Rozdział 12

375 37 6
                                    

Zaskakująco ciężko zlokalizować złoczyńcę jakim jest Shigaraki Tomura. Można dokładnie przeszukać okolicę, blisko miejsc, w którym się go widziało, a i tak wyniki poszukiwań będą równe zero. Żadnych śladów, poszlak czy wskazówek - zupełne nic, co mogłoby do niego zaprowadzić. Starania w to włożone nie będą miały sensu. Raito po, już kolejnym, dniu bezskutecznego, samozwańczego śledztwa zaczęła przyjmować to do wiadomości. Jej wkład spełzł na niczym... Nie znaczyło to jednak, że zamierza się poddać, nie miało znaczenia ile jeszcze czasu jej to zajmie. Obiecała, że mu podziękuje, a łamanie obietnic było czymś czego nigdy by nie zrobiła. Nie była swoim ojcem.

-...ito... Raito! Słyszysz mnie?! - usłyszała tuż przy swoim uchu.

Zaskoczona zerknęła w kierunku głosu. To Uragiri nachylała się nad nią niebezpiecznie blisko. Niemal czuła jej oddech na swojej skórze. Raito natychmiastowo przesunęła się na ławce, na której obecnie siedziała, byle tylko się od niej oddalić.

Znowu? - nie mogła uwierzyć, że Sagi po raz kolejny próbuje do niej zagadać, co, szczerze mówiąc, niemiłosiernie ją irytowało.

Postepowanie nowej dziewczyny wobec niej w ogóle się nie zmieniło. Mogła ją odtrącać setki razy, a tamta i tak wracała. Jasnowłosą drażniło to od samego początku ale teraz obok tego uczucia pojawił się także niepokój. Podejrzane było to jakim zainteresowaniem darzyła ją Uragiri. Jakie miała ku temu powody? W końcu, Raito robiła wszystko aby jak najmniej wyróżniać się spośród innych. Od jakiegoś czasu zastanawiała się, czy nie lepiej byłoby ją po prostu o to spytać? Jednakże, z nieznanych jej powodów, nie mogła się na to zdobyć.

- Tak? - zapytała przeciągle z tym samym zirytowaniem z jaki zawsze się do niej zwracała.

- Och, to nic takiego. Po prostu siedziałaś tak zamyślona i chciałam spytać o co chodzi - uśmiechnęła się niewinnie, wypowiadając każde słowo tym swoim słodkim ale i drażniącym głosikiem.

Raito mogła tylko westchnąć. Jak miała NIE być zamyślona? Planowała kolejny sposób na odszukanie szefa Ligi Złoczyńców, a wymagało to jej całkowitego skupienia. Jednak, jak ma go znaleźć skoro nawet śledczy i detektywi jeszcze tego nie zrobili? Gdyby im się to udało, zapewne już emitowano by w telewizji wielką akcję pochwycenia organizacji przestępczej przez herosów. Nie przepuściliby takiej okazji na powiększenie swojej sławy i pozycji w rankingu... Uragiri nie musi wiedzieć co siedzi jej w głowie.

- Nic - była to najbardziej neutralna odpowiedź jaką zdążyła wymyślić.

- Aha... - Sagi zamyśliła się przez chwilę. - W takim razie... Co tam u ciebie?

Raito nie przepadała za odpowiadaniem na takie pytania. Nie lubiła mówić o sobie osobom, którym nie ufała.

- Nic nadzwyczajnego - kolejna, krótka odpowiedź opuściła jej usta.

- A więc... - dziewczyna jeszcze raz podjęła się próby zaczęcia rozmowy, co jednak zostało jej przerwane.

- Muszę już iść - Raito bez żadnych ceregieli wstała z ławki i zaczęła odchodzić od brązowowłosej, która wydawała być się zawiedziona tym faktem.



Choć ukrywanie się w damskiej toalecie nie było przyjemnym przeżyciem, przynajmniej jasnowłosej udało się odsapnąć od Sagi. Chyba siedzenie w kabinie stanie się jej nową rutyną... Jeżeli Uragiri nie zmieni swojego postępowania, oczywiście. Choć wydaje się do raczej mało prawdopodobne.


* * *


Czy siedzenia na łóżku i wpatrywanie się w sufit było produktywne? Nie. A czy Raito zamierzała zmienić coś w tym co obecnie robiła?... Odpowiedź jest tu dokładnie taka sama.

Takie wyciszenie i spokój powinny łagodzić stres. Miała nadzieję, że artykuł, który przeczytała na ten temat w Internecie, mówił prawdę. Ostatni czas był dla niej naprawdę wyczerpujący, co zauważyła dopiero gdy pozwoliła sobie na odpoczynek. Zarywała noce by odnaleźć Tomurę, a przynajmniej poczynić jakieś postępy w tym kierunku. Choć całe jej ciało domagało się przerwy, nie zamierzała mu jej dostarczać. Jednakże, w tej chwili czuła, że naprawdę tego potrzebuje.

Jeżeli będę w kiepskiej formie to tym bardziej nie uda mi się go namierzyć - tłumaczyła sobie.

Wsłuchiwała się w swój równomierny oddech, a jej myśli zajęła pustka. Ten błogi stan mógłby trwać dłużej gdyby nie wibracje jej telefonu. Spojrzała na urządzenie, a umysł zajęły jej myśli o Shigarakim. Wciąż miała jego numer.

Mogłaby do niego z łatwością zadzwonić - taki był pierwszy pomysł jaki przyszedł jej do głowy, gdy wtedy to sobie uświadomiła. Po krótkim namyśle stwierdziła jednak, że nie jest to dobre rozwiązanie. Już jakiś czas temu mógł zablokować ją w swoich kontaktach, a jeśli jeszcze tego nie zrobił, mogło się to zmienić. Dzwonienie do Shigarakiego było ryzykowne. Raito postanowiła, że będzie to jej ostatnia deska ratunku, której nie miała zamiaru na razie się chwytać.

Po chwili ospale stanęła na nogi i podeszła do biurka, na którym to zostawiła telefon. Wzięła go do ręki i zobaczyła powiadomienie, które wyświetlało się na ekranie. Właśnie przed chwilą do jednego z sklepów z grami dostarczono płytę, na której pojawienie się czekała. Przez całe to swoje marne śledztwo zupełnie zapomniała o tym z jaką niecierpliwością wyczekiwała tego momentu. Zanim dowiedziała się kim jest jej internetowy znajomy często rozmawiała o tym z Tomurą. On też chciał zagrać w tą grę i miała nadzieje, że zrobią to razem.

Zerknęła na swój komputer, na którym osiadła widoczna warstwa kurzu. Od dawna już z niego nie korzystała. Najpierw nie chciała tego robić, bo przypominały jej się chwile, które spędziła z kimś kto okazał się być szefem Ligi Złoczyńców. Później natomiast, gdy zaczęła tęsknić za jego obecnością, stwierdziła, że granie bez jego towarzysza nie ma zbytniego sensu. Poza tym, miała ważniejsze rzeczy na głowie.

Może powinnam do tego wrócić? - zastanowiła się. - Co mi szkodzi?

Trochę zajęło jej przygotowanie się do wyjścia. Portfel i telefon znalazły swoje miejsce w jej bluzie. Nie była to jednak ta bluza, którą wybrała na swoja ulubioną. Ucierpiała ona podczas incydentu ze złoczyńcą w czaszko-podobnej masce. Rozdarła się w takim miejscu, że nie sposób było ją zszyć.

Przyzwyczajona już do jazdy komunikacją miejską, wsiadła do tramwaju, który miał zawieźć ją na docelowe miejsce...



Na ulicach nie mijała się z wieloma ludźmi. Było to całkiem zrozumiałe. Chociaż nie było jeszcze całkowicie ciemno, na zewnątrz już panował wieczorny chłód. Nałożyła kaptur na swoją głowę, by osłonic ją przed zimnem. Pocierając o siebie zziębnięte dłonie kierowała się prze siebie.

Na jej szczęście w sklepie była klimatyzacja, ulga ogarnęła ją gdy zamiast mrozu poczuła przyjemne ciepło. Mimo to nie poświęciła dużo czasu na oddanie się temu uczuciu. Po chwili rozglądania się po wystawie dojrzała to czego szukała. Został ostatni egzemplarz gry, którą chciała kupić. Zdziwiło ją, że tak szybo ją wykupili.

Dyskretnie biegnąc, zbliżyła się do wystawionego produktu. Już w myślach widziała jak bierze go do rąk. Jednakże, gdy położyła dłoń na plastykowym opakowaniu, okazało się, że nie była jedyną osobą planująca taki zakup. Bowiem, w tym samym czasie ktoś inny zrobił dokładnie to samo. Skórą otarła się o niezmiernie lodowatą rękę. Tylko przelotnie zwróciła uwagę na to, że tajemniczy osobnik trzyma na przedmiocie cztery palce.

- Przepraszam bard... - zaczęła mówić, co momentalnie przerwała gdy odwróciła głowę w stronę stojącej obok niej osoby.

Nawet z założonym na głowę czarnym kapturem była w stanie GO rozpoznać. Stała tak blisko, że dobrze widziała jego czerwone oczy, które czasami widywała w swoich snach. Jej zdziwienie było tak duże, że zapomniała o tym, że powinna oddychać.

Oto patrzyła na poszukiwanego przez nią mężczyznę. Na kogoś, kto mimo bycia złoczyńcą, potrafił wywołać u niej uczucia zupełnie różne od strachu. Jej oczy wpatrywały się prosto w Tomurę Shigarakiego.

Córka bohatera (Shigaraki x oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz