s02e08

273 8 2
                                        

Przebudziłam się w nocy, była może jakaś godzina 4? Nie wiem, ale na pewno było zbyt wcześnie na pobudkę.

Wstałam z łóżka i na nim usiadłam. Moje ręce były straszliwie spocone, oddech oraz bicie serca przyśpieszone, a kolana drżały tak samo jak ręce. Byłam bardzo przestraszona i zestresowana, dlatego że przyśnił mi się koszmar..

Tylko z takiego błachego powodu dostałam lekkiego ataku paniki.

Nie chciałam myśleć o tamtym śnie, jedynie chwyciłam za telefon i napisałam do Aleksa, by przyszedł do mnie po lekcjach.

Po odłożeniu telefonu z powrotem ułożyłam się w łóżku, ale niestety jestem typem osoby, która nawet jeśli będzie bardzo bardzo zmęczona, to i tak nie zaśnie po przebudzeniu się. Więc nie zasnęłam.

Wzięłam znów telefon i coś tam na nim przeglądałam. A tam jakieś zdjęcia, a tam jakieś konwersacje i takie tam.

Około godziny 7 odpisał mi Aleks, że skoro ja nie idę do szkoły, to on też się nie wybiera.

A chłopak chwilę po 10 już był w moim domu.

- Co będziemy robić? - Przytulił się do mnie.
- A na co masz ochotę? - Zapytałam się.
- Na ciebie. - Uśmiechnął się zadziornie.
- A ja na śniadanie. Wstawaj, jedziemy gdzieś.
- Nie chce mi sieeee.

Leżeliśmy tak z Aleksem do 12, rozmawiając o najróżniejszych i najgłupszych rzeczach. Nawet rozmowa z brunetem o tym czym się różni sałata lodowa od zwykłej była najlepszą. Uwielbiałam go nawet jak gadał głupoty, to właśnie dzięki one sprawiały uśmiech na mojej twarzy.

- Głodna jestem, chodźmy coś zjeść w końcu. - Powiedziałam.
- Idziemy na kebaba. - Odparł.
- Nie mam ochoty...
- Ale ja mam. - Uśmiechnął się.

Wstając, pocałował mnie w czoło i pociągnął za rękę, bym wstała z łózka.

- Nie chcę iść znowu na kebsa, czy nie możemy iść do jakiegoś maka?
- Kebab najlepszy, co ty gadasz dziewczynko. - Przewrócił oczami.
- Ale to ja tutaj mam prawo jazdy. - Uśmiechnęłam się.

Wyszłam z pokoju, zakładając na siebie jego bluzę. Pachniała bosko, uwielbiałam zapach jego mocnych perfum, potrafiły się utrzymać na mojej skórze na prawdę długo, pomimo że łączył mnie i chłopaka tylko kontakt fizyczny.

- Zachowujesz się jak te wszystkie żałosne laski z tiktoka. - Powiedział z ironią.

I tak się uśmiechałam, jego bluza nie była dla mnie tylko bluzą. Była czymś więcej, czymś dużo większym, niż zwykłym gestem.

- Daj mi już spokój. - Powiedziałam.

Po ubraniu się, wyszliśmy z domu do samochodu. A potem ruszyliśmy w stronę najbliższego sklepu.

- Nie, jedziemy na kebaba. Nie będę niczego gotować... - Spojrzał na mnie zmarnowany.
- Bla bla bla, nie narzekaj bo zaraz nic nie zjemy.
- Jedziemy na kebaba i kropka. - Powiedział stanowczo.
- Dobra milcz już, bo się zawrócę.

Zaśmiałam się i pojechałam już tym samochodem pod naszą ulubioną knajpę z kebabem.

Wysiedliśmy z pojazdu i weszliśmy do środka.

Aleks zamówił to co zwykle, a ja wzięłam sobie fryteczki z jakimś kurczaczkiem.

Po odebraniu zamówienia wyszliśmy, wszystko wzięliśmy oczywiście na wynos. Niby głupie, ale zawsze można to odgrzać w mikrofalówce.

- Co to jest? Jakaś rybka?

Wskazał na moje jedzenie, podśmiechując się. Na co ja ugryzłam kawałek jego kebaba.

- No weź. Wypluj to. - Powiedział.

Zjedliśmy śniadanie, które w rzeczywistości było już obiadem. Nie miałam jakiejś większej ochoty na jedzenie, po prostu chciałam spędzić jak najwięcej czasu z brunetem.

- Jutro też zostajemy w domu? - Zapytałam, spoglądając na niego.

Westchnął, przełykając kawałek mięsa. Spojrzał na mnie z powagą i lekkim strachem w oczach.

- Tak właściwie to i tak bym nie szedł.. - Przewrócił nerwowo oczami. - Znowu do Warszawy jadę, możliwe że też z chłopakami.
- A na jak długo? - Zadałam pytanie w jego stronę.
- Na tydzień lub 2, nie dłużej.

Odpowiedział na co skinęłam mu lekko głową.

Trochę było mi przykro, że moja druga połówka nawet mnie nie poinformowała o tym, że jedzie po raz kolejny do studia nagrać jakąś piosenkę. W tamtym momencie czułam delikatną zazdrość.

Skończyliśmy jeść, a do mojego domu wszedł mój brat w towarzystwie rodziców.

- Dzień dobry. - Przywitał się.
- Dzień dobry Aleks. - Odpowiedziała ciężarna kobieta.

Mój tata podszedł do bruneta i przybił z nim pionę.

- Siema mistrzu, jak tam idą nuty? - Zapytał.
- Jest rozpierdol. - Kiwnął głową. - Kubi jest kurwa geniuszem.

Patrzałam na bruneta jak opowiadał o tworzeniu muzyki. Czasami czułam się zazdrosna, że częściej go nie było, niż był. Ale widziałam jego fascynacje w głosie gdy przedstawiał mojemu ojcu tamten świat, sprawiało mi to radość, że moja rodzina tak bardzo lubiła Aleksa, a w szczególności to, że mój chłopak i ojciec mieli współpracę.

- Na prawdę, jestem przeszczęśliwy, że wysłałem tego donejta Michałowi. - Gestykulował rękami. - A potem jeszcze ten Quebo. - Złapał się za głowę.
- Po prostu rozpierdol, nigdy nic się nie dzieje bez powodu. - Napił się wody ze szklanki. - Masz talent, masz ogromny talent. - Powiedział, trzymając rękę na jego ramieniu.

Spoglądałam na moją uśmiechniętą mamę, ją chyba też cieszyła informacja o tym, że Aleks tak komfortowo się czuje w świecie muzyki. Oraz że jej mąż w pewnym sensie pracuje razem z chłopakiem jej córki.

Nawet nie wiedziałam jak mogłam opisać radość chłopaka. Dostrzegałam, że był strasznie dumny, że w końcu go doceniają.

4:30 w Berlinie | FukajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz