NEYLANI POV
Zbliżał się zachód słońca. Byłam przygotowana na spotkanie z Neteyamem. Założyłam inny strój niż zwykle i na głowie miałam delikatnie ozdobioną przepaskę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Czekałam na chłopaka rozmyślając o tym gdzie mnie zabierze. Siedziałam przy wejściu. Zauważyłam przybliżającą się sylwetkę Neteyama. Wbiegłam jeszcze na chwilę do domu i przejrzałam się w misce wody, poprawiłam włosy i bylam gotowa.
Chłopak wszedł do środka. Podszedł do mnie i przekręcił w swoją stronę. Spojrzał i w oczy i powiedział:
-Czy piękna pani jak ty wybierze się ze mną?
-Neteyam nie żartuj! Tak pójdę z tobą.
-To zakładaj to na głowę.
-Oszalałeś. NIE! - wrzasnęłam
-Nic ci nie będzie.
-Ja się pozabijam! Nie ma mowy.
-Inaczej tak nie pójdziemy. Będę cię pilnował. - jego głos uspokoił moje wątpliwości.
-No dobrze.
Stanęłam nie stawiając oporu chłopakowi, kiedy przewiazywał skrawkiem materiału moje oczy. Teraz już kompletnie byłam ślepa.
-Założę się że teraz się na mnie gapisz! Skoro już zrobiłeś swoje możesz mnie zaprowadzić, potem sie nacieszysz! - pisnęłam
-Dobra dobra. - chwycił mnie jedną ręką za moją prawą dłoń, a drugą trzymał mnie w talii.
Szliśmy powoli, bo sama go o to prosiłam. Pod moimi stopami przestałam czuć łączenia Marui, tylko czułam ziemię.
-Daleko jeszcze? - zapytałam kiedy już wystarczająco długo nic nie widziałam
-Nie, właściwie to jeszcze dwa kroki. - zrobiłam je. - I już. Możesz ujrzeć świat na nowo.
Rozwiązałam materiałową opaskę i ujrzałam cud na ziemi. Nasza zatoczka w świetle zachodzącego słońca wyglądała pięknie, ale jak Neteyam przyozdobił ją kocykiem na wzgórzu, mazidłami świecącymi w ciemności, czy delikatnym akcentem morza. Chciałam płakać ze szczęścia. Przetarłam oczy, by sprawdzić czy to wszystko jest prawdziwe. Spojrzałam na Neteyama z zaskoczeniem wymieszanym z radością w oczach, a ten po prostu podszedł do mnie i przerzucił przez ramię.
-Co ty robisz?! - krzyknęłam wierzgając się na wszystkie strony świata, by opuścił mnie na ziemię.
-Zanoszę cie na miejsce, bo tobie chyba nogi wrosły w ziemię, a słońca nie zatrzymam.
-Sama pójdę. - uzyskałam zero reakcji. - Puść mnie!
-Jesteś tego pewna? - delikatnie zsunął moje ciało z jego, a ja zaczęłam kurczowo łapać się czegokolwiek, by nie wylądować głową na trawie.
-Jesteś nienormalny! - wrzasnęłam
-Też cię lubię. - powiedział śmiejąc się.
Kiedy Weszliśmy na lekkie wzniesienie z którego idealnie widać zachody słońca Neteyam opuścił mnie na ziemię. Popatrzyłam się w jego oczy z nienawiścią. Chłopak nie zwrócił na to uwagi i usiadł na wcześniej przygotowanym kocu. Spojrzałam prosto w jego oczy, a on w moje. Nie siedzieliśmy bardzo blisko siebie, ale nasze ramiona się stykały. Szturchnęłam żółtookiego w ramię i powiedziałam:
CZYTASZ
Avatar: I can't live without you
RomanceOna - Córka wodza klanu Metkayina, tak naprawdę nigdy nie doceniana. Nigdy nie znalazła prawdziwego szczęścia. Chyba że mówimy o nim. On to wszystko zmienia. On - Syn byłego wodza klanu Omaticaya. Przybywa do wioski na wodzie w celu schronienia i...