Rozdział 22

158 29 13
                                    

Odłożyliśmy telefon Liama na stolik, czując się, jakby ktoś zupełnie nagle wybudził nas z pięknego snu i wrzucił do szarej rzeczywistości. Przyjaciel od razu przysunął się do nas, żeby objąć nas czule, i zaczął głaskać nas po włosach w uspokajającym geście. Jednak to nie pomogło, mimo jego bliskości nasze policzki zaczęły znaczyć ciepłe łzy, które zbierały się na brodzie i skapywały na nasze drżące ręce.

– Soo, kochanie – szepnął czule Liam. – Ten artykuł nie musi nic znaczyć. To tylko głupia strona plotkarska. Nikt nie potwierdził tego związku.

– Nie widzisz tych zdjęć? – zapytaliśmy, pociągając nosem. – Spójrz na nich! Są taką ładną parą! My nigdy nie stworzymy takiej pary z Oliverem. Powinniśmy mu napisać, co o nim myślimy! Samolubny dupek, który wykorzystał nas dla zabawy... Nie, to my jesteśmy naiwni, Liam. On nigdy nam niczego nie obiecywał, to my zrobiliśmy sobie nadzieje. Dopowiedzieliśmy sobie pełno głupot, a tymczasem Oliver wrócił do Los Angeles i znalazł sobie dziewczynę. Wcale nie musiał z nią być, gdy zabierał nas do Paryża. Mogli zejść się później, a to my naiwnie liczyliśmy na coś więcej i czekaliśmy, aż się odezwie.

Liam zaczął wycierać nam łzy z policzków, ale kiedy na niego spojrzeliśmy, zobaczyliśmy, że sam płakał. Przytuliliśmy się do niego, jakby to on potrzebował pocieszenia. Pachniał kremem do ciała z olejkiem z orzechów makadamia. Sami mu go kupiliśmy na urodziny.

– Nigdy go nie lubiłem. – Dobiegł nas głos Jamesa, który musiał w końcu wstać z łóżka. – Od początku miałem wrażenie, że ma się za lepszego od innych. Od nas.

– Nie lubisz go, bo Liam jest jego fanem – wytknęliśmy mu, chociaż nie widzieliśmy niczego poza ramieniem i włosami przyjaciela.

– To też – przyznał się, a Liam zaczął drżeć od śmiechu.

Dopiero wtedy się od nas odsunął i ponownie spojrzeliśmy mu w twarz. Uśmiechał się, chociaż w oczach wciąż miał łzy. Jego naturalny kolor tęczówek był przepiękny. Żałowaliśmy, że tak rzadko go pokazywał.

– Myślę, że powinniście porozmawiać z Oliverem. Mimo wszystko zasługujecie, żeby wiedzieć, na czym stoicie. Powinien wam to powiedzieć w twarz, a nie jak tchórz przestać się odzywać i czekać, aż sami się domyślicie.

Skinęliśmy głową, zerkając przelotnie na Jamesa. On również nie miał na sobie koszulki, a do tego stał do nas tyłem, więc mogliśmy przyjrzeć się jego tatuażowi w pełnej okazałości. Był bardziej detaliczny, niż się spodziewaliśmy. Ciało węża wiło się przez łopatki, otaczało kręgosłup, układało się na lędźwiach. Sprawiał wrażenie żywego. Jednak najbardziej zainteresował nas kwiat, który znajdował się na samym środku pleców, niepewnie wystając zza cielska węża. Jego malutkie płatki w porównaniu do olbrzymiego gada sprawiały wrażenie bardzo delikatnych. Dopiero teraz, gdy odkryliśmy tę małą tajemnicę, zrozumieliśmy, co oznaczał. To właśnie był James. Powierzchownie można było uznać go za zimnego, twardego i silnego, jednak to był tylko pancerz, który chronił łagodne wnętrze.

– Co to za kwiat? – zapytaliśmy niepewnie.

– Piwonia – odpowiedzi udzielił nam Liam.

– Jest piękna.

– Wiem.

– Dziękuję – odparł James przez ramię.

– Nigdy nie pytaliśmy, gdzie robiłeś tatuaż? W Houston czy w Nowym Jorku?

– Tutaj, rodzina jeszcze o nim nie wie – zaśmiał się. – Mam kumpelę tatuażystkę. Ogromnie uzdolniona dziewczyna.

– Widzimy właśnie.

LOTUS BLOSSOMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz