s01e10

516 12 1
                                        

Kwiecień 2020:

Nadszedł dzień imprezy bruneta.

Przed wyjściem napisała do mnie jeszcze rudowłosa.

Wika:
Pomogłabyś mi w
wybraniu sukienki?:<

Me:
Jasne, już do ciebie lecę.

Ubrałam na szybko jakieś luźne jeansy i wyszłam do domu, w którym mieszkała przyjaciółka.

Zapukałam do drzwi, otworzył mi je jej tata, przywitałam się i weszłam do środka.

- Czego potrzebujesz? - Weszłam do jej pokoju, bez pukania.
- Hej. - Pomachała mi, kończąc swój makijaż. - Potrzebuje pomocy w wybraniu idealnej sukienki.
- Tak? - Powiedziałam z pełną buzią paluszków.
- Już znalazłaś paluszki? - Zaśmiała się. - Tak, potrzebuje ciebie.
- No to pokaż.

Nagle do dziewczyny przyszedł SMS, po czym do mnie.

- Kto to? - Zapytałam.
- Fukadżejot. - Spojrzała na mnie wkurwiona. - A do ciebie?
- Też on. Co chce?
- Impreza się nie odbędzie, Olka jedzie z rodzicami w góry do Szwecji, do jej cioci.
- Serio?
- Serio. A ja już się tak wystroiłam. - Założyła ręce na biust. - No ale przynajmniej nie będzie tej idiotki w szkole z tydzień
- Oby została tam najdłużej, a co do odwołanej imprezy no to może z Kamilem gdzieś idź? - Uśmiechnęłam się, zerkając na wiadomość od Aleksa
- Dobry pomysł. - Chwyciła za telefon. - A do ciebie co napisał?
- Czy wpadnę do niego. - Chytrze się uśmiechnęłam. - I powiedział żebym się ładnie ubrała.

Wystroiłam się w czerwoną, zaznaczającą talie sukienkę do kolan oraz czarne kozaki. Był już kwiecień, więc jedynie zarzuciła
na siebie skórzaną kurtkę.

Do Aleksa „zawiózł" mnie mój brat, a tak na prawdę to tylko ze mną pojechał, by nasza mama myślała że nie prowadziłam znowu samochodu.

Zapukałam do drzwi od domu bruneta, otworzył mi je on z bukietem czerwonych róż w rękach.

- O boże, Aleks. - Zasłoniłam rękami buzie.

Chłopak wręczył mi kwiaty.

- Słodziak mój jesteś. - Pocałowałam go w policzek.
- Tylko twój. - Uśmiechnął się do mnie.
- A tak właściwie to czemu chciałeś się spotkać? - Uniosłam brew.
- Nie chciałem być sam
- Dlatego odwołałeś imprezę urodzinową Oli?
- No między innymi też.
- Nawet nie wiesz jak Wika była wkurwiona.
- Kamil chciał ją dzisiaj wyrwać na randkę, więc też poszedłem mu na rękę. - Splątał nasze dłonie. - Chcesz może ze mną pójść do kina?
- Ja mam lepszy pomysł niż kino, chodźmy na bulwary, ale najpierw kupmy sobie żarcie na piknik.

Ucieszyłam się jak małe dziecko, unosząc ręce do góry. No przez to naraziłam się na atak. Aleks zaczął mnie gilgotać.

- Ale najpierw kwiaty do domu odniosę.
- Dobrze, to chodźmy.

Wyszliśmy z jego domu, objął mnie. Czułam się genialnie.

Odniósłszy róże do mojego domu, skierowaliśmy się do najbliższej żabki. Chłopak chciał bardzo kupić alkohol, lecz nie był jeszcze pełnoletni.

Wyszedł wkurwiony ze sklepu.

- Ej nie denerwuj się aż tak, zobacz ile mamy rzeczy. - Przejechałam po jego dłoni swoimi paznokciami.
- No ale ja mam ochotę się napić. - Spojrzał mi głęboko w oczy. - Albo w sumie już nie.

Zaśmiałam się, idąc dalej.

Doszliśmy na bulwary, usiedliśmy na ławce. Cały czas tuliłam się do bruneta, przy nim czułam się tak bezpiecznie jak przy nikim innym.

- Mogę ciastka otworzyć. - Przerwał romantyczną chwilę.
- Jasne, że możesz, nie pytaj się. - Przytuliłam się do niego bardziej.

Jego perfumy miał tak mocny zapach, że po samym nim się rozpływałam.

Tak spędziliśmy wieczór, chłopak jadł przekąski, a ja wtulałam się w niego. Ta chwila mogła trwać wiecznie.

Zaczęłam się lekko drżeć z zimna.

- Wracamy już do domu? - Ściągnął swoją kurtkę, dając mi ją.
- Możemy. - Wstałam z miejsca. - Weź załóż kurtkę, bo się przeziębisz.
- Wolałbym raczej, żebyś to ty była zdrowa.
- Załóż ją, proszę cię. - Uśmiechnęłam się.

Złapał mnie za rękę, kierując się ku swojego domu.

- Śpisz u mnie? - Odwrócił się w moją stronę.
- A co to za propozycje? - Zaśmiałam się, na co on przewrócił oczami. - Jeśli mogę to tak.
- Jakbyś nie mogła to bym nie proponował.

Weszliśmy do jego pokoju, rozsiadłam się na łóżku. Chwyciłam za telefon z zamiarem napisania do brata o tym gdzie spędzę noc.

- Głodna jesteś? - Oparł się o ościeżnice drzwi.
- No jestem, ale już po 23.
- Tosty? - Zapytał się
- Nie, nie jem już po tej godzinie. Chodź już do mnie.

Chłopak zakluczył za sobą drzwi, siadając posmutniały koło mnie.

- Ej co ty taki przybity jesteś?
- Nie wiem nawet, źle się jakoś czuje.
- Coś się stało?
- Problem w tym, że nie wiem.

Pogadałam z nim o tym jeszcze chwilę, tak by w końcu się uśmiechnął. Dawno nie widziałam go w takim humorze, serce mi się krajało.

- Zastanawiam się nad zerwaniem z Olą. - Ze stresu zaczął strzelać palcami.
- Martwisz się o to? - Spojrzałam na niego troskliwym wzrokiem.
- No kurwa nie, nie stresuje się wcale. No martwię się i to bardzo. - Westchnął.
- No to poczekam. - Odwróciłam wzrok.
- Ale ja nie chcę czekać, chcę z nią zerwać by móc być z tobą. - Dynamicznie wstał z łóżka.

Jedynie na niego spojrzałam.

- Ty chyba ją jednak kochasz co? - Zapytałam.
- Nie wiem już sam, ale wiem że ciebie kocham najmocniej. - Podszedł do mnie, kucnął przede mną.
- Ja ciebie też kocham. - Złączył nasze dłonie.

Przesiedzieliśmy tak dobre 2 godziny, spędzając czas na rozmowie i poszliśmy spać.

4:30 w Berlinie | FukajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz