Rozdział 4

193 38 7
                                    

Mieszkanie Liama i Jamesa było naprawdę niezwykłym miejscem. Wszędzie wisiały abstrakcyjne, kolorowe obrazy, namalowane przez Liama, gdy ten jeszcze chodził do liceum. Składały się one głównie z chaotycznych pociągnięć pędzla, ale na niektórych można było dostrzec również pióra, motyle, a nawet ludzkie oczy oraz usta. Kiedy byliśmy tutaj pierwszy raz, jeszcze na początku naszej przyjaźni, zapytaliśmy go, co przedstawiają te obrazy. W odpowiedzi otrzymaliśmy jedynie zdawkowe wyjaśnienie, brzmiące „moją esencję". Dopiero później wyjaśnił nam, że zanim wyszedł z szafy, zanim zaczął wyrażać siebie poprzez ubiór czy makijaż, właśnie w ten sposób dawał upust swojemu wielobarwnemu wnętrzu, które było tłumione przez szarą rzeczywistość.

Podobały się nam te obrazy. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu sprawiały, że od razu czuliśmy się lepiej, prawie tak, jakbyśmy byli w domu. James też je lubił, dlatego nawet przez chwilę nie myślał o zdjęciu ich ze ścian, gdy zamieszkali razem. A przecież wystarczyło raz spojrzeć na Jamesa, żeby wiedzieć, że kolory nie są jego ulubioną rzeczą.

– Nie wierzę, że mieliście jaja, żeby zaprosić go na randkę – krzyczał nasz najlepszy przyjaciel, wymachując nam przed nosem pędzlem do pudru z napisem „Hakuro" na czarnej rączce.

– Nie na randkę! – krzyknęliśmy, chcąc szybko naprostować sytuację. – Zaprosiliśmy go tylko na wspólny wieczór w barze. Wy też tam będziecie. To nie jest randka.

– Poznam Olivera Blossoma! To jak spełnienie marzeń. Gdybym nie był zajęty, zaciągnąłbym go do łóżka, ale wam nic nie stoi na przeszkodzie, Sooyun.

– Liam! Proszę, uspokój się. Nie chcemy nikogo zaciągać do łóżka, po prostu...

– Ach, zapominam, że wciąż wierzycie w cudowny pierwszy raz z waszą prawdziwą miłością. Jesteście niepoprawnym romantykiem. Ale zaklinam was, musicie jutro wyglądać naprawdę niesamowicie. Tak, żeby Oliver zupełnie stracił głowę na waszym punkcie. – W reakcji na te słowa po prostu westchnęliśmy, ale Liam nie dawał za wygraną: – Jeśli naprawdę nie mógł oderwać wzroku od waszych oczu, na pewno musicie mu się podobać. Zaufajcie mojemu instynktowi. Po wszystkim powinniście zaprosić go do siebie na seks...

– Tylko jedno ci w głowie, kochanie. – Do rozmowy wtrącił się James, który do tej pory siedział cicho przy stole w kuchni, gdzie popijał kawę, przeglądając media społecznościowe.

Niewielki salonik, w którym znajdowała się raptem granatowa kanapa, ciemnozielony stolik kawowy, różowy kudłaty dywan oraz kwiaty w fioletowych donicach, połączony był z kuchnią z szafkami o białych frontach oraz szarym stole, na którym stała cała kolekcja fikuśnych filiżanek we wszystkich kolorach tęczy.

– Sooyun mają dwadzieścia cztery lata, nie traktuj ich jak dziecka.

– Tobie łatwiej jest być pewnym siebie w sytuacjach związanych ze swoją seksualnością, ponieważ dawno ją zaakceptowałeś i twoja rodzina również jest z tym okay, ale ja i Sooyun nie mamy tyle szczęścia – James zaczął nas tłumaczyć. – Nasi bliscy nie wiedzą, że nie jesteśmy heteroseksualnymi mężczyznami, dlatego nie powinieneś naciskać na Sooyun w sprawie seksu. Jak będą gotowi, na pewno się z kimś prześpią.

– Dziękujemy – mruknęliśmy. – Dawno się nie pytaliśmy o twoją rodzinę, James, czy wszystko w porządku?

– Tak. – Mimo tej odpowiedzi jego głośne westchnięcie było przeczące. – Po prostu mam dość słuchania, jak abuela ciągle mi powtarza „nietos, nietos", a ja nigdy nie dam jej wymarzonych nietos. Gdyby wyjście z szafy mogłoby być takie proste jak w filmach dla nastolatek.

Nie czekał na naszą reakcję. Po tych słowach po prostu wstał od stołu i zamknął się w sypialni, trzaskając drzwiami, na których wisiała tęczowa flaga.

LOTUS BLOSSOMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz