Rozdział 7

546 27 6
                                    

NEYLANI POV

Ledwo otworzyłam oczy, a już ujrzałam jak dwoje innych patrzą się wprost na mnie. To była moja mama, a jej wzrok sugerował to, że się martwi i troszczy. Chciałam wstać, ale ona mi nie pozwoliła.

-Sa'nu proooszę - błagałam, na marne.

-Neylani mogłam cię wczoraj stracić, coś ty sobie pomyślała!

-Naprawdę nic, tylko pływalismy na Ilu. Przepłynęłam przez jedno miejsce i jakby zassało mnie do wody.

-Och 'ite - mama mnie przytuliła

Leżałam jeszcze może 30 minut. Poczułam się lepiej. Mogłam wyjść z domu, ale ominęłam wodę, po ostatnim spotkaniu bałam się jej. Jednak musiałam do niej wejść. Chcialam sprawdzić, czy z Yonji wszystko gra. Kiedy zamoczyłam nogi wszystkie wspomnienia napłynęły mi do głowy. Nie musiałam iść do Yonji, tylko do Neteyama. Obróciłam się, akurat był przyweksciu do mojego domu. Pobiegłam jak najszybciej mogłam. Wbiegłam mu prosto w ramiona. Wtuliłam się w niego jak jeszcze w nikogo innego. On odwzajemnił tym samym.

-Stęskniłaś się? - na jego pytanie pokiwałam głową twierdząco

-Nawet nie wiesz jak się bałam - wyznałam - O cie... - zaczęłam, ale nie było mi dane dokończyć, ponieważ ktoś taki jak moj brat musiał wtrącić swoje

-Gołąbeczki, idzie z tymi romansami na zewnątrz, nie chce na to patrzeć. Nie chcę patrzeć na ciebie Neylani jak tulisz się z dziwakiem.

-Lepiej wyjdź, później skończymy, mam sprawę do załatwienia z bratem - szepnęłam na ucho Neteyamowi.

Postawił mnie na ziemię i wyszedł. Kierował się w stronę morza. Spojrzałam na brata z oburzeniem.

-Co ci nie pasuje w tym, że martwiłam się o niego? Hm?! - starałam się zrozumieć mojego brata chociaż pod tym względem, ale i tego nie udało mi się osiągnąć.

-Nie pasuje mi to, że ty jesteś normalna, a on jest niebieskim dziwakiem. - pokręcił głową tak jakby to byłoby jakieś oczywiste, a ja nie potrafiłabym tego zrozumieć.

-Ty naprawdę jesteś nienormalny!

-A ty ślepa i głupia - czyli moje przypuszczenia się zgadzały - chyba muszę wziąć sprawy we własne ręce.

-Ani mi się waż - warknęłam.

***

Po starciu z bratem potrzebowałam chwili spokoju, więc poszłam tam gdzie zawsze. Szłam w ciszy i spokoju. Teraz była taka jakby cisza przed burzą. Dotarłam. Coś było nie tak, jakby ktoś tutaj walczył, bił się, cokolwiek. Ze względu na otoczenie postanowiłam zostać ostrożna. Zauważyłam sztylet wbity w drzewo, nie wiedziałam do kogo należał, ale na pewno nie był on nikogo, kto pochodził z ludu Metkayina. Wiedziałam co muszę robić. Z trudem wyrwałam ją z kory. Wzięłam broń w rękę i ruszyłam przed siebie, kierowałam się do chaty Sullych.

Zastałam tam Kiri, Tuk i Neytiri.

-Neylani!!! - dziewczyny wykrzyknęły moje imię, mogę być pewna, że było to słychać w Marui obok - Wszystko okej, Neteyama nie ma Lo'aka też nie, czegoś potrzebujesz?

Avatar: I can't live without youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz