Pływałam niedaleko rafy, podziwiając stworzenia, które widzę tu prawie codziennie, jednak zawsze robią na mnie takie samo wrażenie. Wiem, że siedzę czasami tutaj zbyt długo, ale życie podwodne jest piękne. Nie ma w nim oszustów.
-Długo jeszcze będziesz gapiła się na kamienie w rafie? - moją "minutę" w raju przerwał Ao'nung.
-Zabronisz mi? Też tu mieszkam, a te stworzonka są przynajmniej miłe w odróżnieniu do ciebie. - syknęłam głosem pełnym ignorancji.
-Nie, nie zabronię Ci, ale matka chce żebyś pokazała się w domu. Mówi że musicie porozmawiać. - powiedział arogancko Ao'nung.
-Dobrze pójdę, ale nie musiałeś przyprowadzać całej swojej bandy, żeby powiedzieć mi to. - powiedzialam, po czym zawołałam mojego Ilu.
Ta część rafy była trochę dalej niż się spodziewałam.Wsiadlam na Yonji i odpłynęłam. Mimo że byłam daleko od lądu, to nie zajęło mi to długo. Weszlam do naszej chatki i spotkalam się z krzykiem ojca:
-Gdzie żeś się podziała? Szukaliśmy cię i wysłaliśmy Ao'nunga żeby cie znalazł. Widać użył dobrej metody. - wskazał za mnie, a tam stał mój brat, przysiąc bym mogła że został tam razem z Rotxo i innymi.
-Oglądała kamienie na dnie rafy. - odpowiedział kąśliwie na pytanie Ao'nung.
-Sam oglądałeś kamienie! - wrzasnęłam- Ja przynajmniej mam jakieś pożyteczne zajęcie!
Sprzeczaliśmy się jeszcze chwilę, puki ojciec nam nie przerwał:
-Już dość waszych sprzeczek! Neylani czy to prawda, że oglądałaś bezczynnie skały rafy?
-Nie. Zaznajamiałam się z gatunkami stworzeń morskich, to moje ulubione zajęcie, by uciec od mojego brata i jego kolegów. - odparłam
-Dobrze, nie będzie Ci więcej przeszkadzał, przynajmniej kiedy widzę. Możesz dalej podziwiać ryby i inne, ale proszę przychodź, choćby coś zjeść. - powiedział Tonowari.
-Nie ma sprawy. - posłałam mu delikatny uśmiech, na co odpowiedział tym samym.
Wróciłam do wody, jak ja kochałam to uczucie kiedy znajdujesz się w środku innego świata i lewitujesz nad ziemią. Kątem oka ujrzałam coś dużego. Poruszało się w moim kierunku, trochę się wystraszyłam, ale nie miałam czego. Miałam trochę zamglone oczy. Jak mogłam nie dostrzec, że to Yonji. Podpłynęła do mnie i wydała przyjazne piśnięcie połączone z klekotem. Widzialam jednak w jej oczach strach, jakby czegoś się przestraszyła, więc złapałam się jej i pozwoliłam jej kierować. Ku zdziwieniu zaprowadziła mnie do Drzewa Dusz. Nie rozumiałam dlaczego mnie tu sprowadziła. Bałam się dalej iść, a może to przez to że nie chciałam? Nie wiem, ale wolałam stamtąd odpłynąć i nie przebywać tam ani minuty dłużej.
Nie wiem ile minęło od momentu wejścia do wody, ale nie czułam się ani trochę zmęczona. Nie mam pojęcia również o tym czy rodzice są na mnie wściekli czy rozumieją całą sytuację. Ale mimo wszystko to są moi rodzice i nie powinnam się ich bać, i tego nie robię. Jednak spotkanie Rotxo na plaży nie było przyjemne, całą sytuację pogarszał półmrok na dworze. Słońce już zaszło, ale nie zrobiło się jeszcze ciemno, wiec bez problemu rozpoznałam przyjaciela brata. Podszedł do mnie i szturchnął w ramię. Nie jestem pewna co miał na myśli robiąc to, ale chyba chciał dostać za to w mordę.
-Co ty tutaj robisz, o tak późnej porze? - po dłuższej chwili milczenia odważył się zapytać.
Nie miał pewnej miny, raczej zrozumial spojrzenie jakie mu posłałam, widzę że się przestraszył, ale nie chce tego dać po sobie poznać. Wolalabym jednak, żeby nie domyślił się co planuje zrobić jak się nie odczepi.
-Wyszłam z wody, nie widać? - odpowiedziałam po chwili namysłu, mój to nie był zbyt miły.
-Dobrze, dobrze nie wściekaj się. Chce cie zapytać o jedną rzecz. - mruknął - Miałabyś ochotę pokazać mi, co kryje nasza rafa i przy okazji popływalibysmy na naszych Ilu, skoro tak dobrze znasz nasze morze. Może mnie czegoś nauczysz.
Nie odzywałam się przez chwilę. Szczerze wolałabym się na to nie zgadzać, ale zdrowy rozsądek powiedział coś innego. Kiedy zadał to pytanie, na myśl od razu nasunęła mi się wizja tego, co by zrobił gdybym mu odmówiła. Postanowiłam od razu wyrzucić ją z głowy. Nie chciałam, żeby coś mi bardziej zepsuło humor. Byłam zmęczona i jedyne o czym teraz marzyłam, to słodki sen, który przyjdzie szybko.
-I tak nie mam co robić, więc pójdę, nie mam nic lepszego do roboty. Może uda mi się coś wpoić do twojego tępego móżdżka. - urwałam tutaj na chwilę odpowiedź, uświadamiając sobie przecież, że nie powiedział kiedy się spotykamy - To co jutro?
-Dostosuję się do ciebie - odpowiedział Rotxo - Będę czekał niedaleko skał na wybrzeżu, wiesz tych największych.
-Masz na myśli nasze niezbyt duże klify?
-Tak, te przy pustej chatce. - potwierdził
-Dobrze pasuje mi, przyjdę chwilę po lunchu.
-To jesteśmy umówieni. - uśmiechnął się do mnie szczerze, jednak nie otrzymal nic prócz pustego spojrzenia wzamian.
Widziałam że Rotxo weźmie to spotkanie za randkę, przecież wiem że wpadłam mu w oko, ale nie mam zamiaru się z tego cieszyć. Nie chciałabym go znać, ale jeżeli już to nie na takim poziomie. Nie lubię go przyłapywać jak patrzy się na mnie tymi ślepiami wypełnionymi miłością. Wracając, jeżeli on uważa to za randkę, to mam dla niego złe wieści, bo ja biorę to za zwykłe koleżeńskie wyjście, takie jakie on ma z moim bratem - no może trochę mniej "agresywne".
Usiadłam na piasku w pełnym mroku, nie widziałam prawie nic, prócz gwiazd odbijających się w tafli wody. Uwielbiałam na nie patrzeć. Siedziałam na moim miejscu w skupieniu i ciszy. Jednak ktoś mi to zakłócił. Mogłam się spodziewać, był to Rotxo.-Jeszcze nie idziesz odpocząć do domu? - zapytał
-Nie. - odpowiedziałam zimno
-Jesteś na mnie zła? - ponownie zadał pytanie
-Nie, poprostu zakłóciłeś mi spokój. Co do wspólnego pływania - przerwałam - Czy Tsireya mogła by też przyjść, jeżeli ci to nie przeszkadza?
-Nie przeszkadza mi to - uwierzyłam w jego słowa, choć widziałam w jego oczach zawód i delikatny smutek, jednak po chwili wyparował.
-Świetnie, jeżeli teraz pozwolisz, chyba wrócę do chatki, bo padam z nóg.
-A jeżeli ty pozwolisz, to cię odprowadzę. - chyba nie przeszkadzało mu to, że jego dom jest z drugiej strony osady.
-Nie przeszkadza mi to.
Szliśmy w ciszy. Zgodnie z jego słowami odprowadził mnie do domu i przytulił na pożegnanie. Następnie odwrócił się i pomaszerował w przeciwną stronę. Zanim zasnęłam miałam natłok myśli w głowie. Między innymi o tym dlaczego przy mnie Rotxo jest innym człowiekiem niż przy mnie i jego kolegach. Niestety nie znałam odpowiedzi na te pytania, ale uświadomiłam sobie, że tacy w większości są chłopcy. Na przykład mój starszy brat, przy kumplach udaje pewnego siebie i nie jest miły dla mnie, czy Tsireyi, ale kiedy jest w domu tylko pośród naszego towarzystwa, to zmienia się w zupełnie inną osobę. Czasami nie poznaje go, jakby to nie był mój brat. Pod wpływem tych myśli zasnęłam, nie pamiętałam na czym skończyłam, tylko pogrążyłam się w słodkim i tak bardzo upragnionym śnie.
_________________________________________________---------------------------------------------------------------------------
Hejka, to dopiero prolog, mam nadzieję że narazie nie jest taka zła. Jeżeli są jakieś błędy to napiszcie mi o nich, postaram się je naprawić. Zapewniam was, że akcją jeszcze się rozwinie. Jeżeli ktoś jest ciekaw, to ta część ma 1140 słów. ___________________🤍💙🤍______________________
CZYTASZ
Avatar: I can't live without you
RomanceOna - Córka wodza klanu Metkayina, tak naprawdę nigdy nie doceniana. Nigdy nie znalazła prawdziwego szczęścia. Chyba że mówimy o nim. On to wszystko zmienia. On - Syn byłego wodza klanu Omaticaya. Przybywa do wioski na wodzie w celu schronienia i...