Rozdział 42

296 15 6
                                    

Zamarłam. Wiedziałam czyj to głos. Trochę się zmienił przez te dwa lata. Mimo tej zmiany nadal słyszałam w nim Neteyama. Albo mi się wydawało.

-Odezwiesz się jeszcze raz? - powiedział znowu

-Neteyam? - zapytałam cicho.

-Tak. Kto mówi? - w jego głosie wyczułam nutkę kpiny i niedowierzania, na pewno wiedział.

-Domyśl się. - zachichotałam cicho.

-Neylani, Neylani, Neylani...

-Po co przysłałeś tutaj ikrana? Teraz moze ty go potrzebujesz.

-Nie potrzebuję go teraz. Tęsknię za tobą. Kocham cię, przepraszam za to wszystko co zrobiłem, ale przylecisz? - jego głos był bardziej niż pewny

-Chyba sobie żartujesz. Nie myślisz, że bez wiedzy rodziców przylecę do ciebie.

-To im to powiedz.

-Jak możesz być tak spokojny.

-Wiem, że na to lecisz.

-Jesteś niemożliwy. Dobrze powiem im. Teraz cicho mi tu, bo nie... Czekaj.

-Co?

-Czy ty sugerujesz, że mam sama wsiąść na ikrana? Jake cię oskórował, że tak myślisz?

-Nic mi nie zrobił, spokojnie. On wie jak lecieć. Już przecież kiedyś na nim leciałaś.

-Ugh, dobrze. Teraz proszę nie przeszkadzaj, muszę dogadać się z rodzicami.

Więcej się nie odzywał. Uznałam to za znak do działania. Ale zanim poszłam do rodziców, musiałam podzielić się tym z siostrą.

Pobiegłam na plażę, ponieważ o tej porze zwykle tam się znajdowała.

-Tsireya! - ujrzawszy ją, krzyknęłam

-Co tam, Neylani? - powiedziała gdy do niej podeszłam

-Nie uwierzysz, ale obiecaj, że pozwolisz mi samej to załatwić.

-No już mów.

-Obiecaj... - złapałam ją za ręce

-Ugh! No dobrze, obiecuję. - powiedziała po chwili.

-Dzisiaj przyleciał do nas ikran. Sam. Miał na sobie to. - wskazałam palcem na szyję. - Odezwał się Neteyam.

-Czekaj, czekaj. I co ty masz z tym zrobić? Przyfrunąć do niego?

-Ludzie z tęsknoty robią różne rzeczy.

-Neylani, to głupi pomysł. Nie możesz sobie kogoś tutaj znaleźć?

-Mówisz to, jakbyś wcale nie była w takiej samej sytuacji. Obie to wiemy, że kochasz Lo'aka I też chciałabyś tam być, ale rodzice cię tutaj potrzebują. Mnie nie.

-Nie możesz tam lecieć. Sama. Co jeśli coś ci się stanie?

-Już kilka razy latałam.

-Neylani.. Nie mogę wpłynąć na twoja decyzję, ale mówię ci, że rodzice na to nie pójdą.

-Trudno. Ludzie z tęsknoty robią różne rzeczy.

-Ale jak ty znajdziesz ich wioskę?

-Zobaczę po drodze.

-Chociaż poinformuj rodziców.

-Tak zrobię. Ale ani słowa Ao'nungowi o szczegółach. Usłyszy tyle, ile oznajmię rodzicom. - pomachałam w jej stronę ręką odchodząc

Avatar: I can't live without youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz