Rozdział XVII

179 22 23
                                    


- Albo po przejechaniu się windami w Ministerstwie zachwycają cię wszystkie, które nie szarpią i nie podzwaniają łańcuchami – dodała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Albo po przejechaniu się windami w Ministerstwie zachwycają cię wszystkie, które nie szarpią i nie podzwaniają łańcuchami – dodała. – Dobry wieczór.

Dris spojrzał na dźwig, który zatrzymał się łagodnie na parterze czy pierwszym piętrze – ciężko to było ocenić i elegancko ubrani ludzie zaczęli z niego wysiadać.

- Coś w tym jest – przyznał. – Chodź, idziemy.

Dris przepuścił w drzwiach starszego pana i wszedł do środka pierwszy, co znów wywołało u niej uśmiech, bo przypomniała sobie dyskusję sprzed kilku lat z dość wiekowymi znajomymi rodziców na temat tego, że nie zawsze kobieta ma pierwszeństwo. Dowiedziała się wtedy, że przepuszczanie kobiet do restauracji przodem to błąd, bo to właśnie mężczyzna powinien wejść pierwszy – zasada ta wzięła się z dawnych czasów, gdy wejście do baru czy gospody mogło skończyć się oberwaniem nadlatującym krzesłem. Tak samo w sytuacji, gdy drzwi otwierały się do środka – nie należało ich popychać, przepuszczać pań i patrzeć, jak drzwi wracają i uderzają je w twarz.

W niemagicznym świecie zasady savoir-vivre w dużej mierze przestały obowiązywać, w czarodziejskim wciąż były bardzo popularne, ale Hermiona nigdy nie przykładała do nich wagi (a gdyby przykładała, lata przestawania z Harry'm i Ronem – zwłaszcza z Ronem! – skutecznie by ją z tego wyleczyły). Teraz więc uśmiechnęła się tylko dlatego, że zastanawiała się, czy Dris postąpił tak z powodu znajomości zasad, lecz coś jej mówiło, że raczej nie.

Od wejścia otoczył ich tak mocny zapach, że Hermiona mogła przysiąc, że tuż obok palona jest właśnie kawa. Że za ścianą stoją olbrzymie piece, w których na różnych poziomach prażą się ziarenka, stopniowo zmieniając kolor z białożółtego na beżowy, potem brązowy, aż wreszcie stają się niemal zupełnie czarne. Lubiła wyobrażać sobie, że co jakiś czas ktoś je otwiera – wtedy z pieca bucha gorąc i wspaniały aromat. I ten ktoś przegarnia ziarna olbrzymimi drewnianymi grabiami, pilnując by wypaliły się równomiernie i by wydobyć z nich kwintesencję smaku i aromatu.

A potem parujące czarne ziarna przesypuje się do wielkich płóciennych worków. Ktoś inny otwiera je, zanurza ręce w czarnym złocie i przesypuje je do drewnianego młynka, a następne przy wtórze chrzęstu miażdżonych ziaren obraca korbką, aż w szufladce na dole zbierze się miałki proszek...

- Wspaniale pachnie – zauważyła z rozmarzeniem, wdychając głęboko powietrze.

- Pewnie dlatego aż tyle tu osób – stwierdził na to Dris.

O tej porze było to całkowicie normalne, na szczęście spora kolejka do kasy przesuwała się bardzo szybko i ledwie mieli czas zdecydować się, co zamówić. Hermiona kupiła sobie cappuccino, Dris herbatę, wziął garść saszetek z cukrem i przeszli na tyły kawiarni, gdzie udało im się znaleźć wolny stolik.

- Wiem, że nie możesz mi powiedzieć dokładnie, jak minął dzień, ale tak ogólnie? – zagadnął, rozrywając dwie saszetki naraz.

- No niestety - odparła, również sięgając po cukier. – Ale ogólnie bardzo dobrze.

HGSS Trzeci Raz - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz