Rozdział 21

413 20 3
                                    

~Znów mogłam być tylko jego

~Znów mogłem być tylko jej

Promienie wschodzącego słońca uderzyły w moje powieki automatycznie mnie budząc. Jeszcze nigdy tak dobrze nie spałam. Odchyliłam nieco głowę, by zobaczyć twarz Neteyama nade mną. Kiedy spał wyglądał tak bezbronnie. Na jego twarzy były wtedy wypisane wszystkie uczucia i przeżycia. Obróciłam się tak, by leżeć na brzuchu i dalej go obserwować. Kiedy znowu upewniłam się, że śpi podsunęłam się o drobinę wyżej. Spojrzałam na niego z góry. Nasze twarze dzieliły centymetry. Zetknęłam nasze czoła i wzięłam głęboki wdech.

-Nie za dobrze Ci, księżniczko? - to określenie w jego wydaniu było jak miód dla moich uszu.

-Mi jest bardzo dobrze. - odsunęłam moją twarz od jego i spojrzałam w jego śliczne żółte oczy.

-A wiesz że mi też?

-Co my właściwie robimy? Jesteśmy przyjaciółmi! - dotarła do mnie powaga tej sytuacji

-Może kimś więcej niż przyjaciele?

-Słuchaj, cała ta sytuacja z Ka'ydelem, to nie jest przypadek. Tak jakby mój ojciec się w to zamieszał. - ignorowałam jego wcześniejszy cichy komentarz, mimo motyli w brzuchu które cały czas latały jak w zegarku.

-To już słyszałem, ale co zrobił?

-Jakby mam z nim stworzyć więź jak dorosnę, ale przysięgam Ci na Eywe, że ja nie chce.

-Ja też nie chcę. On nie jest dla ciebie odpowiedni.

-Może powinniśmy iść do wioski?

-To jeden z najlepszych pomysłów od rana.

Skoro dostałam zgodę na działanie, wstałam i poczekałam na Neteyama. Wracaliśmy śmiejąc się z błahych rzeczy. Lubiłam takie rozmowy. Nie były bardzo zobowiązujące, ale też nie byle jakie. Po prostu były nasze.

-Ja już muszę wejść. Muszę porozmawiac z ojcem na temat Ka'ydela. - powiedziałam, kiedy doszliśmy do mojego domu.

-Zdałaś się na odwagę by z nim porozmawiać?

-Chyba tak, ale teraz na serio. Już idź.

-Nie chcę cię puszczać. - powiedział

-Neteyaaam. - szepnęłam jego imię trochę bardziej akcentując ostatnią literę.

-Coo? - szepnął

-Jak mój ojciec cię zobaczy, to jesteś skazany na śmierć. Już idź. - popchnęłam go lekko, ale ten dalej stał jak wryty. - Masz zamiar tutaj stać?

-Nie, czekam aż wejdziesz.

-Musisz iść, pa Neteyam. - pomachałam w jego stronę.

-Pa Neylani. - odmachał

Weszłam do domu. Spodziewałam się, że będzie pusty, albo będzie w nim tylko Ao'nung. Natomiast ku mojemu zdziwieniu rozmawiali o czymś. Dokładniej o mnie. Zdałam sobie z tego sprawę jak ojciec powiedział, że Neteyam nie jest mnie wart. Przełknęłam ślinę i podeszłam bliżej nich. By ci mnie zauważyli.

-Gdzie ty byłaś? - ojciec lekko podniósł głos na mnie

-Przy zatoczce. - powiedziałam lekko naginając prawdę

-Sama? Czy znowu mam wysyłać Ao'nunga za tobą? - ojciec był oburzony i zawiedziony

-Możemy porozmawiać, bez rodzeństwa. Tylko Ty ja i mama?

Avatar: I can't live without youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz