Rozdział 36

165 27 27
                                    

W ten sposób rozpoczęliśmy nasze przedstawienie pod tytułem „Koniec Olivera". Każdego dnia nakładaliśmy makijaż niczym teatralną maskę i zaczynaliśmy grać. Udawaliśmy, że nie mamy złamanego serca, że jesteśmy w stanie zapomnieć o Oliverze, że wcale nie płaczemy w poduszkę każdej nocy i nie zasypiamy, wyobrażając sobie, że z powrotem jest obok nas. Nikomu nie mówiliśmy o snach, w których pojawia się w naszych drzwiach, w których zaczynamy namiętnie go całować, w których mówimy mu, że go kochamy, a on odpowiada tym samym. Graliśmy, ponieważ przedstawienie musiało trwać.

Skończył się wtorek, upłynęła środa, minął czwartek i również piątek powoli zbliżał się ku końcowi. Już za dwa dni będziemy mogli „świętować" tydzień od rozstania z Oliverem. Za dwa dni... Nie minął nawet tydzień, a my już nie mieliśmy sił. Byliśmy zmęczeni, ale przedstawienie musiało trwać. Może będzie trwało jeszcze tydzień albo dwa, może miesiąc, może sześć miesięcy, a może nawet rok... Lub całe życie. Nie mieliśmy sił, jednak nie wychodziliśmy z naszej roli. W piątek po pracy udaliśmy się prosto do Black Drinks, gdzie przy „naszym" stoliku czekali na nas Liam i James. Rozmawiali, a właściwie to Liam głównie mówił, energicznie przy tym gestykulując. Wyglądał na szczerze podekscytowanego.

– Sooyun! – zawołał, jak tylko nas zobaczył i podniósł rękę, abyśmy mogli łatwiej go wypatrzeć. Oczywiście nietrudno było wypatrzeć Liama, bez względu na to, w jak sporym tłumie się znajdował.

– Hej – przywitaliśmy się, siadając po drugiej stronie stolika.

Sięgnęliśmy po kartę z drinkami i przesunęliśmy spojrzeniem po wszystkich pozycjach, chociaż wiedzieliśmy, że i tak zamówimy to samo, co zawsze.

– Soo! Mam do was ogromną prośbę! – Liam ubiegał się o naszą atencję do tego stopnia, że wyciągnął nam kartę z dłoni. – Bardzo ogromną. Największą na świecie. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a to ostateczny sprawdzian naszej przyjaźni.

– Wcale nie wywierasz na nich presji – warknął James. – Nie możesz ich do tego zmusić, Liam. Zachowuj się.

– Przecież ich nie zmuszam!

– Wcale – sarknął.

Przyglądaliśmy się narzeczeństwu z uniesionymi brwiami, domyślając się, że właśnie o tym tak żywo musieli dyskutować zanim weszliśmy do baru.

– Co to za prośba? – dopytaliśmy niepewnie.

– Właśnie! – Uwaga Liama z powrotem padła na nas. – Dostałem ogromną szansę! Wspaniałą ofertę, która może odmienić moje życie!

– Przesadzasz, Liam – warknął James.

– I potrzebuję waszej pomocy – kontynuował, nie zwracając uwagi na narzeczonego.

– Słuchamy.

– Więc! Zostałem zaproszony na sesję zdjęciową do Vogue'a!

– Co?!

– Chcą zrobić grupową sesję zdjęciową i potrzebują wizażystów do pomalowania modelek stojących tak bardziej z tyłu, ale nadal... Vogue, Sooyun! Wypadł im jeden z wizażystów i moja klientka, która tam pracuje, poleciła mnie na jego miejsce!

– To świetna wiadomość, Liam! Twój makijaż w Vogue'u!

– Wiem! – zapiszczał. – Ale będę musiał pomalować pięć modelek w trzy godziny. Do tego potrzebuję asystenta...

– Do tego potrzebujesz nas – domyśliliśmy się.

– Tak!

– Liam... – Aż zaschło nam w gardle z nerwów. – My nie jesteśmy wizażystą. Nie lepiej znaleźć kogoś, kto się na tym zna?

LOTUS BLOSSOMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz