kierowca nie wydawali się już zainteresowani zakładniczką, którą przecież sami postanowili pojmać. Sagi wciąż trzymała w ręce pistolet - to fakt, ale nawet on wyglądał jakby miał zaraz z niej wypaść. Raito pozwoliła sobie na rozluźnienie wcześniej spiętych mięśni. Sama próbowała przetworzyć w głowie to, co właśnie miało miejsce. Działo się coś złego... Nie żeby wcześniej nie było źle, uprowadzenie to nie błaha sprawa. Tyle tylko, że jest różnica między szaloną nastoletnią porywaczką, a... Jak to szło? "Morderczym, niszczącym wszystko na swojej drodze potworem"? I to właśnie w jego kierunku teraz zmierzali.
Jasnowłosa mogła się tylko domyślać co oraz dlaczego się działo. Obawiała się, że jeśli się odezwie, Sagi nie będzie już tak uprzejma i nie poprzestanie na mierzeniu do niej z broni, a naprawdę jej użyje. Postanowiła milczeć i udawać, że wcale nie siedzi na tyłach pojazdu ludzi, którzy ją uprowadzili. Na jej szczęście zadziałało bo do czasu aż samochód zatrzymał się z piskiem opon, nikt nie odwrócił się w jej stronę.
Jak się okazało, znajdowali się centralnie na środku podjazdu przed budynkiem, który zapewne był "bazą", o której wcześniej słyszała jasnowłosa. Był duży, na pewno miał dobrych kilka pięter. Ściany pokrywała piaskowo-żółta farba, która w nielicznych miejscach wydawała się odpadać. Gdzieniegdzie znajdowały się nieduże okna, a Raito udało się dostrzec też niewielki balkon. Można by uznać, że budowla nie jest niczym wyjątkowym, gdyby nie wielka, ziejąca w przedniej ścianie dziura. Jasnowłosa zgadywała, że to właśnie w jej miejscu znajdowały się kiedyś drzwi, po których teraz nie było ani śladu.
Sagi wysiadła z pojazdu z taką prędkością, że można by ją posądzić o posiadanie super-szybkości. Z pośpiechu zostawiła otwarte drzwi, lecz zanim pobiegła dalej w kierunku budynku, zdążyłam rzucić pistolet mężczyźnie, który właśnie opuszczał miejsce kierowcy. Złapał go niezdarnie, zdziwiony jakbym broń takiego kalibru widział pierwszy raz w życiu. Jednak szybko się opamiętał i skinął Uragiri głową, widać było, że mimo braku słów, doskonale zrozumiał swoje zadanie. Gdy posłał Raito twarde spojrzenie, też zorientowała się co mieli na myśli.
Wychodziła z pojazdu z rękami wzniesionymi ku górze, gdy jej "ochroniarz" mierzył do niej z broni. Doskonale zdawała sobie sprawę ze swojego położenia, nie było sensu stawiać oporu, a ucieczka wydawała się niemożliwa z wiszącą nad głową groźbą śmierci.
Niedługo później obydwoje wchodzili na teren posiadłości podążając śladami Sagi, którą dawno stracili z oczu. Dziura z bliska wydawała się większa i jeszcze bardziej przerażająca. Cokolwiek ją zrobiło, musiało posiadać ogromną siłę albo jeszcze silniejszą super moc. Co zaskakujące, od razu pomyślała o swoim ojcu. Gdyby tylko chciał, mógłby rozwalić całą budowlę jednym uderzeniem pięści, pozostawiając za sobą jedynie kupę gruzu... Ale go tu nie było. Znowu. Dlaczego tym razem tak bardzo ją to zaskoczyło?
Choć Raito uważnie rozglądała się nie boki nie mogła dojrzeć pozostałości po wyrwanym kawałku ściany. Wyglądało to jakby rozpłynęła się w powietrzu (co w świecie super mocy było całkiem możliwe). Nie miała jednak czasu na rozmyślanie na ten temat. Zimno metalu na placach przypominało jej w jakiej sytuacji się znajduje.
Wnętrze budynku wyglądało jakby właśnie odbyła się tam impreza nabuzowanych nastolatków. Meble było powywracane, na podłodze walała się ziemia z potłuczonych doniczek, a gdzieniegdzie można było dostrzec porzuconą broń. Jedynym czego brakowało temu wystrojowi byli ludzie. Korytarze, którymi przechodzili były zupełnie puste, jak w tych filmach o opuszczonych, nawiedzonych domach. Było też zupełnie cicho, jakby faktycznie duchy były tu jedynymi mieszkańcami. Znaczy się, było cicho do póki ciszy nie przerwał mrożący krew w żyłach krzyk.
Ratio wzdrygnęła się, mężczyzna który ją pilnował też wydawał się przestraszony. Nic dziwnego, wrzask brzmiał jakby ten, który go wydał przechodził przez niewyobrażalne tortury. Stali w bezruchu kilka dobrych sekund, do czasu aż "ochroniarz" Raito nie zorientował się, że Uragiri na pewno dotarła już do źródła dźwięku. Mogłaby być na drugim końcu budynku, a i tak by jej nie dogonili. Chodziło przecież o bezpieczeństwo jej brata. Co ciekawe, była w stanie to zrozumieć. Im dłużej o tym myślała, utwierdzała się w przekonaniu, że dla Shigarakiego postąpiłaby podobnie. Z drugiej strony nie potrafiła wyobrazić sobie niebieskowłosego w potrzebie, w jej oczach był osobą, która umiała wydostać się z każdej sytuacji. Gdyby tak nie było, zapewne już dawno by go złapali. Czasami zazdrościła mu jego umiejętności, z którymi na pewno nie miałaby teraz pistoletu przyłożonego do pleców.
Następna minuta szybkiego marszu strasznie się dłużyła. Czuła, że jej towarzysz niedoli waha się między przyspieszeniem tępa, a odwróceniem się na pięcie i schowaniu się w najbliższej szafie. W podjęciu ostatecznej decyzji nie pomógł kolejny krzyk, który był krótszy i cichszy od poprzedniego. Mimo to usłyszeli go bardzo wyraźnie, co mogło oznaczać tylko jedno - zbliżali się do celu. Napięcie rosło z każdą chwilą, a Raito zaczęła uświadamiać sobie, że jeśli coś ich zaatakuje, będzie robić za żywą tarczę. Nie była to pocieszająca wiadomość.
Nie wiedziała czy odetchnąć z ulgą czy myśleć nad swoimi ostatnimi słowami, gdy za następnym zakrętem korytarza ujrzeli Sagi. Stała przed wyrwanymi, na wpół rozerwanymi drzwiami (choć ciężko było stwierdzić czy to faktycznie one). Nawet gdy powoli się do niej zbliżali, ta wydawała się ich w ogóle nie zauważać. Zamiast tego w bezruchu wpatrywała się w coś, co znajdowało się wewnątrz pomieszczenia. Gdy Raito podeszła wystarczająco blisko, była w stanie zobaczyć jej bladą skórę i drżenie ciała.
Nie wiedziała czego może oczekiwać po spojrzeniu w tę samą stronę co brązowowłosa, a nawet gdyby się czegoś spodziewała i tak nie mogłaby uwierzyć własnym oczom. Pośród czerwieni i zniszczenia na ziemi leżał człowiek, którego z powodu licznych ran ciężko byłoby dokładnie opisać, a nad nim z krwią na rękach stał Tomura Shigaraki we własnej osobie.
I z tego co widziała - był niezwykle wściekły.
CZYTASZ
Córka bohatera (Shigaraki x oc)
FanfictionRaito myślała, że posiadanie ojca-bohatera jest czymś wspaniałym... Był to jeden z największych błędów jakie popełniła w swoim życiu. Zamiast mieć lepiej, miała o wiele trudniej niż wszyscy w jej wieku. Od zawsze musiała się ukrywać z tym kim jest...