Rozdział 9

192 36 13
                                    

Dziękuję za aktywność pod ostatnim rozdziałem i zapraszam do czytania!

~~~

Nie mieliśmy ochoty z nikim rozmawiać, dlatego wróciliśmy prosto do naszego mieszkania. Wyłączyliśmy telefon, bojąc się jakichś wiadomości od Liama, który zwykł późno chodzić spać, i zamknęliśmy się w naszych czterech ścianach. Nie chcieliśmy obciążać przyjaciela naszymi problemami. Przecież i tak przeżywał teraz ciężki okres przez kłótnię z Jamesem i jego wyjazd, więc dobijanie go naszymi niepowodzeniami byłoby bardzo samolubne.

Taksówkarz na szczęście również nie zadawał żadnych pytań, gdy wiózł nas do domu. Zapłaciliśmy i wysiedliśmy, nawet się nie żegnając, ponieważ chcieliśmy jak najszybciej zostać sami. Teraz w końcu przebywaliśmy w naszej bezpiecznej przestrzeni, ale wcale nie pomagało nam to poczuć się lepiej. Zrzuciliśmy ramiączka od spódnicy, a następnie ściągnęliśmy z siebie golf od przyjaciela, odsłaniając płaską klatkę piersiową z dwiema niewielkimi, różowymi brodawkami. Nasze kroki poprowadziły nas do łazienki, gdzie z półki pod lustrem wzięliśmy gumkę do włosów i związaliśmy włosy w niewielką kitkę tuż nad karkiem. Oczywiście grzywka i część różnokolorowych kosmyków od razu się wysunęły, co tylko nas zirytowało.

Rozmazany makijaż pozostawiał smugi na naszych policzkach. Jedna z cyrkonii się odkleiła i gdzieś zgubiła, ale mieliśmy to gdzieś. Odkręciliśmy wodę w kranie i zaczęliśmy szorować rękoma twarz, jeszcze bardziej rozmazując makijaż. Odgarnęliśmy mokrymi dłońmi włosy z czoła, spoglądając na nasze paskudne odbicie w lustrze, a mimowolny krzyk wydostał się z naszego gardła, powoli przeradzając się w liczne szlochy. Osunęliśmy się na ziemię i zaczęliśmy łkać.

Jak mogliśmy być tak naiwni? Jak mogliśmy zapomnieć, że Oliver nazwał nas obojnakiem? Jak mogliśmy zrobić sobie złudne nadzieje? A co najgorsze, jak mogliśmy pozwolić, żeby nasze serce biło tak szybko, jak jeszcze nigdy, gdy myśleliśmy o tym człowieku?

Powinniśmy go nienawidzić za to, jak nas potraktował, ale zamiast tego nienawidziliśmy siebie. Wciąż w naszych uszach odbijało się echo jego słów: facet wcisnął się w spódnicę i nałożył trochę makijażu.

– Dlaczego, Sooyun?! – krzyknąłem po koreańsku. – Dlaczego nie możesz być facetem?! Dlaczego tak nam to utrudniasz?! Dlaczego?!

Zacisnęliśmy powieki, spod których wypłynęły świeże łzy, ale zamiast ciemności, zobaczyliśmy pod nimi wspomnienie sprzed lat.

Staliśmy w łazience w naszym rodzinnym domu. Z dołu dobiegały nas głosy naszych dwóch sióstr oraz matki, które przygotowywały wspólnie obiad dla rodziny. Babcia zapewne nakrywała do stołu, a dziadek z ojcem jak zwykle siedzieli na kanapie w salonie i czekali na obiad. Woojin, nasz młodszy brat, bawił się w swoim pokoju, korzystając z nadchodzącego weekendu. Był znacznie młodszy od naszej trójki, więc wszyscy domownicy traktowali go ulgowo.

Właśnie wróciliśmy z pozalekcyjnych zajęć dodatkowych. Na dworze było już ciemno i zaczął kropić deszcz, a my nie wzięliśmy ze sobą parasolki, przez co trochę zmokliśmy, chociaż biegnąc do domu, zasłanialiśmy się szkolną torbą wypchaną książkami i zeszytami. Właśnie byliśmy w trakcie ściągania naszego szkolnego mundurka, by wrzucić go do kosza na pranie, jednak coś nas powstrzymało. Na samym wierzchu sterty ubrań leżał mundurek Hwan, która w tym roku była w ostatniej klasie. Biała koszulka była zmięta i wciśnięta w sam róg prostokątnego kosza, ale spódnica leżała złożona na pół na samym środku. Miała identyczny wzór w kratkę jak nasz krawat i normalnie sięgała do kolana, ale nasza siostra w tajemnicy przed matką skróciła ją o kilka centymetrów, by „bardziej podobać się chłopakom". Sami nie wiedzieliśmy, co nas podkusiło, żeby sięgnąć po nią i wyciągnąć ją z kosza. Wciąż mieliśmy na sobie koszulę z poluzowanym krawatem, a rozpięte spodnie zsunęły się do kostek.

LOTUS BLOSSOMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz