Rozdział 16

215 36 20
                                    

Nie potrafiliśmy wyrzucić z głowy obrazu siostry. Wciąż i wciąż widzieliśmy jej reakcję na nasze wyjście z szafy i byliśmy źli na siebie, że w ogóle zdecydowaliśmy się powiedzieć jej prawdę o nas. Nie rozumieliśmy, po co to zrobiliśmy. Zadziałaliśmy pod wpływem chwili, kierowani nadzieją oraz naiwnością. Tak naprawdę byliśmy sami sobie winni.

Mimo tego nieprzyjemnego ucisku w brzuchu, który towarzyszył nam od tamtego dnia nieustannie, staraliśmy się udawać, że nic się nie stało. W końcu Hana na pewno nie powie nic rodzicom, a poza tym nie będzie jej na chuseok, więc się nie zobaczymy. Teraz wystarczyło dalej ignorować jej wiadomości oraz telefony, żeby żyć w spokoju. Polecimy we wrześniu do rodziny, po raz kolejny pakując się do szafy i zakładając maskę Wonshika, a potem czeka nas kilka miesięcy lub lat spokoju. Musieliśmy po prostu zacisnąć zęby i przeżyć to jedno rodzinne spotkanie. Gdy już będzie po wszystkim, na nowo zapuścimy włosy i wyrzucimy to wszystko z pamięci.

Teraz też nie powinniśmy o tym myśleć. Nagle czas przyśpieszył, dni zaczęły przelewać się nam między palcami, kiedy zatracaliśmy się w pracy, próbując zapomnieć o siostrze. W ten sposób zbliżaliśmy się do naszego wylotu do Paryża, gdzie mieliśmy spędzić z Oliverem trzy dni i dwie noce... Tyle mogło się wydarzyć przez ten czas. A do tego dochodziło jeszcze ponad piętnaście godzin spędzonych w samolocie w obydwie strony. Dotąd nie mieliśmy jeszcze okazji spędzić ze sobą aż tyle czasu, więc nie potrafiliśmy sobie tego w ogóle wyobrazić. Ponadto nie będziemy w stanie od niego uciec, gdybyśmy jednak poczuli się przy nim niekomfortowo z jakiegoś powodu.

Odkąd zgodziliśmy się polecieć z Oliverem do Paryża, nie mogliśmy się pozbyć wątpliwości z głowy. Mieliśmy już ich dość, a jednak one uparcie nie chciały dać nam spokoju.

Tak zatraciliśmy się w naszych myślach, że dzwonek do drzwi sprawił, iż serce podeszło nam do gardła. Poderwaliśmy z łóżka, na którym siedzieliśmy, wgapiając się w otwartą szafę, i podbiegliśmy spanikowani do drzwi, żeby jak najszybciej je otworzyć. Widok stojącego za nimi przyjaciela trochę nas uspokoił. Liam nie miał na sobie makijażu, do tego ubrany był w luźną bluzkę oraz zwykłe materiałowe spodnie, co oznaczało, że wyciągnęliśmy go z łóżka. Wyglądał na zaskoczonego, widząc nas w tym niecodziennym stanie, ale mimo to uśmiechnął się, za co byliśmy mu wewnętrznie wdzięczni.

– Hej! – przywitał się. – Ściągacie mnie tutaj w środku nocy bez słowa wyjaśnienia i wyglądacie, jakbyście mieli zaraz zacząć biegać po suficie. Czy mam dzwonić po egzorcystę? Coś was opętało?

– Tylko szaleństwo, Liam. Opętało nas szaleństwo – odpowiedzieliśmy, wpuszczając Liama do środka. Dopiero wtedy zauważyliśmy, że na korytarzu za nim stał jeszcze James. Jak zwykle cały ubrany na czarno. Oczywiście, że również przyjechał, w końcu Liam się tutaj nie przeteleportował o drugiej w nocy, a jego narzeczony na pewno nie puściłby go komunikacją miejską samego o takiej godzinie. – Hej, wejdź też.

– Już myślałem, że to jakieś tajne sprawy i przyjdzie mi czekać w samochodzie – odparł James, wchodząc do naszego mieszkania tuż za Liamem.

– Więc... Co się dzieje?

– Zwariowaliśmy, po prostu zwariowaliśmy – zaczęliśmy się tłumaczyć przyjacielowi. – Powinniśmy się pakować do Paryża, ale zamiast tego dostajemy jakichś ataków paniki. Nie potrafimy zdecydować się, co powinniśmy wziąć, a czego nie... I czy w ogóle powinniśmy tam lecieć. Nie możemy w sumie już odmówić. To znaczy, możemy, ale Oliver kupił już nam bilety na samolot. Do Paryża, Liam... Do Paryża!

– To bardzo dużo słów na raz, jak na was, Sooyun, więc widzę, że sytuacja jest poważna – odpowiedział.

Może to było głupie, sprowadzać Liama do naszego mieszkania o drugiej w nocy z powodu ciuchów, ale na szczęście przyjaciel wiedział, jak bardzo jest to dla nas istotne. Po zmieszanej minie Jamesa widzieliśmy, że nie podzielał zrozumienia swojego narzeczonego, ale mimo to nie skomentował tego w żaden sposób. W milczeniu przeszedł na łóżko, gdzie pozwolił sobie usiąść, a po chwili opaść na nasze poduszki. Nie widzieliśmy jego twarzy z tej perspektywy, ale wydawało nam się, że chyba poszedł spać.

LOTUS BLOSSOMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz