Rozdział 13

409 23 5
                                    

Co teraz wymyśli Ao'nung jak mnke zobaczy? Nie wiem. Mogłam jeszcze wybrnąć z tej niezręcznej dla mnie sytuacji, ale moje ciało przy Neteyamie odmawia posłuszeństwa.

-Hej? Boli cię coś? - zapytał troskliwie Neteyam

-Noga. Muszę ci przypomnieć, że to nie jest bezpieczne dla ciebie i dla mnie.

-Ja nie słuchałem, widzimy sie wieczorem. Teraz coś ci się mogło stać. Możesz wstać na równe nogi?

Podparłam się jedną ręką o Neteyama, stanęłam na piasku zdrową nogą, potem starałam ustać na dwóch, ale słabo mi to wychodziło.

-Zaprowadzę cię do domu, dobrze?

-Raczej musisz, sama nie mogę dojść.

Szliśmy powoli, trochę rozmawialiśmy, ale większość drogi spędziliśmy w milczeniu. Kiedy dokuśtykałam się do chatki podziękowałam Neteyamowi kiwnięciem głowy, na pożegnanie tylko pomachałam ręką.

Weszłam do środka i zostałam zasypana pytaniami typu gdzie byłam itp.

-Młoda damo, gdzieżeś była? - głos ojca uniósł się ponad pozostałe i nakazał im ciszę.

-Byłam przy Drzewie Dusz, odwiedzałam Ton'kliego. To nie moja wina, że Ao'nung nie zna tych skrótów, co ja.

-Co ci się stało w nogę, dziecko drogie! - matka wykrzyczała, przechodząc przez moje rodzeństwo

-Potknęłam się o kamień, jak wychodziłam z wody. - powiedziałam zgodnie z prawdą omijając parę szczegółów.

-Chodź opatrzymy to. - wykonała gest ręką, który oznacza, że mam do niej podejść.

-Mamo, sama nie pójdę.

Rodzicielka podeszła do mnie i objęła moje ramię umożliwiając tym moje poruszanie się.

-Z kim przyszłaś, skoro sama nie możesz chodzić? - szepnęła prosto do mojego ucha.

-Wytłumaczę Ci jak będziemy same - szepnęłam

Matka posadziła mnie przed sobą, rozejrzała się,  by upewnić się, że jesteśmy same.

-Możesz mówić, ja nie będę oceniać, jeżeli powodem tego jest Neteyam, to rozumiem - zciszyła swój ton, na wzmiankę o imieniu chlopaka

-Byłam u Tonego i na kogoś wpadłam, tym kimś był Neteyam. Spanikowałam, bo całą akcją działa się przed naszym domem. Bałam się, że Ao'nung zaraz przyjdzie i naopowiada ojcu głupot. Nadal nie powiedziałam Neteyamowi, dlaczego go unikam. Sądząc po jego zachowaniu, nie zraża sie tym, że go odtrącam. Neteyam chciał mi pomóc, nie pozwoliłam mu na to. Tylko mnie odprowadził. - powiedziałam to rodzicielce zciszonym tonem powstrzymując się od płaczu.

-Słuchaj uważnie, to że tata ci czegoś zabrania ze swoich względów to głupie. Powinnaś się mu sprzeciwić, ale wiem że to nie jest łatwe. Idź dzisiaj porozmawiać o ojcu z Neteyamem, a ja porozmawiam z Tonowarim.

-Dziękuję Ci mamo - objęłam ją ciepłym uściskiem. - Mam iść teraz?

-Poczekaj jeszcze chwilę. Sprawdzę czy śpią, a ty zobacz czy możesz chodzić.

Obawiałam się tej części. Bałam się, że będę musiała się tam doczołgać, bo inaczej nie da rady. Wstałam stojąc na jednej nodze, stale podpierałam się o półkę. Stanęłam na drugiej i puściłam się uchwytu. O dziwo jeszcze się nie przewróciłam. Zrobiłam parę kroków w przód. Podskoczyłam z radości, że mam taką mamę.

Moja rodzicielka podeszła do mnie, powiedziała bym szła.

-Pa mamo!

Kierowałam się w stronę Marui Neteyama, szczęśliwa, że zobacze go bez strachu. Chłopak stał przed wejściem do chatki.

Avatar: I can't live without youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz