chapter 36

14.6K 946 39
                                    

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Otworzyłam powoli jedno oko, potem drugie. W pokoju było ciemno. Granatowe ściany nie przypominały ścian w mojej sypialni. Rozejrzałam się. Po chwili już wiedziałam, gdzie jestem.

- Czujesz to?- powiedział Jake, uchylając drzwi

Uśmiechał się, niosąc w ręce szklankę z wodą. Siadł na łóżku obok mnie. Podciągnęłam wyżej kołdrę.

- To kac- zaśmiał się

Podał mi szklankę. Upiłam łyka i posłałam mu groźne spojrzenie.

- Dzięki. Jesteś taki pomocny.

Przewróciłam oczami.

- Jak się spało?

- W miarę.- Przeciągnęłam się i dopiero wtedy, zdałam sobie sprawę, że mam na sobie jego koszulkę.- Chwila. Gdzie ty spałeś?

- Na podłodze. Ty zajęłaś całe łóżko, więc została mi podłoga.

Odetchnęłam. Luke, by go zabił, jakby się dowiedział. Nawet jeśli do niczego nie doszło, zabiłby go.

- Czemu mam na sobie twoją koszulkę? Gdzie moje ciuchy?

- Pomyślałem, że w tym będzie ci wygodniej.- Puścił mi oczko.- Spokojnie. Przysięgam, że nie patrzyłem.

Uśmiechnęłam się lekko, chociaż nie było mi do śmiechu. Dziwnie się czułam, leżąc w jego łóżku, przykryta jego kołdrą, ubrana w jego ubrania. Byliśmy blisko, od zawsze. Ale teraz czułam się nieswojo, nie na miejscu. Było mi niezręcznie. Cisza między nami doprowadzała mnie do szału, a kiedy mówił, miałam ochotę uciec i się schować.

- Weź prysznic, bo śmierdzisz. A potem odwiozę cię do domu.

- Nie śmierdzę- zachichotałam, na szczęście nie był to nerwowy śmiech

Spojrzał mi w oczy, zarumieniony, uśmiechając się od ucha do ucha. Przełknęłam ślinę.

- Śmierdzisz, kotku. Wierz mi. Cholernie.

Zaczął się śmiać. Może z mojej miny, może ze swoich słów.

Myślał, że nie pamiętam. Że nie pamiętam, tego jak wczoraj próbował mnie pocałować. Inaczej nie mówiłby tak do mnie. Byłby zakłopotany, nie wyglądał na takiego.

- Zostawiam cię z łazienką sam na sam- powiedział, wstając i klaskając w dłonie- Zrobię śniadanie.

Wyszedł, nie spoglądając w moją stronę. Widziałam, jak rękoma przesunął po włosach, a potem zacisnął je w pięści. Kiedy trzasnął drzwiami, podniosłam się pomału, zabrałam sukienkę z komody i ruszyłam szybko do łazienki, nie chcąc na niego wpaść

******

Jake spytał, czy może wejść, a ja go spławiłam. W niemiły sposób. Pewnie jemu nie wydawał się chamski, ale ja wiedziałam, że go okłamałam. Kłamstwo jest chamskie.

Powiedziałam, że mamy rodzinną kolację z okazji rocznicy rodziców. Ich rocznica będzie za dwa miesiące, ale on nie ma o tym pojęcia i niech tak zostanie. Było mi głupio patrzeć mu w oczy albo przez przypadek go dotknąć. Źle się czułam z myślą, że mój najlepszy przyjaciel może coś do mnie czuć. 

Chciał mnie przytulić na pożegnanie, ale tylko skinęłam głową i wyszłam z auta zanim zdążyłby mnie zatrzymać.

- Śpieszę się- kłamałam- Zadzwonię.

Nie miałam zamiaru dzwonić. Ciężko mi z nim rozmawiać.

- Val, co jest?- spytał, wychylając się przez okno

Należę do ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz