Rozdział 24

403 28 4
                                    

NEYLANI POV

Zbliżał się zachód słońca. Byłam przygotowana na spotkanie z Neteyamem. Założyłam inny strój niż zwykle i na głowie miałam delikatnie ozdobioną przepaskę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Czekałam na chłopaka rozmyślając o tym gdzie mnie zabierze. Siedziałam przy wejściu. Zauważyłam przybliżającą się sylwetkę Neteyama. Wbiegłam jeszcze na chwilę do domu i przejrzałam się w misce wody, poprawiłam włosy i bylam gotowa.

Chłopak wszedł do środka. Podszedł do mnie i przekręcił w swoją stronę. Spojrzał i w oczy i powiedział:

-Czy piękna pani jak ty wybierze się ze mną?

-Neteyam nie żartuj! Tak pójdę z tobą.

-To zakładaj to na głowę.

-Oszalałeś. NIE! - wrzasnęłam

-Nic ci nie będzie.

-Ja się pozabijam! Nie ma mowy.

-Inaczej tak nie pójdziemy. Będę cię pilnował. - jego głos uspokoił moje wątpliwości.

-No dobrze.

Stanęłam nie stawiając oporu chłopakowi, kiedy przewiazywał skrawkiem materiału moje oczy. Teraz już kompletnie byłam ślepa.

-Założę się że teraz się na mnie gapisz! Skoro już zrobiłeś swoje możesz mnie zaprowadzić, potem sie nacieszysz! - pisnęłam

-Dobra dobra. - chwycił mnie jedną ręką za moją prawą dłoń, a drugą trzymał mnie w talii.

Szliśmy powoli, bo sama go o to prosiłam. Pod moimi stopami przestałam czuć łączenia Marui, tylko czułam ziemię.

-Daleko jeszcze? - zapytałam kiedy już wystarczająco długo nic nie widziałam

-Nie, właściwie to jeszcze dwa kroki. - zrobiłam je. - I już. Możesz ujrzeć świat na nowo.

Rozwiązałam materiałową opaskę i ujrzałam cud na ziemi. Nasza zatoczka w świetle zachodzącego słońca wyglądała pięknie, ale jak Neteyam przyozdobił ją kocykiem na wzgórzu, mazidłami świecącymi w ciemności, czy delikatnym akcentem morza. Chciałam płakać ze szczęścia. Przetarłam oczy, by sprawdzić czy to wszystko jest prawdziwe. Spojrzałam na Neteyama z zaskoczeniem wymieszanym z radością w oczach, a ten po prostu podszedł do mnie i przerzucił przez ramię.

-Co ty robisz?! - krzyknęłam wierzgając się na wszystkie strony świata, by opuścił mnie na ziemię.

-Zanoszę cie na miejsce, bo tobie chyba nogi wrosły w ziemię, a słońca nie zatrzymam.

-Sama pójdę. - uzyskałam zero reakcji. - Puść mnie!

-Jesteś tego pewna? - delikatnie zsunął moje ciało z jego, a ja zaczęłam kurczowo łapać się czegokolwiek, by nie wylądować głową na trawie.

-Jesteś nienormalny! - wrzasnęłam

-Też cię lubię. - powiedział śmiejąc się.

Kiedy Weszliśmy na lekkie wzniesienie z którego idealnie widać zachody słońca Neteyam opuścił mnie na ziemię. Popatrzyłam się w jego oczy z nienawiścią. Chłopak nie zwrócił na to uwagi i usiadł na wcześniej przygotowanym kocu. Spojrzałam prosto w jego oczy, a on w moje. Nie siedzieliśmy bardzo blisko siebie, ale nasze ramiona się stykały. Szturchnęłam żółtookiego w ramię i powiedziałam:

Avatar: I can't live without youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz