- Pobudka, pobudka!- krzyknął Ash, wskakując na moje łóżko.
Warknęłam zirytowana w poduszkę i obróciłam się na drugi bok. Miałam nadzieję, że ten idiota wyjdzie z pokoju, tak szybko jak się pojawił i pozwoli mi w spokoju znaleźć się znów w objęciach Morfeusza. Jednak on rozłożył się wygodnie na materacu i wydał z siebie cichy pomruk.
- Nie masz zamiaru wstać, mam rację?
- Chyba po raz pierwszy w życiu, braciszku- mruknęłam- Jakie to uczucie mieć rację?
Wsunął się pod kołdrę, przeciągając ją na swoją stronę.
- Genialne. Mówię ci. A tak poza tym jest śniadanie i.. to chyba dość ważne, bo rodzice zarządzili zebranie rodzinne.
Przeciągnęłam się ospale i wreszcie na niego spojrzałam.
- Po co? Nie robiliśmy zebrania rodzinnego od wieków.
Dawniej na zebraniach omawialiśmy najważniejsze sprawy dotyczące naszej rodziny. Decydowaliśmy wtedy, gdzie wybierzemy się na wakacje lub jaki film obejrzymy danego wieczoru.
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale skoro oboje jeszcze nie wyszli z domu, to znaczy, że to cholernie ważne. Dlatego- ziewnął- podnoś dupę i schodź na dół.
- Tak jest!- zasalutowałam
******
Opłukałam twarz i związałam włosy w koka na czubku głowy. Wyszłam z pokoju, zeszłam po schosach i skierowałam się do jadalni.
Siedzieli przy stole. Rodzice na przeciwnych krańcach stołu, a Ash i Theo obok siebie. Nikt nic nie mówił. Milczeli, rozglądając się po pomieszczeniu. Coś musiało się stać. Może się przeprowadzamy? Może El jest w ciąży? Jasna cholera..
- Dzień dobry wszystkim- westchnęłam cicho, opadając na krzesło
Mama była ubrana w czarną, elegancką sukienkę, sięgającą do kolan. Jej włosy były idealnie ułożone, jak zawsze. Ojciec założył białą koszulę i szarą marynarkę. Nie patrzyli na siebie.
Theo jadł swoją grzankę, a Ash obserwował uważnie rodziców.
- Więc..- zaczął tata- Mamy wam do powiedzenia ważną rzecz- mówił przez zaciśnięte zęby
Kiedy skończył, spojrzał na mamę, jakby dawał jej znać, że teraz to ona ma zabrać głos. Odchrząknęła i zaczęła bawić się łańcuszkiem na szyi. Robiła tak zawsze, gdy się denerwowała.
- Tak- szepnęła. Potem przełknęła ślinę i podniosła wzrok. Zerknęła na ojca, ale ten odwrócił szybko wzrok- Nie chcieliśmy tego, ale czasem nie ma innego wyjścia.
Widziałam jak ojciec się napiął, a mama zamyka oczy.
- Chodzi o moje urodziny? Nie kupicie mi prezentu, bo byłem niegrzeczny?- spytał poddenerwowany Theo
- Nie. Dostałeś już przecież grę, prawda? Zresztą to nie ma nic do rzeczy. Idziesz z Ashem i Valerie na mecz.- powiedział tata, zaciskając pięści na stole
- Naprawdę?- wykrzyknął Theo
- To miała być niespodzianka, tato.- Ash przewrócił oczami
Tata wydawał się być coraz bardziej zły i zdenerwowany.
- W każdym razie- Potarł ręką czoło. Wyglądał na zmęczonego.- Musimy wam coś powiedzieć.
Wtedy mama spojrzała prosto na mnie. Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy zobaczyłam jej zeszklone oczy. Była smutna i pokazywała to całą sobą. Nigdy tego nie robiła. Nie pokazywała nam co czuje. Teraz praktycznie płakała.
CZYTASZ
Należę do ciebie
Romance-Nie! Po prostu odejdź!- krzyknęłam najgłośniej jak umiałam. Łzy spływały mi po policzkach. W końcu przestałam je już ścierać. Luke postawił kilka kroków w przód. - Valerie... proszę... Pokręciłam szybko głową. Muszę stąd uciec. Muszę uciec od nieg...