Obudziłam się wczesnym ranem. Tym razem po wschodzie słońca. Śniadanie było już gotowe, cieszyłam się, bo umierałam z głodu po dniu wczorajszym. Zjadlam śniadanie razem z mamą i Tsireyą, ponieważ tata i Ao'nung musieli gdzieś się udać.
Po śniadaniu poszlam po Sullych i zaprosiłam ich do nauki prawidłowego oddychania.-Czemu musimy nauczyć się oddychać? Przecież potrafię. - skomentowała Kiri
-Bo żeby utrzymać się pod wodą musisz się nauczyć oddychać.., wytłumaczę Ci potem.
-Rozumiem. Lepiej tłumaczysz w praktyce?
-Zgadza się.
Gdy już znaleźliśmy się na plaży ja i Reya zaczęłyśmy płynąć w stronę horyzontu.
-Ej czemu płyniecie bez nas! - Lo'ak podniósł głos byśmy go usłyszały.
-Sprawdzamy wasz poziom! - Reya odkrzyknęła równie głośno co Lo'ak.
Cała czwórka weszła do wody, jednak nie pomyślałyśmy o Tuktirey.
-Tsireyaaa.. - zrobiłam maślane oczy - zostanie z Tuk? - zapytałam przesłodzonym głosem
-Neylani nie przesadzaj, ty idź.
Na moje szczęście na lądzie pojawił się Ao'nung.
-Chyba znalazłam niańkę dla Tuktirey.
-Masz na myśli Ao'nunga?
-A widzisz kogoś innego? - zaśmiałam się, a Reya razem ze mną. Powiedziałam jej też, żeby powiedziała mu tę jakże emocjonującą nowinę. Reya twierdziła, że żeby przekonać Ao'nunga zwykle trzeba cudu, ale tym razem obyło się bez niego.
Minęło 10 minut - 15 - 20 minut, a zielonookich dalej nie było. Postanowiłam sprawdzić, co z nimi.-Jak idzie? - zaczepiłam Lo'aka
-Bardzo śmieszne - przerwał - Gdybym umiał dłużej posiedzieć pod wodą byłoby od razu łatwiej.
-Haha, najpierw dopłyń na początek rafy, to pogadamy. - rzuciłam na pożegnanie i popłynęłam w stronę następnej osoby, z którą najchętniej bym nie rozmawiała.
-Jak idzie? - zaczepiłam następną osobę którą był Neteyam, ale on unikał odpowiedzi. - Pandora do Neteyama!! Na Świętą Eywe powiedz coś wreszcie! - podpłynęlam przed niego i potrząsnęłam nim.
-Już już, księżniczko nie wściekaj się tak.
-Jak ty mnie nazwałeś? - chyba zauważył złość w moich fioletowo-błękitnych oczach.
-Neylani, o co pytałaś? - spytał grzecznie
-Jak idzie? - powtórzyłam pytanie
-Bardzo dobrze - odpowiedział sarkastycznie
-Mnie nie oszukasz, przecież widzę że idzie ci wprost tragicznie już Lo'akowi idzie lepiej.
-Haha już to widzę.
-Widzimy się tam, gdzie zaczyna się rafa. - zostawiłam go tam, a on dalej płynął, przynajmniej się starał.
~Gdzie jest Kiri? ~ pomyślałam, od razu po tym zobaczyłam ją przyglądającą się muszlom.
-Co obserwujesz? - zapytałam
-Te muszle są takie piękne - powiedziała to bardziej do siebie niż do mnie.
Podpłynęłam do niej i pstryknęłam jej przed twarzą.-Pandora do Kiri! - zwróciłam jej uwagę - Jak idzie pływanie
-Ja się trzymam bardzo dobrze, co z Tuk?
CZYTASZ
Avatar: I can't live without you
RomanceOna - Córka wodza klanu Metkayina, tak naprawdę nigdy nie doceniana. Nigdy nie znalazła prawdziwego szczęścia. Chyba że mówimy o nim. On to wszystko zmienia. On - Syn byłego wodza klanu Omaticaya. Przybywa do wioski na wodzie w celu schronienia i...