Rozdział 15

399 27 12
                                    

Jak zawsze ojciec prawił swoje kazanie na temat tego, że nie powinnam tak robić i czemu Neteyam wyszedł za mną. Wszystko było normalne dopóki nie powiedział:

-Słuchaj Neylani, rozumiem że jesteś zła na Rotxo'a, ale to nie wymówka, by uciekać ze śniadania. Poza tym mam dla ciebie wiadomość.

-Co to za wiadomość? - ignorowałam jego prawienie morałów.

-Kiedy dorośniesz zwiążesz się z Ka'ydelem.

-Tato, nie, tak nie można! Ja go nawet nie zn... - ojciec podniósł rękę w moją stronę, ktora znaczyła że mam przestać mówić.

-Takim sposobem zrobisz coś pożytecznego dla tej rodziny.

-Tato, proszę.. - przerwałam, bo poczułam że głos zaczyna mi się łamać, a łzy porażki napływają do oczu

-Nie ma żadnego ale, nie chce tego słuchać, decyzja jest postanowiona.

Matka w tym momencie spojrzała na tatę jakby mówiła że się myli.

-Ugh! - mało co nie zaczęłam kląć pod nosem. Zamiast tego wyszłam z domu i pobiegłam prosto w stronę lasku, bez konkretnego celu.

Kiedy byłam wystarczająco daleko od wszystkich podjęłam próbę wdrapania się na drzewo. W magiczny sposób za mną pojawiła się Kiri.

-Hej, co ty tu robisz? - spytała

-Mogłabym zapytać cię o to samo. - nie byłam zbyt miła, nie miałam teraz do tego głowy

-Więc ja przyszłam poszukać kwiatów, a ty?

-Nie wiem, chciałam pobiec daleko od wszystkich. Coś ostatnio za często to robię.

-I chciałaś wejść na to drzewo?

-Tak, ale nie umiem, pomożesz mi?

Kiri pokręciła głową ze zrezygnowaniem.

-Tak pomogę.

Ze wspólnymi staraniami udało się nam wdrapałam na czubek drzewa.

-Od czego chciałaś uciec? - zapytała dziewczyna niezobowiązująco

-Głównie to od ojca. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie miałam już dłużej siły, by ukrywać prawde przed najbliższymi dla mnie osobami.

-Co się stało? - spytała troskliwie.

-Ojciec postanowił, że jak dorosnę to połączę się z niejakim Ka'ydelem. Zrobił to pewnie tylko po to bym unikała innej osoby.

-Wdepnęłaś w niezłe gówno, jeśli mam być szczera.

-Chyba mnie rozumiesz. Nie chcę tego, a jestem zmuszona pod pretekstem "Zrób coś dobrego dla swojej rodziny" - na te słowa wytknęłam język i zrobiłam głupia minę.

Kiri parsknęła ze śmiechu i poklepała mnie po ramieniu w geście zrozumienia. Siedziałyśmy tak bez słowa wpatrując się w siebie badawczo. Następnie wybuchłyśmy gromkim śmiechem. Chwilę później wydusiłam z siebie słowa, tym samym przerywając ciszę:

-To co, przyjaciółki?

-Jasne! - odpowiedziała z radością wyczuwalną w jej głosie.

Przytuliłam ją w geście szczęścia. Jednak przypomniałam sobie o czymś co obiecałam Neteyamowi.

-O cholerka! Przepraszam zapomniałam o jednej rzeczy! - pisnęłam w stresie

-Jeju, co się stało?

-Obiecałam Neteyamowi, że przyjdę po niego jak będę miała chwilę wolnego.

-Wiem, że Ci na nim zależy, więc leć.

Avatar: I can't live without youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz