Rozdział III

360 24 4
                                    


Ani w żadną inną sobotę, jeśli chodzi o ścisłość

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ani w żadną inną sobotę, jeśli chodzi o ścisłość. Za każdym razem, jak się u nich zjawiała, czuła jakby ktoś zdejmował jej ciężar z ramion i mogła wreszcie odetchnąć i się odprężyć. To było jak... wyjście z gęstej, zimnej mgły na oślepiające, ciepłe słońce.

Różnica w czasie redukowała cały weekend do praktycznie jednego dnia razem, dlatego też zarówno ona jak i jej rodzice przedkładali mało komfortowe, za to szybkie świstokliki międzynarodowe ponad bardzo wygodny Inter-Portal. Co prawda perspektywa przejścia dziesięciu tysięcy mil w dziesięć sekund była szalenie atrakcyjna, lecz znajdował się w Ministerstwach obu krajów i cała procedura zajmowała sporo czasu.

Ponieważ Hermionie łatwiej było zaakceptować zmianę rytmu snu (tudzież jego brak), na ogół to ona przenosiła się do Grange, miasteczka koło Brisbane, w którym mieszkali rodzice, oni zaś od czasu do czasu brali kilka dni urlopu i wtedy z jej pomocą korzystali z Inter-Portalu i zjawiali się w Londynie.

Ziewając, Hermiona szybko się umyła i ubrała w podkoszulkę i krótkie spodenki, pogłaskała na pożegnanie śpiącego na łóżku Krzywołapa i przewiesiwszy przez rękę nieśmiertelną, wyszywaną koralikami torebkę odwinęła kilka warstw tkaniny, w której znajdował się świstoklik.

Tym razem był to pusty, niezbyt czysty foliowy woreczek. To się nazywa „licencjonowane śmieci międzynarodowe"... Przewróciwszy oczami nabrała powietrza, spięła się i sięgnęła po niego. Ledwie jej palce musnęły plastik, poczuła ostre szarpnięcie za pępek. Świat natychmiast wybuchł rozmazaną smugą i dziesiątki, setki, tysiące mil zaczęły przemykać koło niej z ogłuszającym rykiem.

Lecz zanim zdążyła odetchnąć, było już po wszystkim. Upadła wprost na łóżko w jej pokoju, a sprężyny aż jęknęły w proteście.

Hermiona również jęknęła. Lądowanie na łóżku było o wiele lepsze niż na trawniku w ogródku, na który na początku ustawiany był świstoklik, ale nadal nie należało do przyjemności. A może po prostu materac jest za twardy.

Nauczona doświadczeniem podniosła się powoli, równie powoli otworzyła oczy i czekając, aż przyzwyczają się do niemal oślepiającego światła za oknem, rozejrzała się dookoła.

Pokój był malutki – było w nim miejsce na jednoosobowe łóżko, bardzo skromne białe biureczko pod oknem oraz wbudowaną w ścianę na wprost szafkę, w której trzymała trochę ubrań i bielizny.

Gdy wzrok przystosował się do światła, Hermiona wyciągnęła z torebki różdżkę i wsunęła do tylnej kieszeni spodenek, torebkę odłożyła na krzesło przy biurku i ziewając wyszła do salonu.

Jej ojciec siedział na kanapie i czytał gazetę. Na jej widok odłożył ją i wstał, by się przywitać. Zmarszczki w kącikach oczu, tak zwane „kurze łapki", które sprawiały, że zawsze wyglądał na uśmiechniętego jeszcze się pogłębiły i wręcz promieniał radością.

HGSS Trzeci Raz - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz