Rozdział 21

168 30 15
                                    

Nie chcieliśmy od razu zakładać czarnych scenariuszy. Dawać się ponieść wyobraźni i dopowiadać, jedynie wpędzając się w panikę. Jednak nie potrafiliśmy tego nie robić. Od kiedy Liam zasiał w nas ziarenko niepokoju i zwątpienia, my daliśmy mu wykiełkować i rozrosnąć się w naszym wnętrzu. Nasz najlepszy przyjaciel musiał mieć rację. Oliver tak naprawdę nic do nas nie czuł, jemu zależało tylko na seksie, a my naiwnie się w nim zakochaliśmy. Wpadliśmy w seks znajomość – na pewno właśnie tak było.

Byliśmy o tym przekonani, ponieważ nie potrafiliśmy inaczej uzasadnić tego, że minął już ponad tydzień od naszego powrotu z Paryża, a Oliver nie zadzwonił, ani nie wysłał do nas chociażby jednej głupiej wiadomości. Tęskniliśmy za nim jak szaleni. Od rana do późnej nocy i nawet podczas snu nasze myśli krążyły wokół niego, jakby Oliver był naszym słońcem, a my samotną planetą. Łapaliśmy się na tym, że potrafiliśmy siedzieć pogrążeni we wspomnieniach ze wspólnie spędzonych chwil. Gdy wracaliśmy na Ziemię, odrywaliśmy spojrzenie od ściany, potrzebując chwili, by przypomnieć sobie, gdzie jesteśmy. Wtedy najczęściej napotykaliśmy ciekawski wzrok Emmy, którą zbywaliśmy krótkim uśmiechem i wzruszeniem ramion. Wiedziała, że jesteśmy zakochani, zauważyła już pierwszego dnia po naszym powrocie do pracy. Zapytaliśmy Liama, czy naprawdę tak to po nas widać, a on energicznie pokiwał głową, powtarzając jakieś farmazony, że „miłość upiększa ludzi".

Tak więc Oliver siedział w naszej głowie dzień i noc. Zamieszkał w niej, chociaż prawdziwy Oliver nawet nie raczył się do nas odezwać. Gdy kładliśmy się spać, przytulaliśmy się do wolnej poduszki, wyobrażając sobie, że to on. Wtulaliśmy się w nią, zamykaliśmy oczy i wracaliśmy do Paryża. Do miejsca, w którym byliśmy naprawdę szczęśliwi. Śniło nam się, że znowu spacerujemy słonecznymi uliczkami, nieśpiesznie zmierzając w stronę wieży Eiffla. Trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Te sny były tak realistyczne, że kiedy się budziliśmy, czuliśmy, jak tęsknota rozrywa nas od środka. Czasami przed przebudzeniem się odkrywaliśmy, że śnimy. Najczęściej orientowaliśmy się po tym, że gdy rozmawialiśmy z Oliverem, my mówiliśmy do niego po koreańsku, a on doskonale nas rozumiał i odpowiadał po angielsku. Jak tylko odkrywaliśmy tę nieprawidłowość, nasz sen się kończył, chociaż bardzo tego nie chcieliśmy. Pragnęliśmy cieszyć się bliskością ukochanego chociażby w snach.

Dzisiejszego rana ze snu wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Mruknęliśmy z niezadowoleniem i zaczęliśmy szukać ręką telefonu, nawet nie otwierając oczu. Odruchowo odebraliśmy i przyłożyliśmy urządzenie do ucha.

– Oliver? – wymruczeliśmy zaspani do słuchawki.

Po drugiej stronie panowała cisza, jedynie szum aparatury podrażniał nasz przewód słuchowy. Jęknęliśmy cicho i w końcu zmusiliśmy się, żeby otworzyć oczy i spojrzeć na wyświetlacz. Dopiero wtedy zorientowaliśmy się, że ktoś zadzwonił do nas na wideo połączenie, a my przyłożyliśmy telefon z włączoną kamerką do ucha. I że tym kimś wcale nie był Oliver, lecz nasza najstarsza siostra.

– Hana... – wykrztusiliśmy z siebie, czując, jak panika ściska nas od środka.

Od czasu naszej ostatniej rozmowy z siostrą, kiedy wyszliśmy przed nią z szafy, skrupulatnie odrzucaliśmy każde przychodzące połączenie od niej.

– Domyślam się, że nie mnie się spodziewałeś, ale bardzo cieszę się, że odebrałeś – odezwała się delikatnym głosem, jakby się bała, że zaraz rzucimy słuchawką. – Obudziłam cię, przepraszam.

– Nie szkodzi. Mamy dzisiaj wolne, więc postanowiliśmy trochę dłużej pospać. Dlaczego dzwonisz? Jeśli to nic pilnego, to...

– Proszę, porozmawiaj ze mną.

LOTUS BLOSSOMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz