Rozdział 2

998 44 10
                                    

Przybyszów okrążył cały lud Metkayina. Przeszłam przez lud, chcialam bliżej przyjrzeć się obcym. Wyszłam przed szereg i zobaczyłam sześć osób dwie z nich bylyna pewno dorosłe a pozostała czwórka to dzieci. Nie byli jednak tacy jak my. Mieli dużo ciemniejszą skórę, chude ręce i ogony. Jak oni chcieli mieszkać na wodzie, jeżeli nie są zdolni do pływania? Nie wiem i chyba się tego nie dowiem.

-Kim oni są? - zwróciłam się do Tsireyi. Nie odpowiedziała tylko wzruszyła ramionami.

Kątem oka widziałam brata i jego kolegów naśmiewających się z przybyszów.

-Ao'nung przestań! Dla nich to na pewno nie jest miłe! - zwróciłam uwagę bratu na tyle głośno, że z zawstydzenia się odsunął.

Widzialam jak jedna z nich uśmiechnęła się do mnie dziekująco. Jej uśmiech był promienny.

Wkrótce mój ojciec z matką odważyli się pokazać by ujrzeć obcych. Przywitali się z tatą a on z nimi i rzekł:

-Czego chcecie od ludu Metkayina.

-Uturu, szukamy uturu. - mężczyzna na przodzie odpowiedział

-Schronienia? Nie macie swojego ludu i swoich ziem? - warknęła mama. Chciała ich odgonić, ale i kobieta u boku najstarszego z przybyszów też się odezwała. Niemal natychmiast mężczyzna powstrzymał ją od dalszych wydarzeń.

-Ronal, wysłuchajmy ich, potem będziesz wyciągać pochopne wnioski. - skomentował to mój ojciec. Jak ja się cieszę, że ktoś tu poza mną ma trochę oleju w głowie. - A więc, od czego chcecie się uchronić.

-Od wojny która dotknęła nasz lud. - Widać, że to był dla niego drażliwy temat. - Chcę przed nią uchronić moje dzieci i żonę.

-Dobrze - Tonowari odpowiedział i szepnął coś do mamy, ta natomiast pokiwała głową tak jakby mówiła: "Dobrze, skoro muszę, to nie ja jestem wodzem".

Ojciec zgodził się by ci zostali z nami, tylko wspomniał o tym że ktoś ich nauczy naszych zwyczajów, by nie odstawali od reszty.

-Moje dwie córki: Neylani -wskazał na mnie- i Tsireya -wskazał na moją siostrę, która stała obok mnie- oraz mój syn Ao'nung -nie mógł znaleźć go wzrokiem więc pominął ten etap i mówił dalej- nauczą was jak pływami i pokażą wam tajemnice życia w wodzie.

Posłałam tacie spojrzenie pelne niezadowolenia. Na moje szczęście go nie zauważył, inaczej wisiałabym na dachu.

-Teraz Neylani i Tsireya pokażą wasze nowy dom, a ja zajmę się szukaniem Ao'nunga i on przyniesie tam wasze rzeczy.

-Cześć ja jestem Neylani, to moja starsza siostra Tsireya, narazie ona się wami zajmie, ja zaraz dołączę. - powiedziałam po czym odeszłam w stronę mojego ojca

-Ojcze! - krzyknęłam

-Tak? - najwidoczniej zdziwił się moją obecnością - nie miałaś być z naszymi gośćmi?

-Miałam, ale do którego domku ich wprowadzić? Myślisz, że ten przy klifach będzie odpowiedni?

-Ja nie myślę, ja wiem że będzie idealny! - odpowiedział z radością wyczuwalną w głosie.

Wróciłam i od razu zostałam zasypana pytaniami od małej dziewczynki. Natomiast nie zwróciłam na nie uwagi i zapytałam:

-Jak się nazywacie?

Każdy się przedstawił. Poszliśmy do ich Marui.

-To jest wasza Marui, wasz dom. Mój brat pewnie gdzieś uciekł, żeby nie musiał tego robić. Bardzo za niego przepraszam, już idę po wasze torby.

Avatar: I can't live without youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz