Zbliżamy się do końca... co chyba widzicie po nagłówku. Życzcie szczęścia wszystkim Waszym ulubionym bohaterom, bo będą go potrzebować!
Przy okazji wielkie podziękowania dla DarkLordsBety za cenną pomoc. Bez Ciebie ten rozdział na pewno nie trzymałby się kupy!
-----------------
nie istniało żadne przeciw zaklęcie, ale ponoć ten cholerny Arab był cwany i z nim wszystko było możliwe.
Dlatego wszedł do środka, dał przed siebie jeden krok...
Bardzo dziwny krok.
Świat zwolnił i przyspieszył jednocześnie.
Lucjusz patrzył, jak ściany i szafy po bokach zmieniają się w rozmytą wstęgę, ciało i on podjeżdżają do przodu lub może to dywan przemyka pod stopami kolorową plamą, zaś drzwi na końcu korytarza przybliżają się raptownie ku niemu niczym rozpędzona lokomotywa; w uszach słyszy szum krwi, dudnienie, skowyt za późno zaciśniętych hamulców, a wszystko trwa i trwa...
I zanim udaje mu się odetchnąć czy choćby poruszyć ręką, zanim jego zamieniony w papkę umysł każe mu uciekać, ciało znika, dywan znów kłuje w oczy ciemnymi wzorami, zaś skądś, nie wiadomo skąd pojawia się biały cień i rzuca się ku niemu z prędkością atakującego węża...
Błysk trwał mgnienie oka.
Ułamek sekundy potem lewą pierś przeszył ból i Lucjusz jęknął głucho.
- Żegnaj, przyjacielu – powiedział Dris, wyrywając mu różdżkę.
Lucjusz odruchowo poruszył palcami, lecz jego ciało zajęte już był czymś o wiele ważniejszym. Palącym ogniem, który rozlał się po całej klatce piersiowej.
Obaj spojrzeli równocześnie na głęboko wbity w nią nóż. A potem na czerwone rozbryzgi na białej szacie Araba.
Krew... Twoja krew... Z twojej... twojego... Z...
Ogarnięty paniką, rozpaczliwą pogonią za uciekającym życiem i porażającą świadomością nadchodzącego końca umysł ledwo za czymkolwiek nadążał. Próbując uspokoić rozrywane kłującym bólem serce, zaczerpnąć rwący się oddech, zapanować nad sobą, zatrzymać wszystko i żyć, ŻYĆ, na Merlina ŻYĆ!!! Lucjusz nieporęcznie sięgnął do rękojeści i nie poczuł nawet stuknięcia w czubek głowy ani lodowatych strumyczków ściekających mu po karku.
- Silencio – mruknął Dris, wskazując znikającego powoli mężczyznę jego własną różdżką.
Krew przesiąkła już przez koszulę i frak, lecz gdy strzelił palcami i dżambia znikła, ujrzał jeszcze jak z rany chlusnęły czerwone strugi, a zaraz potem górna połowa ciała przybrała kolory ściany za nią.
Dris cisnął różdżkę w bok, krótkim ruchem ręki odrzucił w kąt konającego Malfoya i dopiero, gdy nie było już go widać przysunął do ust zaciśniętą prawą pięść, szepnął zaklęcie i powoli otworzył.
CZYTASZ
HGSS Trzeci Raz - Zakończone
Mistero / ThrillerPodążając tropem dziwnego zgonu w Hogwarcie, Hermiona Granger i Severus Snape odkrywają, że ktoś manipuluje społeczeństwem, narzucając mu własne wizje świata i pragnienia. Starając się go powstrzymać zdają sobie sprawę, że PEWNYCH pragnień wcale nie...