s02e15

254 7 0
                                    

- Co się dzieje, Zosia? - Zapytał po raz któryś raz z kolei.
- Proszę cię, przyjdź tu do mnie.
- Zaraz będę.

Rozłączył się, a ja cały czas dusiłam się swoimi łzami. Nie wiedziałam czemu, czułam ogromną pustkę. Uczucie te było nie do opisania. Bo najzwyczajniej było to jak chaos, jeden wielki nieporządek.

Po 10, a może 15 minutach brunet znajdował się w moim pokoju. Wparował do środka bez pukania.

- Zosia, boże święty...

Chłopak usiadł koło mnie na podłodze, przytulił mnie, a ja tylko rozpłakałam się jeszcze bardziej. Bez dwóch zdań potrzebowałam tej bliskości, ciepła i miłości, której brakowało w moim „domu".

- Zosia, kochanie. - Poprawił moje włosy. - Co się dzieje?
- Ja nie wiem.. Ja na prawdę nie wiem..
- Proszę cię, powiedz, że nie chodzi o mnie..

Wycierał mi łzy, cały czas mocno trzymając mnie za rękę. To na prawdę było czymś czego potrzebowałam..

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Jesteś silna. Zosieńka..

Cały wieczór spędziliśmy razem, na prawdę mi tego brakowało. Aleks cały czas namawiał mnie bym jednak zadzwoniła do swojej mamy i opowiedziała jej o tym jak bardzo ciężko mi jest samej. Nie zgadzałam się, nie chciałam jej niszczyć tych cudownych chwil, mogła je spędzać z tatą oraz radować się nadchodzącymi narodzinami dziecka.

- Jaki dzisiaj jest dzień tygodnia..? - Zapytałam, spoglądając na niego słabym wzrokiem.
- Nie wiem.. - Odpowiedział.

Przytuliłam się do niego, było mi tak przyjemnie. Chciałam by został tu ze mną, chociaż na jeden dzień. Nie chciałam być już dłużej sama, samotność była tak przytłaczająca. Zwłaszcza gdy czułam, że nie miałam w nikim wsparcia, a jednak mam. W brunecie.

Wstał z podłogi. Podał mi rękę, podnosząc mnie z niej. Wyszliśmy z mojego pokoju. Usiedliśmy w kuchni przy stole, na przeciwko siebie. Spojrzał mi głęboko w oczy, by po długiej chwili ciszy się odezwać.

- A może.. - Głośno przełknął ślinę. - A może myślałaś o terapii? - Zapytał.

Zerknęłam w jego stronę ze zdziwieniem. Ja psychologa? Terapie? Niby po co.. Nie potrzebuje żadnych psychologów, terapii i tych innych naciągaczy pieniędzy.

- Na prawdę uważam, że może ci pomóc. - Stwierdził.
- Ale ja nie potrzebuje niczego takiego, to tylko chwila słabości. Nie długo przejdzie.

Tak na prawdę nie wiedziałam czy to było chwilową słabością. Przez dłuższy czas czułam ciężar na swoim ciele, a w rzeczywistości z dnia na dzień czułam się coraz słabsza i co krok było mi źle na tym świecie i chciałam zniknąć.

Czułam się zagubiona.. Zagubiona nie dlatego, że byłam sama, czy nie czułam wsparcia. Po prostu nie wiedziałam co w danym momencie czułam, chciałam, kochałam, pragnęłam.

To było tak cholernie ciężkie, jak nic innego. Już łatwiejsza była nauka matematyki, niż pojęcie tego co siedzi w mojej głowie, gdyż sama nie wiedziałam co tam się działo.

Wtuliłam się w gorące i bezpieczne ciało bruneta. Jeden przytulas, a taka radość.

Chłopak cały czas był bardzo troskliwy w moim stosunku. Głaskał mnie po głowie, a to mocno trzymał za rękę, jeżdżąc po niej kciukiem. Tulił tak mocno, jak tylko umiał. Czułam wtedy wsparcie. Czułam wtedy ogromne wsparcie z jego strony. Czułam wsparcie, którego potrzebowałam od bardzo dawna.

- Już lepiej? Może śpij dzisiaj u mnie, albo ja u ciebie? - Zaproponował.

Kiwnęłam głową na tak. Potrzebowałam pobyć z kimś.

Nawet nie wiem po jakim czasie wyszliśmy z mojego domu, ale skierowaliśmy się do domu chłopaka. A tam jego mama przywitała nas ciepłą kolacja i herbatą z cytryną, pysznie.

- Zosiu, ale czemu ty tam ciągle sama siedziałaś? Przecież wiesz, że zawsze jesteś mile widziana w naszych skromnych progach. - Kobieta otwarcie oznajmiła ciepłym i troskliwym głosem.
- Jakoś tak nie miałam okazji nawet pomyśleć. - Uśmiechnęłam się do niej.

Mama Aleksa zawsze się o mnie troszczyła, nawet czasem niż o własnego syna. W rzeczywistości od zawsze chciała mieć córkę.

Poprosiła by Aleks poszedł po coś tam do sklepu, nie słuchałam jej właściwie do momentu, gdy się do mnie zwróciła. Po wyjściu bruneta spytała o rozmowę, zgodziłam się, bo czemu nie. Zastanawiało mnie co szykowała kobieta, była nieprzewidywalna i właśnie to odziedziczyło po niej dziecko, czyli Aleks. Domyślałam się o czym chciała ze mną porozmawiać, ale byłam przeciwna temu, zgodziłam się na rozmowę dlatego, by się o mnie nie martwiła.

- Chciałabyś może porozmawiać z psychologiem? - Zaproponowała. - Wiesz no, jak Aleks do mnie zadzwonił byłam przerażona.. Zwłaszcza gdy powiedział mi, że coś się z tobą dzieje.
- Wie pani co.. Ja nie wiem, nie chciałabym sprawiać kłopotów rodzicą.. Bo będą się martwić, a przecież spodziewają się dziecka, a duży stres jest zagrożeniem..
- Jesteś już pełnoletnia, nie musisz ich informować o wizytach. Może chciałabyś? Tyle się ogłasza psychologów teraz, może warto spróbować? Może faktycznie coś się dzieje i się da to jeszcze powstrzymać?

I to pytanie brzmiało tak strasznie nierealnie. Ciekawiła mnie bardzo troskliwość mamy chłopaka, było mi miło, ale i też głupio. Głupio, dlatego że interesowała się mną bardziej niż moja własna matka, nie wiedziałam już. Na prawdę nie wiedziałam nic, a w następnym tygodniu miałam napisać maturę, a moje zdrowie psychiczne sięgało dna...

Chłopak wrócił do domu, usiadł koło nas. Zapytał się o rozmowę. Jego mama też wciągnęła w temat, a nawet sama chciała, by chłopak również udał się do lekarza, bo kolejny tydzień z rzędu miał straszny kaszel.

Wstaliśmy i weszliśmy do pokoju bruneta, gdyż jego mama była umówiona ze znajomymi z pracy na coś tam, nie dopytywaliśmy się, chcieliśmy żeby po prostu dobrze się tam bawiła.

- Jeju, jaka twoja mama jest przekochana.. - Powiedziałam. - Tak cudowna kobieta.
- Tylko dla ciebie taka jest, mnie to ona chyba jednak nie cierpi. - Burknął coś pod nosem. - Jakbyś poznała ją tak jak ja ją znam, to zmieniłabyś zdanie. Przecież nie jestem chory, po prostu kaszle po pale papierosy, co oznacza, że mam kaszel palacza. - Śmiesznie gestykulował rękami.

Roześmiałam się, a on jedynie bokiem rzucił na mnie wzrok, siadając koło mnie. Chytrze się uśmiechał, doskonale wiedziałam na co liczył, ale nie ma. Przytuliłam się do niego.

- Tak też może być. - Rzekł.
- No a nawet musi. - Zachichotałam się. - Mi tam się podoba.

Głaskał mnie cały czas po głowie, a ja jedynie się tuliłam do jego torsu. Pomimo wszystkich problemów, w jego towarzystwie znikały. Nie było ich, odchodziły. Miłość nawet wśród smutków, problemów, bólu sama w sobie jest pociechą. Moje życie odkąd jest ze mną brunet zmieniło się, bardzo się zmieniło na dużo lepsze.

Kocham go, jest najlepszą osobą, którą poznałam w całym moim życiu. Gdyby nie on, to pewnie by mnie już tu nie było.

4:30 w Berlinie | FukajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz