s02e05

270 11 1
                                    

Aleks już wrócił do Szczecina. Codziennie pisał do mnie przynajmniej 20 wiadomości, a ja mu nie odpowiadałam.

Unikałam go w szkole. Gdy tylko zauważałam, że się zbliża, to znikałam w szkolnej łazience.

Nie chciałam z nim nawiązywać jakiejkolwiek styczności. Nie chciałam znać prawdy, lecz nie mogłam wiecznie skrywać się przed chłopakiem.

Pewnego dnia napisał do mnie mój tata. Zdziwiłam się, że w ogóle wysłał do mnie jakąkolwiek wiadomość, iż był zajęty. Ale oczywiście nie chodziło o mnie, a o Fukajota.

Mój tata pisał do mnie o tym bym w końcu odpisała Aleksowi, bo coś tam.

Ok, oburzyłam się. Nie chciałam z nim rozmawiać, byłam skrzywdzona, wkurwiona i zażenowana jego zachowaniem. Więc nie odpisałam ani mojemu tacie, ani nikomu kto pisał do mnie na temat tego chłopaka.

Wychodziłam z domu, a wychodząc nadepnęłam na ogromny bukiet róż, który był podpisany imieniem Aleksa.

- Nie no ja nie wytrzymam!

Wykrzyczałam przed drzwiami, na co przyszła do mnie moja matka.

- Dlaczego tak krzyczysz? - Zauważyła róże. - Znowu Aleks..
- Jak to znowu?
- No codziennie albo ja albo Wiktor zabierał te kwiaty. Wytłumaczysz nam co się stało? Jakaś Ola, była dziewczyna Aleksa powiedziała nam, że jeśli Aleks będzie wysyłał kwiaty to mamy je zbierać. Ale ostatnio do Wiktora napisał Aleks byś się z nim skontaktowała. Biedny chłopak nawet nie wie o co ci chodzi. Kurwa Zośka, co się stało?

Przez wypowiedź mojej mamy zrozumiałam jaki błąd codziennie popełniałam.

Każdego dnia unikałam Aleksa, jak największego wroga, a tak na prawdę nawet nie wiedziałam co się tam działo, a może nic? A może wręcz przeciwnie? Nie chciałam o tym myśleć.

- Biedny pewnie cierpi, jeszcze ta dziewczyna kazała te kwiatu zabierać spod drzwi?!

Z moich oczy zaczęły nieustannie spływać łzy, nie wiedziałam dlaczego ta dziewczyna tak robiła. Że miała taką czelność, by przyjść do mojego domu do MOJEJ matki i jej takie coś powiedzieć.

- Nie wiem, idę do szkoły. Nie będę o tym myśleć. - Odpowiedziałam.
- Pogadaj z Aleksem, proszę cię. - Powiedziała.

Idąc do szkoły nie rozumiałam co znowu się takiego wydarzyło, że Olka raptem kocha Aleksa. A jedno było pewne, musiałam pogadać z Aleksem, więc odrazu napisałam mu wiadomość, że będę na niego czekać pod szkoła.

Nadszedł ten czas.

Stałam pod naszą szkołą, czekając na bruneta.

Przyszedł. Stanął nie pewnie przede mną.

- Co się wydarzyło w Warszawie?

Zapytałam stanowczo z założonymi rękami na biuście.

- Co? - Zapytał nie rozumiejąc. - A co się niby miało wydarzyć?

Pokazałam mu zdjęcie z imprezy, na którym do głównego bohatera - Aleksa, przymilały się dwie laski. Oczywiście powstrzymując łzy.

- No co to ma znaczyć! - Rozpłakałam się.

Chłopak spuścił głowę w dół, nie odzywając się.

- Zdradziłeś mnie?
- Nie zdradziłem. - Powiedział stanowczo. - Dlaczego miałbym to zrobić?
- Nie wiem? Skąd mam wiedzieć co siedzi ci w głowię? Może już ci od sławy odpierdala! - Wykrzyczałam.
- Uspokój się, nie zdradziłem cię.

Brunet był konsekwentny w tym co mówił. Co sprawiało, że byłam w stanie w to uwierzyć.

- Dlaczego pomyślałaś, że mógłbym cie zdradzić? - Podszedł bliżej mnie. - Co się stało przez te dni?
- Nic się nie stało. - Westchnęłam. - Przepraszam..

Popłakałam się jeszcze mocniej, a Aleks mnie przytulił.

- Spokojnie, nic się nie stało, ale następnym razem nie ignoruj mnie. Bo się martwię. - Poprawił moje włosy. - Mam nadzieje, że kwiaty się podobały.
- Przepiękne, postawiłam je do pokoju. - Uśmiechnęłam się.
- To pewnie masz cały pokój w kwiatach. - Uśmiechnął się.
- Tak właściwie, to tylko te dzisiejsze mam.. - Nerwowo westchnęłam. - Ola napisała do mojego brata, by razem z mamą wyrzucali kwiaty od ciebie.
- Co kurwa? - Zapytał zdenerwowany. - Ona nie żyje, skąd wiedziała, że kwiaty przesyłałem?!
- Nie, Aleks. Nie zwracajmy na nią uwagi. Tylko tak ją sprowokujemy i będzie tylko gorzej.
- No dobra, ale mam nadzieje że twoja mama już wie kim jest Ola. - Westchnął. - Ale że Wiktor nie skojarzył?
- Nie wiem, pewnie zmęczony był lub coś..
- No dobra, tak czy siak nie ważne. - Przytulił mnie mocniej. - Idziemy gdzieś?
- Na przykład? - Zapytałam.
- Na jedzenie, a gdzie?

Wybuchliśmy we dwoje śmiechem.

Aleks otarł moje łzy rękawem od swojej bluzy, a po chwili zmierzyliśmy w stronę jakiejś knajpy z kebabami itp.

- Wiesz, szczerze to się przejmuje masakrycznie, tym że płyta może nie wypalić.
- Weź przestań, jesteś tak utalentowany, że ludzie cię pokochają. - Ścisnęłam jego rękę.
- Nie chodzi mi tu oto. - Poprawił włosy. - Bardziej o to, że mnie to przerośnie.
- Przestań, pamiętasz swoje motto życiowe?
- Tak, tak. „Dążę do celu, by potem odpocząć.". - Uśmiechnął się. - Brakuje tam tylko słowa „w trumnie".
- Przestań już. - Pokręciłam głową, śmiejąc się.

Zamówiliśmy jakieś zwykłe kebaby na wynos i poszliśmy zjeść je nad Odrą.

- W maju planuje nagrać teledysk w ogrodzie. Będziesz? - Zapytał z pełną buzią.
- Jasne, co to za pytanie.
- Muszę cię zapoznać z Kubim, jest geniuszem. - Przełknął jedzenie. - Albo Szczyla, polubisz go. Też jest genialny.

Pomimo wszystkiego co się działo dookoła nas, mogłam słuchać godzinami o tym jak rozmawiał o tym co kocha.

- Ej, a co powiesz na to by wybrać się z nami do Warszawki po maturze? Na nagranie ostatnich nut na płytę?
- Ty się mnie na serio pytasz czy w konia strzelasz? - Zapytałam.
- No na serio się ciebie pytam czy chcesz..
- No ale po maturze
- No po maturze. Czyli jakoś po tym jak nagramy teledysk do ogrodu.

Uśmiechnęłam się na propozycje chłopaka. Czekałam na moment aż zapyta się mnie czy bym chciała się z nim tam wybrać. Zwłaszcza, że zawsze chciałam zwiedzić Warszawę.

4:30 w Berlinie | FukajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz