-Ao'nung dlaczego to zrobiłeś?
-On na ciebie na zasługuje. Powinnaś znaleźć sobie kogoś z Metkayina, a nie brać małpoludka.
-Przyjaźnimy się! Puknij się w ten pusty łeb.
-Przestań gadać cały czas to samo. Widzę jak on na ciebie patrzyli i widzę jak ty na niego.
Musiałam odpuścić. Miał rację. Przecież nie mogę się z nim kłócić o to że ja nie mam racji.
Zaprowadził mnie do domu gdzie Tsireya rzuciła się na moją osobę i uraczyła przytulasem.
-Tato nie uwierzysz co Neylani zrobiłaaaa. - Ao'nung zaczął swoje ulubione śpiewy
-Ty lepiej stul pysk - powiedziałam i przejechałam kciukiem po mojej szyi na znak że go udusze jak powie. Nie zdziałało nic.
-Słucham cię synu - Tonowari rzucił w moją stronę mordercze spojrzenie.
Patrzyłam na Ao'nunga z zażenowaniem, kiedy opowiadał cała historię zdarzenia. Teraz wiem od jak dawna siedział w tej wodzie. Jakby ten zapyziały cham nie mógł wcześniej wyjść i nie dopuścić do tak przyjemnego momentu.
Kiedy Ao'nung skończył opowiadać swoją bajkę mogłam paść ofierze jakiegoś rekina, byleby nie znosić dłużej wypalającego wzroku ojca.
-Neylani... - przeciągnął wypowiedź, sugerował tym, bym spojrzała w jego oczy. Nie mogłam się oprzeć. Wolałam mieć to za sobą.
-Tak? - spytałam ze strachem w oczach.
-Czy to co Ao'nung mi powiedział to prawda?
-Tak, ale t... - nie pozwolił mi dokończyć
-Od teraz Ao'nung będzie miał na ciebie oko. Dopilnuje tego, by do takich sytuacji nie doszło. Nie zasługujesz na chłopca z lasu. - pokręcił głową zażenowany.
Mama z niedowierzaniem spojrzała na tatę. Wydawała się być zdziwiona słowami jej męża tak samo jak ja. Mimo czterech par oczu wpatrujacych się we mnie wybiegłam z domu ze łzami w oczach.
Pobiegłam na plażę. Wskoczyłam do wody I zaczęłam w niej krzyczeć i piszczeć ze złości na samą siebie. Czemu byłam taka głupia, że myślałam że może Ao'nung się zmienił. Nieee, on tylko udawał pod pozór by potem wykorzystać to i przypodobać się rodzicom. Czułam się tak bezradna, a bezradność to najgorsze uczucie. Uczucie w którym mimo że chcesz to nie możesz już nic zrobić. Jest za późno. Ale tak naprawdę jedyne czego chcialam to spustu emocji w samotności. Nie mogłam tego mieć, ponieważ Ao'nung pójdzie wszędzie za mną. Obejrzałam się za siebie i już widziałam jego parszywy uśmieszek. Zostało mi jedno wyjście, czyli zgubić go pośród ryb w rafie. Zacmokałam do Yonji, która przypłynęła niemal od razu. Przywitałam się z nią, po czym złapałam się jej i odpłynęłam.
Odpłynęłam do tej najpięknejszej odnogi rafy. Opuszczonej części. Teraz miałam więcej czasu na obserwowanie tamtejszych stworzeń. Jak bardzo wtedy nie chciałam spotkać Neteyama tak wielkiego miałam pecha. Klnęłam na moje szczęście do pecha. Zaczął rozmowę podwodnymi migami:
-Cześć co słychać?
-Nie mogę z tobą rozmawiać.
-Czemu niby?
-Wyjaśnie ci później. Przyjdę po ciebie jak wszyscy, a zwłaszcza Ao'nung i ojciec będą spali.
-O ile nie będę spał.
-To cię obudzę, a teraz muszę spadać, bo mam brata na ogonie. Mnie tutaj jakby co nie było. Do zobaczenia Neteyam!
-Do zobaczenia Neylani.
CZYTASZ
Avatar: I can't live without you
RomansaOna - Córka wodza klanu Metkayina, tak naprawdę nigdy nie doceniana. Nigdy nie znalazła prawdziwego szczęścia. Chyba że mówimy o nim. On to wszystko zmienia. On - Syn byłego wodza klanu Omaticaya. Przybywa do wioski na wodzie w celu schronienia i...