chapter 37

16.4K 914 65
                                    

- Na pewno uprzedziłeś je, że przyjeżdżamy?- spytałam po raz kolejny

Luke kręcił kierownicą, wyprzedzając wleczące się samochody. Skręcił w lewo.

- Tak. Ile razy mam ci jeszcze powtarzać? Dzwoniłem do Claire i mówiłem, że przyjedziemy.

Pokiwałam głową.

Nie mogłam się doczekać ponownego spotkania z Claire i Emily. Właściwie tęskniłam za nimi. Poza tym nareszcie będę mogła zobaczyć, gdzie mieszkał Luke. Nigdy nie widziałam jego zdjęć z dzieciństwa, a on wręcz uwielbiał żartować na temat mojej dawnej fryzury, czy czapki z wiatraczkiem.

- Szykuj się na zemstę.

- Co?

Zerknął na mnie kątem oka, śmiejąc się.

- Nic, nic. Pamiętasz moją czapkę, która tak cię bawi?

Luke zmarszczył czoło. Nagle zaczął się śmiać jeszcze głośniej. Jedną rękę położył na brzuchu. Krztusił się i był już prawie fioletowy.

- O tak- wykrztusił- Ta z tym takim czymś na czubku. - Zatoczył palcem kółka nad głową.- Genialna czapka. Szkoda, że ja takiej nie mam. Moglibyśmy chodzić razem w tych czapkach i wyglądalibyśmy tak uroczo. Nie sądzisz?

Parsknęłam.

- Wyglądalibyśmy, jak idioci.

Wyobraziłam nas sobie w tych czapkach. Uroczy idioci.

- Dla ciebie żadna nowość, skarbie.

Uniosłam brew.

- Głupek.

Pacnęłam go w ramię. Niechcący strąciłam mu dłoń z kierownicy.

- Uważaj- Puknął mnie w czoło.- Prowadzę, nie przeszkadzaj mi.

- To ty mnie zagadujesz.

Skrzyżowałam ramiona na piersi.

To ja go zagadywałam. Uwielbiałam barwę jego głosu, melodyjny śmiech. Chciałam, żeby mówił cały czas, żeby opowiadał mi nieistotne historie. Chciałam go słuchać, zatracić się w dźwięku wymawianych przez niego słów.

- To ty marudzisz, marudo.

- Nie jestem marudą.

- Jesteś- sprzeczał się- Jesteś marudą, marudo.

- Jesteś głupi, głupku- przedrzeźniałam go

Zachowywaliśmy się jak dzieci. Takie chwile lubiłam najbardziej. Kiedy się kłóciliśmy o coś zupełnie bez sensu.

- Nie jestem głupkiem.

- Jesteś. Jesteś głupkiem, głupku.

Mruknął pod nosem. Samochód powoli zwalniał. Już miałam pytać, czemu jedziemy tak wolno, a on zjechał na pobocze. Zahamował i obrócił się twarzą do mnie.

Przysięgam, że tonęłam w jego oczach z każdym spojrzeniem.

- Czy chciałbyś mi wyjaśnić, dlaczego stoimy, głupku?

Rozejrzałam się. Byliśmy praktycznie w lesie. Asfalt- o ile można to, tak nazwać- był pełen zagłębień i nierówności. Auto przejeżdżało raz na kilka minut.

Westchnęłam.

- Dostanie ci się za tego 'głupka'.

Zbliżył się i ułożył dłoń na mojej szyi. Zostawił kilka pocałunków na moich policzkach, czole i nosie. Musnął usta. Rozchyliłam wargi, domagając się prawdziwego pocałunku.

Należę do ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz