chapter 1

56.8K 1.6K 82
                                    

Biegałam jak szalona po swoim pokoju, co było dość trudne zważywszy na to, że założyłam obcasy. Pobiegłam po raz kolejny do łazienki uderzając się bokiem o drzwi.

- Cholera.

Pomasowałam ramię po czym złapałam szczotkę i zaczęłam rozczesywać jasne, brązowe włosy.

- Val! Błagam cię chodź już! - krzyknął Ash z dołu

- Chwila!

Wbiegłam z poworotem do pokoju i stanęłam przed lustrem. Obejrzałam się.

Dobra, w sumie nie jest aż tak źle.

Poprawiłam czarną prześwitującą bluzkę ze złotymi ćwiekami na ramionach. Ubrałam do tego krótkie dżinsiwe spodenki. Podbiegłam do łóżka po torebkę no i oczywiście potknęłam się i połamałam obcas.

- Ekstra. - mruknęłam pod nosem

Chrzanić szpilki!

Nałożyłam czerwone conversy pod kostkę. Złapałam torebkę i przewiesiłam ją sobie przez ramię. Wyszłam z sypialni i zbiegłam no dół. Ash stał u stóp schodów. Pokręcił z niedowierzaniem głową kiedy mnie zobaczył.

- No co?

- Czekam na ciebie dokładnie- spojrzał na zegarek- czterdzieści trzy minuty. Ile można się ubierać?

Odchrząknęłam.

- To przecież ty kazałeś mi się przebrać.

- Wybacz, że nie pozwoliłem swojej młodszej siostrze biegać z odkrytym tyłkiem przy napalonych zboczeńcach.

- Idziemy na impreze do twojego kolegi, więc raczej nie będzie tam żadnych potencjalnych gwałcicieli.

Uśmiechnęłam się do niego słodko.

Jezu jak ja lubię go wkurzać, a on tak łatwo się daję.

- Poza tym mogłam jechać z Jakiem.

- Jeszcze tego brakuje, żebyś szlajała się z Jakiem.

Wzniósł ramiona do góry w geście poddańczym.

- Jeźdzmy już.- odparł i otworzył przede mną drzwi

Ukłoniłam się dziękując. Wyszliśmy przed dom i podeszliśmy do czarnego BMW. Wsunęłam się do samochodu, a zaraz po mnie w środku pojawił się Ash. Rzucił mi jeszcze jedno złowrogie spojrzenia, po czym wsadził kluczyj do stacyjki i odpalił silnik. Ruszyliśmy wzdłuż ulicy oświetlonej wysokimi, czarnymi latarniami.

- Gdzie są rodzice?- zapytałam, żeby rozładować atmosferę

- Jak zwykle. Ojciec na spotkaniu, mama na spotkaniu.

No przecież. Od 2 lat nie spędzaliśmy ze sobą czasu. W domu rozmawiam jedynie z Ashem. No i jest jeszcze Theo. Nasz młodszy brat. Za dwa tygodnie ma ósme urodziny.

- Ej co w końcu kupujemy Theo na urodziny?

Ash przeczesał palcami blond włosy i zza ucha wyciągnął papierosa.

- Zabieram go na mecz, jak chcesz możesz iść z nami.

Puścił mi oczko i skinął głową w kierunku schowka. Przewróciłam oczami. Wyciągnęłam z niego zapalniczkę.

- Okej. W sumie dobry pomysł, nie często ci się to zdarza.

Uśmiechnęłam się złośliwie.

- Cha Cha. Zapal mi lepiej papierosa.

- Już.

Spełniłam jego prośbę. Po chwili w aucie rozniósł się zapach dymu. Ash tworzył szarę kółka, które unosiły się w powietrzu i delikatnie rozmywały.

Ble...

Otworzyłam okno i pozwoliłam, żeby zimny podmuch wiatru rozmierzwił mi włosy. Opadłam z powrotem na fotel i popatrzyłam na swojego brata, a potem spojrzałam z nienawiścią na papierosa, który znajdował się między jego palcami.

- Obiecałeś, że rzucisz.

Założyłam ramiona na piersiach.

- Poprawka, siostrzyczko. Obiecałem, że spróbuję rzucić.

Wzniosłam oczy do nieba i warknęłam na niego.

- W takim razie spróbuj.

Zerknął na mnie, po czym cmoknął zastanawiając się. Uniósł jedną brew i wjechał na podjazd przed wielkim, kremowym domem. Ash zaciągnął się jeszcze raz, a potem wyrzucił niedopałek przez moje okno.

- Dobra. Od jutra mam odwyk.

Odsłoniłam zęby w uśmiechu. Odpiął pas i obrócił się w moją stronę.

- Teraz parę zasad. Otóż...Nie gadasz z nieznajomymi, chyba, że ja będę gdzieś w pobliżu, z nikim nie wychodzisz, jak jakiś fagas się przyczepi to znajdź mnie, powiedz który się do ciebi dowalił, a ja karzę mu spadać, najlepiej byłoby gdybyś nie chodziła sama. Rozumiesz?

- Ash, nie jestem już małą dziewczynką. Jestem prawie pełnoletnia.

Uśmiechnęłam się szerzej.

- Prawie. - mruknął- Poza tym skoro rodzice nie ustalają zasad ja muszę to zrobić.

Zaśmiałam się i pokiwałam grzecznie głową.

- Będę grzeczna.

Ash przymrużył oczy.

- No ja mam nadzieję.

Odpięłam swój pas i przytuliłam mocno mojego najukochańczego braciszka. Potem jeszcze raz przytoczył zasady, których mam przestrzegać i oboje wysunęliśmy się z BMW. Pochyliłam się, żeby zawiązać sznurówkę, a kiedy się podnosiłam ktoś na mnie wpadł.

- Wiem, że jestem niska, ale to nie znaczy, że można mnie taranować.

Spojrzałam za siebie na faceta, który przed chwilą próbował mnie powalić.

Cholera... Jest całkiem wysoki, strasznie umięśniony i... Słodki Jezu. W życiu nie widziałam przystojniejszego.

Uniosłam wyżej głowę i zanurzyłam się w tych głębokich jak ocean oczach. Przełknęłam ślinę i poczułam jak cała drżę, a moje kolana robią się jak z waty. Prawie upadłam. Nieznajomy szybko chwycił mnie za biodra i pomógł mi ustać. Zaśmiał się. Przygryzłam wargę i lekko się uśmiechnęłam.

- Wszystko w porządku? - jego głos jest lagodny i delikatny niczym piórko

Pokręciłam głową i odsunęłam się trochę.

- Tak. Dzięki.

- Wybacz, że cię staranowałem.

Znów się zaśmiał.

- Nic się nie stało.

Pierwszy raz w życiu chłopka zwalił mnie z nóg i to dosłownie.

- W takim razie do zobaczenia potem. Mam nadzieję, że będę mógł później liczyć na taniec?

W gardle pojawiła mi się lodowa gula. Nie mogłam nic powiedzieć. A zazwyczaj to właśnie ja jestem tą, która może gadać o wszystkim i o niczym. Kiwnęłam nieśmiało głową na co on usmiechnął się szeroko. Pochyli się, pocałował mój policzek, który od razu zrobił się czerwony. Pomachał mi jeszcze i odszedł. Widziałam jak wchodzi do domu i znika mi z oczu.

To zdecydowanie będzie ciekawy wieczór.

Należę do ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz