Jak zawsze ojciec prawił swoje kazanie na temat tego, że nie powinnam tak robić i czemu Neteyam wyszedł za mną. Wszystko było normalne dopóki nie powiedział:
-Słuchaj Neylani, rozumiem że jesteś zła na Rotxo'a, ale to nie wymówka, by uciekać ze śniadania. Poza tym mam dla ciebie wiadomość.
-Co to za wiadomość? - ignorowałam jego prawienie morałów.
-Kiedy dorośniesz zwiążesz się z Ka'ydelem.
-Tato, nie, tak nie można! Ja go nawet nie zn... - ojciec podniósł rękę w moją stronę, ktora znaczyła że mam przestać mówić.
-Takim sposobem zrobisz coś pożytecznego dla tej rodziny.
-Tato, proszę.. - przerwałam, bo poczułam że głos zaczyna mi się łamać, a łzy porażki napływają do oczu
-Nie ma żadnego ale, nie chce tego słuchać, decyzja jest postanowiona.
Matka w tym momencie spojrzała na tatę jakby mówiła że się myli.
-Ugh! - mało co nie zaczęłam kląć pod nosem. Zamiast tego wyszłam z domu i pobiegłam prosto w stronę lasku, bez konkretnego celu.
Kiedy byłam wystarczająco daleko od wszystkich podjęłam próbę wdrapania się na drzewo. W magiczny sposób za mną pojawiła się Kiri.
-Hej, co ty tu robisz? - spytała
-Mogłabym zapytać cię o to samo. - nie byłam zbyt miła, nie miałam teraz do tego głowy
-Więc ja przyszłam poszukać kwiatów, a ty?
-Nie wiem, chciałam pobiec daleko od wszystkich. Coś ostatnio za często to robię.
-I chciałaś wejść na to drzewo?
-Tak, ale nie umiem, pomożesz mi?
Kiri pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
-Tak pomogę.
Ze wspólnymi staraniami udało się nam wdrapałam na czubek drzewa.
-Od czego chciałaś uciec? - zapytała dziewczyna niezobowiązująco
-Głównie to od ojca. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie miałam już dłużej siły, by ukrywać prawde przed najbliższymi dla mnie osobami.
-Co się stało? - spytała troskliwie.
-Ojciec postanowił, że jak dorosnę to połączę się z niejakim Ka'ydelem. Zrobił to pewnie tylko po to bym unikała innej osoby.
-Wdepnęłaś w niezłe gówno, jeśli mam być szczera.
-Chyba mnie rozumiesz. Nie chcę tego, a jestem zmuszona pod pretekstem "Zrób coś dobrego dla swojej rodziny" - na te słowa wytknęłam język i zrobiłam głupia minę.
Kiri parsknęła ze śmiechu i poklepała mnie po ramieniu w geście zrozumienia. Siedziałyśmy tak bez słowa wpatrując się w siebie badawczo. Następnie wybuchłyśmy gromkim śmiechem. Chwilę później wydusiłam z siebie słowa, tym samym przerywając ciszę:
-To co, przyjaciółki?
-Jasne! - odpowiedziała z radością wyczuwalną w jej głosie.
Przytuliłam ją w geście szczęścia. Jednak przypomniałam sobie o czymś co obiecałam Neteyamowi.
-O cholerka! Przepraszam zapomniałam o jednej rzeczy! - pisnęłam w stresie
-Jeju, co się stało?
-Obiecałam Neteyamowi, że przyjdę po niego jak będę miała chwilę wolnego.
-Wiem, że Ci na nim zależy, więc leć.
CZYTASZ
Avatar: I can't live without you
RomanceOna - Córka wodza klanu Metkayina, tak naprawdę nigdy nie doceniana. Nigdy nie znalazła prawdziwego szczęścia. Chyba że mówimy o nim. On to wszystko zmienia. On - Syn byłego wodza klanu Omaticaya. Przybywa do wioski na wodzie w celu schronienia i...