Rozdział 10

196 39 13
                                    

Dziękuję za pierwszy tysiąc wyświetleń pod Lotus Blossom! Z tej okazji przychodzę do Was z ekstra rozdziałem w tym tygodniu! Oczywiście widzimy się jeszcze w niedzielę o 18!

Miłego czytania!

~~~

W poniedziałek nie mieliśmy już wyboru. Gdy rano zadzwonił budzik, niechętnie wyczołgaliśmy się z łóżka, zbierając w sobie resztki energii, by jakoś wrócić do życia. Wciąż czuliśmy się dziwnie sami ze sobą, więc skrupulatnie unikaliśmy lustra. Rozczesaliśmy poplątane całodniowym leżeniem w łóżku włosy, a następnie związaliśmy je w niskiego kucyka tuż nad karkiem. Zrezygnowaliśmy dzisiaj z makijażu, nakładając jedynie krem matujący na skórę ze skłonnościami do świecenia. Na tułów narzuciliśmy luźną koszulkę z rękawem trzy czwarte, a na nogi pierwszy raz od zimy wciągnęliśmy luźne, dresowe spodnie. Nie był to najlepszy wybór do pracy w magazynie modowym, ale nie czuliśmy się na siłach, ubierać się inaczej. Poza tym byliśmy jedynie na praktykach.

Z domu wyszliśmy bez śniadania, nie mając w ogóle apetytu. Wręcz przeciwnie, nasz żołądek był zaciśnięty, sprawiając, że było nam niedobrze na samą myśl o jedzeniu. W metrze nie udało się nam znaleźć siedzącego miejsca, więc przytrzymywaliśmy się drążka tuż obok namiętnie całującej się pary, która wydawała bardzo niesmaczne odgłosy mlaskania. Z ulgą wysiedliśmy na odpowiednim przystanku, jednak kiedy tylko wydostaliśmy się z podziemi, zorientowaliśmy się, że padał deszcz. Zwykliśmy sprawdzać prognozę pogody dzień wcześniej lub jeszcze przed wyjściem, ale dzisiaj nawet taka myśl nie przemknęła nam przez głowę. Dlatego pochyliliśmy się, schowaliśmy dłonie w obszerne kieszenie w spodniach i po prostu zaczęliśmy iść po deszczu, przyglądając się, jak mokną nasze biało-różowe Adidasy.

Do budynku, w którym mieściło się biuro magazynu TopNewY, dotarliśmy zmoknięci jak kura. Byliśmy tak niepodobni do siebie, że aż zatrzymał nas dobrze nam znany ochroniarz, prosząc o legitymację pracowniczą. W windzie tylko przez sekundę spojrzeliśmy na swoje odbicie, bardzo szybko z powrotem przenosząc wzrok na mokre buty. W końcu dotarliśmy na miejsce, czując się całkowicie wyzuci z energii. Opadliśmy na nasz fotel i włączyliśmy komputer, nawet się nim nie interesując. Od razu położyliśmy głowę na blacie biurka, próbując na nowo odnaleźć w sobie siły, aby żyć, jakby nic się nie stało.

Było to trudniejsze, niż się spodziewaliśmy.

Kim takim był Oliver, że kilka jego słów tak bardzo nas zniszczyło? Od kiedy wyszliśmy z szafy, spotykaliśmy się z transfobią, więc wiele nieprzyjemnych słów nie było nam czymś obcym. A jednak gdy padały z jego ust, bolały jakoś tak... bardziej. Trafiały mocniej. Przebijały się przez ochronny pancerz, wbijając się prosto w miękkie ciało. Dlaczego?

– Sooyun? – Dobiegł nas delikatny i niepewny głos Emmy, a już chwilę później czyjaś dłoń zacisnęła się na naszym ramieniu.

Podnieśliśmy głowę z biurka, żeby spojrzeć na koleżankę z pracy, która o dziwo uśmiechnęła się, kiedy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.

– Macie ochotę na kawę? – zapytała. – A może na gorącą czekoladę? Mam kilka saszetek w torebce.

– Nie mamy ochoty na nic – odpowiedzieliśmy cicho, przenosząc wzrok na ekran logowania do służbowego komputera.

– Jesteście bardzo bladzi, przyda się wam trochę cukru – stwierdziła. Nie czekała już na naszą odpowiedź, od razu ruszyła w stronę pokoju socjalnego, tupiąc szpilkami w intensywnie pomarańczowym kolorze.

Patrzyliśmy za nią przez chwilę, nim zdecydowaliśmy się udawać, że nic nam nie jest. Wpisaliśmy hasło do komputera (udało się nam to zrobić bezbłędnie dopiero za czwartym razem) i zaczęliśmy czytać maila od Stevena. Codziennie przesyłał nam wiadomość z listą zadań, którą mieliśmy wykonać danego dnia, jednak dzisiaj składała się z jednego podpunktu, który brzmiał: „wypić gorącą czekoladę". Odwróciliśmy się na krześle, by spojrzeć przez przeszklone drzwi na biuro Stevena, który wydawał się bardzo zapracowany. Pisał coś z zaangażowaniem na klawiaturze, jednocześnie rozmawiając przez telefon. Zdawał się nas nie zauważać, ale najwidoczniej było to tylko pozorne wrażenie.

LOTUS BLOSSOMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz