chapter 34

19K 1K 72
                                    

Szkoła nie powinna zaczynać się tak wcześnie. Zwłaszcza wtedy, kiedy jedyne o czym myślisz to przerwa wiosenna. Przerwa wiosenna i twój chłopak, który od samego rana zarzuca cię masą smsów.

Zadzwonił dzwonek, a gromada licealistów rzuciła się do małych, kwadratowych drzwi.

- Smith!

Obróciłam się na pięcie i wpadłam prosto na czyjś tors. Uniosłam głowę i myślałam, że zemdleję ze szczęścia.

- O mój Boże!- pisnęłam

Mój najlepszy przyjaciel, Jake Jackson, który kilkanaście tygodni temu wyjechał do ojca do Australii, stał przede mną. Z szeroko rozchylonymi wargami, okalającymi białe, błyszczące zęby. Brązowe loki były w nieładzie, jak zawsze. Wydawało mi się, że ćwiczył trochę, bo jego mięśnie wydawały się większe.

- Jestem twoim Bogiem, skarbie- prychnął

Pchnęłam go, śmiejąc się. Złapał mnie za nadgarstek, w momencie gdy moja dłoń zetknęła się z jego ramieniem.

Brązowe tęczówki przez chwilę wpatrywały się w moje oczy, a potem nagle przycisnął mnie do siebie. Oparłam policzek na jego piersi.

- Tęskniłem, wiesz?- mówił cicho w moje włosy- U mojego ojca było tak kurewsko nudno. Codziennie chodziłem na siłownię, bo nic lepszego nie mogłem robić.

- A tak się cieszyłeś wyjeżdżając. Codziennie imprezy, dziewczyny na jedną noc i alkohol- próbowałam naśladować jego głos

Zaśmiał się głośno, czym przykuł uwagę uczniów, chodzących niczym cienie po korytarzu.

- Cóż, moje plany nie wypaliły- wzruszył ramionami- Przynajmniej trochę przypakowałem.

- Tylko trochę.

Wytknęłam mu język. Zrobił coś, co robił gdy byliśmy dziećmi. Chwycił mój język palcami i zaczął się śmiać, jak szaleniec z horroru.

- Przyznaj, że widać, że przypakowałem.

Pokręciłam głową.

- No dawaj.

Zaczął ciągnąć język, zmuszając mnie do łażenia za nim.

- Dobra- sepleniłam- Przyznaję.

Kiedy mnie puścił, pacnęłam go w ramię i zawyłam cicho.

- Boli?- zapytał, gryząc wargę, żeby się nie śmiać

- Tak- powiedziałam. Czułam jakby mój język miał zwiędnąć i wypaść mi z buzi.- Cholera, nienawidzę cię.

Śmiał się, idąc przy moim boku przez korytarz. Śmiał się, kiedy uchylałam szerokie drzwi, dające wolność i spokój od nauki. Schodziłam ze schodów, mordując go wzrokiem, a jego śmiech wciąż torturował moje uszy.

- Val- powiedział, kiedy się uspokoił- Żelazna dziewico!

Parsknęłam. Kilka par oczu, skierowało się na naszą dwójkę.

- Już nie dziewico- odparłam i ruszyłam pewnym krokiem przed siebie

Chwilę później odwrócił mnie gwałtownie, kładąc rękę na moim barku.

- C-co?- jąkał się- Nie piernicz, Val. Przepraszam za ten język, wiem, że tego nie lubisz. Ale, cholera, błagam już mnie tak nie strasz.

- Wybaczam ci, ale, cholera, nie pierniczę- posłałam mu zwycięski uśmiech

Rozejrzałam się, podczas, gdy Jake podnosił szczękę.

- Kurwa- mruknął

Zachichotałam.

Należę do ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz