Kiedy weszłam do domu Ash i Theo siedzieli na kanapie i grali w głupawą strzelaninę. Zamknęłam drzwi, a chłopcy spojrzeli na mnie jednocześnie. Zatrzymałam się. Zrobiłam to tak gwałtwonie, że torebka zsunęła się po moim ramieniu i opadła na podłogę. Theo odłożył pada, podniósł się i podbiegł.
- Hej! - krzyknął
Podskoczył i uwiesił się na mojej szyi. Przytuliłam go do siebie mocno.
Dobrze, że już wrócił.
- Tęskniłeś trochę?- zapytałam ciesząc się jak głupia
Pokiwał energicznie głową burząc sobie fryzurę. Burze blond włosów odziedziczył po bracie. On i Ash są do siebie strasznie podobni. Siedzą tak samo, uśmiechają się identycznie, są tak samo słodcy. Najdziwniejsze jest to, że Theo czesze się jak Ash i ubiera. Różne są jedynie rozmiary ubrań.
- Bardzo. Cieszysz się, że wróciłem?
- Tak, ale nie powinieneś już spać? Jest późno.
Postawiłam go i spojrzałam na niego udając poważną, surową starszą siostrę. Na jego usta wszedł najpiękniejszy uśmiech jaki dane mi jest oglądać.
- Czekałem aż wrócisz.
Kątem oka zobaczyłam, że Ash wstaje i podchodzi.
- No właśnie skoro już o tym mowa. Gdzie byłaś?- odezwał się stając obok Theo, który nie spuszczał ze mnie wzroku
- Byłam w klubie- odpowiedziałam szybko. Chyba tego nie usłyszał. Pochyliłam się nad Theo- Idź już spać, a jutro wieczorem opowiesz mi jak było na obozie.
W ostatniej chwili przypomniałam sobie, że już jestem umówiona z Luke'm. Nie wiem dlaczego, ale poczułam jakbym w jakiś sposób zdradziła moich braci. Powinnam spędzić jutrzejszy dzień z nimi jak zwykle, ale po prostu nie potrafię powiedzieć Luke'owi, że nie mogę się z nim spotkać. Nie chcę mu tego mówić. Chcę iść, chcę tracić przy nim oddech, chcę, żeby serce waliło mi w piersi młotem, chcę czuć jego zapach, chcę zatracać się w głębi jego oczu.
Theo przytulił mnie jeszcze raz i poszedł na górę. Kiedy zniknął, Ash zaczął mi się uważnie przyglądać. Patrzył mi cały czas w oczy jakby próbował czytać mi w myślach.
- Gdzie byłaś?- spytał ponownie
Przełknęłam ślinę i westchnęłam.
Dlaczego boję się jego reakcji? Dlaczego zwyczajnie mu nie powiem, że spotkałam się z Luke'm? Dlaczego on wciąż traktuje mnie jak małego, nierozgarnionego bachora?
- Już ci mówiłam, że w klubie.
To mu oczywiście nie wystarczyło. Musi wiedzieć wszystko. Kurwa WSZYSTKO.
- Z Morganem, mam rację?
- Tak- przytaknęłam i skrzyżowałam ramiona na piersiach- I co w związku z tym? Zabronisz mi się z nim spotykać? Powiem ci coś. To moje życie i mogę robić co chcę. Mogę umawiać się z kim chcę i nie muszę ci się z tego spowiadać.
Podrapał się po karku. Obróciłam się i chciałam iść do swojego pokoju, ale usłyszałam jego głos.
- Przepraszam.
Spojrzałam na niego autentycznie zdziwiona. Podniosłam brew.
- Jestem strasznie wkurwiający?- uśmiechnął się lekko
- No... tak troszeczkę.
Zaśmialiśmy się. Jednak po chwili Ash znów był całkiem poważny.
- Jesteś moją jedyną siostrzyczką, o którą muszę się troszczyć. Więc proszę nie dziw się, że jestem... upierdliwy. Nie pozwolę, żeby jakiś kutas zrobił ci krzywdę.
Bezwiednie się uśmiechnęłam.
- Wiesz, że cię kocham, ale nie wtrącaj się do moich spraw.
Przytuliłam się do niego.
- Obiecuję, że przestanę się wpieprzać.
Zachichotałam.
- Morgan to fajny koleś. Dziwie się, że to mówię, ale... pasujecie do siebie.
Odsunęłam się jakby mnie poparzył.
- Ale masz śmieszną minę- parsknął
Przewróciłam oczami.
- Dobranoc.
Weszłam na schody.
- Branoc!- krzyknął za mną
- A właśnie- wychyliłam się zza poręczy- jutro do południa popilnujesz Theo.
Ash warknął, a ja zaczęłam się śmiać.
- Słodkich snów, Ashey!
CZYTASZ
Należę do ciebie
Romance-Nie! Po prostu odejdź!- krzyknęłam najgłośniej jak umiałam. Łzy spływały mi po policzkach. W końcu przestałam je już ścierać. Luke postawił kilka kroków w przód. - Valerie... proszę... Pokręciłam szybko głową. Muszę stąd uciec. Muszę uciec od nieg...