chapter 32

20.1K 1.1K 92
                                    

Valerie


Głowa mi pulsowała, a ciało drżało. Kiedy nie byłam w stanie dłużej płakać, wreszcie zasnęłam. Nad ranem czułam ciepłą dłoń na plecach. Miałam nadzieję, że to on. Tak strasznie chciałam, by to był on.

- Już dobrze- uspokajała mnie mama- Już wszystko dobrze.

Przesuwała palcami po moich włosach.

Łzy zaszkliły na nowo moje oczy. Zacisnęłam powieki, jakby to miało pomóc.

Powinnam być silna. Dlaczego nie potrafiłam zacisnąć zębów i nie okazywać bólu? Dlaczego dałam się zranić?

Bolało mnie to, że ona była blisko niego. Bliżej, niż ja kiedykolwiek będę.

Widziałam tylko jego smutne oczy.

Płakałam jeszcze bardziej. Zwinęłam się w kłębek i przycisnęłam poduszkę do piersi. Szeptałam jego imię. Chciałam, żeby tu był, ale potem zdałam sobie sprawę, że nie chcę go już więcej widzieć. Nienawidziłam go tak cholernie mocno, ale kochałam go całym sercem.

Wiedziałam, że to może być koniec. Przecież to Jess. Jedyna, niepowtarzalna Jess. Miałam z nią nikłe szansę. Jednak była tylko wspomnieniem. Prawda?

Przekręciłam się na drugi bok i wtuliłam twarz w brzuch mamy.

- Nie wiem co zrobić- powiedziałam cicho

Pociągnęłam nosem i opatuliłam ją ramionami.

- Musisz się uspokoić. Nie zachowuj się irracjonalnie, dobrze?

Miała rację. Histeryzowałam.

- Dobrze- mój głos był słaby

- Zostanę dzisiaj z tobą w domu- Głaskała mnie po plecach.- A teraz przestań płakać. Nie masz o co, rozumiesz? Tak czasami jest, że przeszłość powraca, a my musimy stawić jej czoła.

******

Luke


Bolał mnie dosłownie każdy mięsień. Nie mogłem spać. W przeciwieństwie do mnie, Max spał jak zabity.

Rozmawialiśmy wczoraj po wyjściu Jessiki. Wypiłem dwa piwa, podczas gdy mój współlokator wygłaszał monolog na temat mojej byłej dziewczyny. Według niego powinienem z samego rana biec do Val i prosić o wybaczenie na kolanach.

Nie miałem na tyle odwagi, by to zrobić. Bałem się spojrzeć jej w twarz.

To dziwne, ale czułem jakbym w pewnym stopniu ją zdradził.

Widziałem tylko jej smutne oczy.

- Jesteś takim idiotą- wypalił Max, wchodząc do mojego pokoju

Wiedziałem, że ma rację, Byłem idiotą, bo pozwoliłem, by Jess weszła w moje życie i namieszała w moim związku.

- Nie pozwalasz mi o tym zapomnieć.

- Jakże bym mógł- odparł, wskakując na łóżko- W ogóle co tu jeszcze robisz? Powinieneś stać pod drzwiami mojego gołąbeczka z wielkim bukietem i smutną minką. Chociaż na jej miejscu, kopnąłbym cię w dupę.

Schowałem twarz w dłoniach i warknąłem głośno.

Nie miałem pojęcia, co jej powiedzieć. Może nie będę musiał nic mówić? Może wystarczy, że nasze spojrzenia się skrzyżują i wszystko się ułoży?

- Wczoraj zachowałeś się, jak kutas. Zdajesz sobie z tego sprawę? Masz szczęście, że Valerie nie jest jak cholerna Jessica Sanford. Nie idzie po trupach do celu. Nie rani wszystkim wokoło.

Należę do ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz