Go away

10.1K 640 67
                                    

Obudziłam się z włosami w buzi. Mama trzymała mnie mocno za rękę tak, jakbym miała uciec we śnie. Głowa mi pulsowała.
- Co ja tu robię?- szepnęłam
Mama poruszyła się i otworzyła szeroko oczy. Chciałam spytać się, gdzie jestem, ale podniosła się i przyłożyła mi dłoń do policzka.
- Jezu- wyszeptała
Wybiegła z pokoju, uderzając się bokiem o drzwi. Krzyczała, ale nie rozumiałam ani słowa. Po chwili pojawiły się dwie kobiety w białych fartuszkach i zaczęły oglądać moją twarz.
- Dzień dobry, pani Smith- przywitał się mężczyzna o siwych włosach- Valerie- odparł, uśmiechając się do mnie
Skąd znał moje imię?
- Co się dzieje?
Bałam się, bo wszyscy wiedzieli, co jest grane, a ja nie byłam wtajemniczona.
- Panienko Smith, doznała Pani urazu głowy, ale nie ma powodu do obaw. Sytuacja jest już opanowana. Cieszymy się, że wróciła do nas Pani.
Wróciłam? Gdzie byłam?
Wysilam się na mały uśmiech, ale szybko zacisnęłam usta i zmarszczyłam brwi.
- Czy ktoś powie mi, o co chodzi?
Mama siadła przy mnie i objęła palcami moje ramię.
- Nic nie pamiętasz?- zapytała szeptem
Pokręciłam głową.
Pamiętałam tylko kłótnię, potem już nic. Chyba zemdlałam.
- Straciłaś przytomność- wtrącił się lekarz- To wszystko przez stres, ale nic nie zagraża twojemu życiu.
- A zagrażało?
Westchnął, pokazując pielęgniarkom, by wyszły.
- Posłuchaj, Valerie. Twoje serce przestało pracować. To była dosłownie jedna sekunda, więc nie powinnaś się tym martwić.
Ale martwiłam się. Nie chciałam umierać, nie byłam gotowa. Musiałam zrobić jeszcze tyle rzeczy. Musiałam pogodzić się z moim przyjacielem. Musiałam zobaczyć Luke'a.
Panikowałam jak małe bezbronne dziecko w burzę, ale nie potrafiłam się opanować.
- Mamo, chcę zostać sama.
Oboje wyszli. Stali pod drzwiami i słyszałam, o czym rozmawiali.
- Na pewno nic jej nie będzie?
- Będziemy mieli na nią oko. Dzisiaj może iść do domu, ale niech Pani przywiezie ją za tydzień na kontrolę.
Przewróciłam się na bok i zamknęłam oczy. Modliłam się o sen.
********
W domu było głośno. Z głośników leciały moje ulubione piosenki, a moi bracia, tata i parę znajomych gawędzili wesoło.
Zrobili przyjęcie, bo nie było mnie jeden dzień?
- Baliśmy się o ciebie- wytłumaczyła mama
- Nie trzeba było od razu robić imprezy.
- Idź przywitać się ze wszystkimi.
Elizabeth dopadła mnie jako pierwsza. Jake nawet przyszedł i przeprosił.
Nie było Luke'a.
Czemu nie odbierał?
********
-Nie! Po prostu odejdź!- krzyknęłam najgłośniej jak umiałam.
Łzy spływały mi po policzkach. W końcu przestałam je już ścierać. Luke postawił kilka kroków w przód.
- Valerie... proszę...
Pokręciłam szybko głową. Muszę stąd uciec. Muszę uciec od niego.
- Nie.- głos mi się załamał
- Proszę.
Nie mogę mu tego wybaczyć. Nie potrafię, nie chcę, nie umiem. Po prostu nie jestem w stanie tego zrobić. Ostatnia łza popłynęła po mojej skórze.
- Przespałeś się z nią, kiedy ja walczyłam w szpitalu o życie?!
Wyolbrzymiałam, ale musiało do niego dotrzeć, co zrobił.
- Skarbie...
- Spierdalaj!- krzyknęłam i podeszłam do niego. Zaczęłam okładać go pięściami po piersiach, płacząc.- Spierdalaj! Spierdalaj! Spierdalaj ode mnie i od mojej rodziny! Spierdalaj do swojej pierdolonej Jess! Idź ją wyruchać!
Złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął.  Chciał mnie pocałować. Zanim się obejrzałam, przywaliłam mu w twarz. Z wargi skapała mu krew.
Nienawidziłam go. Tak bardzo go nienawidziłam. Zranił mnie, jak nikt przedtem. Nie bolało mnie aż tak, nawet gdy rodzice byli bliscy rozwodu. Nawet gdy Jake nie rozmawiał ze mną prawie miesiąc.
- Kocham cię.
- Wiesz w ogóle, co znaczy kochać kogoś?- spytałam, walcząc z łzami- Ty cholerny skurwielu!
Spoliczkowałam go i obróciłam się.
- Kocham cię!- krzyknął za mną
Spojrzałam na niego po raz ostatni i pokazałam mu środkowy palec.
Widziałam jak łzy moczą mu policzki. Serce mi pękło, bo nie próbował tego chować. Pokazywał mi się całkowicie.
Dotykała go.
Zrobiło mi się niedobrze.
- Spierdalaj- syknęłam
Wbiegłam do środka, omijając spojrzenia gości. Pobiegłam prosto do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zwinęłam się w dygoczącą kulkę.
Przez następne dwa miesiące wmawialam sobie, że go nienawidzę, kochając go nad życie.
********
Nie sprawdzałam rozdziału. Dodaję szybko, bo obiecałam, że jak znajdę czas to coś napiszę.
Kocham was i dziękuję za wszystko!

Należę do ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz