s01e07

482 10 1
                                    

Byliśmy kilka dni po imprezie, zaproponowałam Aleksowi spotkanie w parku.

Wyszykowałam się i wyszłam.

Usiadłam na ławce w umówionym miejscu, brunet pojawił się kilka chwil później.

Na przywitanie obdarzył mnie buziakiem w policzek.

- Powiedz mi szczerze teraz. - Złapałam go za rękę. - Czy ty na prawdę coś do mnie czujesz?
- Tak, dlaczego uważasz, że mógłbym kłamać? - Splatał nasze ręce.
- No dobrze, więc jeśli mnie kochasz, a Oli rzekomo nie, to dlaczego z nią jesteś?
- Nie wiem. - Wziął papierosa do buzi i go odpalił.

Jedynie westchnęłam na jego słowa.

- Jak chcesz mogę z nią zerwać, ale muszę mieć 100% gwarancje, że ty też będziesz singielką. - Zaciągnął się używką.
- Zerwę z nim.

Jeszcze chwile porozmawialiśmy, on dawał mi wyraźne sygnały na to że chciałby trochę więcej czułości z mojej strony, ale ja nie chciałam robić tego publicznie. Zwłaszcza gdy są tak duże szanse na spotkanie jego dziewczyny lub którejś z jej przyjaciółek.

Wróciłam do domu, rzuciłam się na łóżko wysyłając wiadomość do Bartka, by po mnie przyjechał, byśmy mogli szczerze porozmawiać.

Chwile później chłopak był pod moim domem, wyszłam z niego, siadając do samochodu chłopaka.

- Co się stało, że potrzebujesz rozmowy? - Spojrzał na mnie, prowadząc auto. Co było nie odpowiedzialne.
- Po prostu.. - Zerknęłam na niego.
- Ja też ci muszę o czymś powiedzieć.

Patrzałam na niego z zainteresowaniem.

- Bo.. Stwierdziłem że nic po mnie w Szczecinie i chcę zacząć życie na nowo w nowym mieście. - Wziął głęboki oddech. - Więc jestem zmuszony, aby zakończyć nasz związek.

Odetchnęłam z ulgą, że nie musiałam robić tego ja.

- A gdzie dokładnie masz zamiar się przeprowadzić?
- Myślałem nas stolicą, ale ostatecznie padło na Los Angeles.
- Wow, masz ambicje, Bartek. - Uśmiechnęłam się.
- A ty co chciałaś mi powiedzieć? - Zapytał chłopak zatrzymując się przed jego mieszkaniem.
- No tak właściwie, to już nic.
- No okej. - Wysiadł z samochodu. - Pomożesz mi trochę? I tak musisz swoje rzeczy zabierać.
- No jasne że ci pomogę.

Chłopak mnie objął, kierując się ku swojego apartamentu.

Po ogarnięciu kartonów z rzeczami na sprzedasz, przeprowadzki i śmieci, usiedliśmy na łóżku.

- Dużo tych rzeczy sprzedajesz. - Rozciągnęłam się.
- No trochę.

Spojrzeliśmy na siebie, chłopak po chwili wyciągnął z kieszeni swoje ostatnie narkotyki, zaproponował mi kreskę, lecz chciałam odmówić.

No ale nie odmówiłam.

Było ok godziny 19, a ja po dwóch miesiącach bycia trzeźwą, uległam na namówienia Bartka.

Każdy może już się domyślić co było później.

Tak, znowu puściłam się w zamian narkotyków. Było mi z tym cholernie źle.

4:30 w Berlinie | FukajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz