Rozdział XXVI

163 21 13
                                    


To zaś znaczyło, że miał alibi – właśnie o to mu chodziło i dlatego nie zamykał drzwi na klucz czy nie wywieszał kartki „nie przeszkadzać"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To zaś znaczyło, że miał alibi – właśnie o to mu chodziło i dlatego nie zamykał drzwi na klucz czy nie wywieszał kartki „nie przeszkadzać". I jak zwykle miałeś szczęście!

Podwójne, a raczej potrójne! Gdyby do Azkabanu poszedł ktoś, kogo nigdy nie spotkał osobiście, nie mógłby przejąć jego jaźni, ale padło na Gawaina. Żadna szkoda, nigdy za nim nie przepadał.

No i udało mu się zablokować Gusa.

A raczej miało mu się udać, bo do tego brakowało jednego króciutkiego spotkania.

Zamykając drzwi na klucz obrócił się w myślach w przeciwną stronę i drżąc z niecierpliwości spojrzał na środek gabinetu.

Podmuch wiatru narysował lekką kreskę na grubej wykładzinie i błyskawicznie przemienił się w spiralę – najwyraźniej Ifryt wyczuwał, że jego Panu się spieszy. Sypnęło gorącym, brązowym piaskiem i w kilka sekund uformował się wir sięgający niemal sufitu. Widząc jak porwał dokumenty z biurka i przewrócił kałamarz, Dris skrzywił się – będzie musiał potem posprzątać.

Zerknąwszy na drzwi, zza których dobiegł go jakiś hałas krótkim ruchem ręki zatrzymał wir i zaprosił do siebie Ifryta.

- Człowiek, który został przed Azkabanem – warknął cicho po arabsku. – Pozbądź się go. Jak chcesz, ale ma to być zrobione błyskawicznie i nie ma prawa zostać po nim żaden ślad. Potem wracaj szukać tego, którego ostatnio kazałem ci zabić. Yalla!

Kolejny podmuch wiatru szarpnął zasłonami, zakołysał liśćmi palmy i zgasił dwa jarzące się punkciki. Jeszcze tylko zawirował mocno, zabierając ze sobą piasek.

Dris przekręcił klucz w zamku, wyciągnął kartkę i śmiejąc się bezgłośnie wrócił do biurka.

Zanim posprzątał bałagan, temperatura w gabinecie zdążyła opaść, ale jego wciąż rozgrzewało poczucie triumfu.



Morze Północne, Azkaban

Minuta później

Znając miejsce z umysłu swojego Pana Ifryt pojawił się niedaleko lądu. 

Wpierw na mocno pofalowanym morzu pojawiła się ciemniejsza okrągła plama. W jednej chwili zburzyła odwieczny rytm fal, zakręciła nimi potężnie i w kilka sekund na powierzchni wody uformowała się spirala.

Znikąd sypnęły tumany rozgrzanego piasku i niemal natychmiast w gęstym mroku, gdzieś gdzie morze stykało się z niebem błysnęło i równocześnie rozległ się suchy, przerażający trzask, który trwał i trwał...

Tymczasem spirala rozszerzała się z każdym obrotem coraz mocniej, a niewielkie początkowo wgłębienie pośrodku pogłębiało się, otwierając ziejący w głąb morza lej. Piach zbił się z kroplami wody, tworząc olbrzymi lej o potężnych splotach, które ze wściekłym rykiem obracały się z szaloną prędkością 200 mil na godzinę*.

HGSS Trzeci Raz - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz