I guess we're done

11.4K 618 67
                                    

Minęły trzy miesiące. Trzy cholerne miesiące. Nie mam pojecia ile to godzin, minut, czy sekund, ale te kilka tygodni dłużyło mi się niemiłosiernie.

Jake ani razu nie odebrał telefonu, nie odsłuchiwał wiadomości, nie odpisywał. Po jakimś czasie jego numer przestał istnieć. Po prostu odciął się ode mnie. Myślę, że gdzieś głęboko wiem już, że to koniec i nie będę w stanie go odzyskać, ale nie potrafię w to wierzyć. Nawet jakbym chciała dla jego szczęścia i mojego dobra stracić nadzieję, nie umiem.

Luke pytał o Jake'a dwa razy. Pierwszy raz po powrocie z Orlando, kiedy to Jake nie przywitał mnie po powrocie, choć obiecał, że będzie jak wrzód na dupie, gdy tylko wysiądę z auta. Drugi raz spytał wczoraj, kiedy zaczęłam płakać, oglądając głupawą komedię. Główny bohater tak bardzo przypominał Jake'a, aż bolało.

Spojrzał wtedy na mnie i zapytał o co chodzi, a potem ni stąd ni zowąd, pojawił się temat Jake'a i pytania.

Szłam ulicą, a wiatr zwiewał mi włosy na twarz. Dzisiejsza noc była najzimniejszą ze wszystkich mroźnych nocy jakie pamiętam. Miałam wrażenie, że ktoś idzie za mną, ale towarzyszył mi jedynie własny cień.

Nagle poczułam szarpnięcie. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, a ciało zatrzęsło się i prawie straciłam równowagę.

Zdążyłam zapatrzeć się w brązowe oczy, osłonięte długimi ciemnymi rzęsami, zanim upadłam i wylądowałam prosto na prawym pośladku.

- Jasna mać!- wydarł się i szybko pomógł mi wstać- Żyjesz? Nie miałaś upaść, przysięgam.

Uniósł dwa palce do góry.

Zachciało mi się płakać. Był na wyciągnięcie ręki, ale nie mogłam go chwycić.

- Jest... spoko- szepnęłam

Nie mogłam uwierzyć, że to on, że stoi przede mną, dopóki nie spytał, czy wszystko w porządku. Nie dało się podmienić tego głosu.

- Tak- skłamałam. Bolała mnie głowa, tyłek, brzuch, a najbardziej serce. - Jakey...

- Valerie- przerwał, patrząc mi wytrwale w oczy- Kurwa- powiedział do siebie, spuszczając głowę- Co ja tu robię?

Zaczęłam panikować. Miałam szansę go odzyskać, nie mogłam tego zepsuć. Tyle rzeczy ostatnio niszczyło się przeze mnie.

- Chciałeś porozmawiać?- spytałam zdesperowanym tonem- Porozmawiaj ze mną, Jakey.

Wtedy złapał mnie mocno za nadgarstek i przysunął powoli do siebie. Na twarzy, gdzieś pośród licznych linii i delikatnych zmarszczek, czaiło się coś przerażającego, a zarazem intrygującego.

- Nie mów tak do mnie, Valerie. Nawet nie wiesz jak to boli.

Nie wiedziałam, miał rację. Do tej chwili nie myślałam o tym, jak cholernie rani go moje zachowanie, każde moje słowo. Nie zastanawiałam się, co czuł, kiedy mówiłam o Luke'u ciągle i ciągle.

- Przepraszam. Uhm...- Puścił moją rękę i odsunął się. Chciał być daleko, żebym nie była w stanie go dosięgnąć.- Więc, co zrobimy?

Westchnął, kręcąc głową, jakby dawał mi do zrozumienia, że on też nie ma pojęcia.

Jesteśmy w tym razem.

- Szczerze? Jak dla mnie, Valerie, to koniec. Nie umiem tego ciąnąć i udawać, że jestem szczęśliwy i zadowolony, bo zakochałaś się w jakimś pierdolonym motocykliście. Nie możesz mnie wykorzystywać...

- Nie wykorzystuję cię, Jake.

Czy właśnie powiedział, że to koniec?

- Robisz to!-wykrzyczał mi prosto w twarz, a ja cicho załkałam.- Val, nie płacz.

Należę do ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz