III

7.6K 337 3
                                    

Opuściła ciężkie reklamówki pełne zakupów na szklane, połyskujące kafelki i rozłożyła się na czarnej kanapie, zamykając oczy. Kiedy je otworzyła jej uwagę zwrócił duży telewizor niczym w kinie oraz ogromna kolekcja płyt.
Wyjęła z jednej z toreb rdzawy kombinezon bez rękawków i szerokimi nagawkami. Przymierzyła go na środku salonu. Nie jadła nic od rana. Śniadanie, które zostawił Alex stało wciąż na stole. Postanowiła zrobić kawę. Na szarym blacie kuchennym stał eksperes do kawy, którego nie potrafiła obsługiwać dlatego wspomagała się instrukcją obsługi umieszczoną z boku. W jej domu nie było eksperesu, a jednyną kawą jaką piła była ta kupiona na promocji w supermarkecie.
Kręciła biodrami w rytm muzyki, którą włączyła wstając z kanapy kiedy nagle poczuła ręce na biodrach. Natychmiast wyrwała się.
- To ja - Alex złapał jej nadgarstki kiedy chciała go odepchnąć.
- Przepraszam pana - odrzekła, a on posłał jej karcące spojrzenie.
- Przepraszam - powtórzyła speszona - czy chcesz kawy ?
Skinął głową i odszedł aby usiąść w fotelu. Rozluźnił granatowy krawat, a następnie zdjął marynarkę i rzucił ją na krzesło. Rozłożył się na fotelu. Ann próbowała zrobić espresso.
- Twoje mieszkanie zostało zlicytowane już dziś na aukcji, a pieniądze zostały wpłacone na lokatę. W każdej chwili możesz je spożytkować w dowolny sposób - powiedział, a Ann ogarnęło rozczarowanie. Okazało się, że to nie żart i ona naprawdę tu mieszka na stałe i nie może uciec w każdej chwili do swojego małego przytulnego mieszkanka.
- Dobrze - rzekła bez entuzjazmu, trzymając małą, białą filiżankę w obu dłoniach. W tle brzmiała wolna, nostalgiczna piosenka. Przystojny mężczyzna zdjął białą koszulę jednym ruchem. I oparł łokcie o kolana, przecierając dłońmi oczy. Jego umięśnione, opalone ciało napinało się przy każdym ruchu.
- Codziennie przychodzi tu pani Edith z zakupami. Około szóstej rano. W soboty zawsze sprząta cały dom więc ty tego nie musisz robić. Trzy razy w tygodniu przychodzi pan Gerard, który jest tu ogrodnikiem, ale czyści też basen i naprawia wszelkie usterki. Te dwie osoby znają też kody do furtki więc nie obawiaj się jeżeli usłyszysz czyjeś kroki. A i twoja garderoba jest u góry obok mojej. Znajdziesz na pewno. Na całej posesji są zamontowane kamery więc nie musisz się bać kiedy jesteś sama - skończył, ale wciąż zastanawiał się czy o czymś nie zapomniał.
- A ja - zapytała nieśmiało.
- Wystarczy, że jesteś cała dla mnie. Chyba nie muszę mówić co masz w zamian - kiedy wypowiedział ostatnie słowo Ann postawiła na szklanym stoliku obok niezjedzonego śniadania, filiżankę z kawą, którą dla niego przygotowała.
- Usiądź przy mnie, proszę - grzecznie poprosił. Dziewczyna natychmiast ruszyła w jego stronę, aby spełnić życzenie. Z dużą dozą niepewności usiadła obok mężczyzny w samych spodniach od garnituru. Oboje mieli na palcach obrączki, które założyli wcześniejszego dnia.
- Ile ty masz właściwie lat ? - zapytał nagle kiedy spojrzeli sobie w oczy. Siedzieli naprzeciw siebie.
- Dwadzieścia dokładnie skończyłam 1 lutego - odpowiedziała z dziewczęcym uśmiechem.
- Jesteś bardzo młodziutka. Gdybym wiedział to...
- To... - spojrzała wymownie.
- Nie byłoby żadnej umowy między nami... To niemoralne.
- A ty ile masz lat ?
Zmrużyła oczy i ze złością mierzyła go wzorkiem.
- Skończyłem 2 lipca dwadzieścia pięć - uniósł brew.
- Jako twoja żona powinna wiedzieć kiedy się urodziłeś - odrzekła poważnie.
- Jaki jest twój ulubiony kolor - zapytał niespodziewanie.
- Czarny.
- A ulubiony jako drugi z kolei - zapytał dociekliwie.
- Czerwony.
- W takim razie schodami do góry i czwarte drzwi po prawej stronie.
- Słucham - zapytała zdziwiona jego wypowiedzią.
- Jeżeli chcesz możemy tam sypiać - odpowiedział.
- Nie - zaprotestowała.
- Samej ci nie pozwolę. Chcę się obudzić przy kimś, właśnie po to cię mam - powiedział surowo.
- Chodziło mi tylko o to, że wolałabym twoją obecną sypialnię, w której spaliśmy dziś.
- Dobrze jeżeli tego chcesz.
Nastała chwila niezręcznej ciszy. Dziewczyna nie była pewna czy chce jeszcze tu być, ale to luksus kusił ją bardziej niż prawdziwa miłość. Patrzyła na kominek, w którym tlił się niebieski płomień.
- Pieniądze, które zostały z zakupów położyłam w kopercie na barku.
- Na pewno dobrze je wykorzystałaś - szepnął śpiący. Ann poczuła, że jest mu winna podziękowania.
- Chodźmy pod prysznic - wymusiła z siebie, a on gwałtownie uniósł głowę i spojrzał w jej oczy.
- Ty się mnie boisz prawda ?
Uśmiechnął się. Nie spuszczał z niej wzroku i zaciekawioną miną badał jej reakcje.
- Nie... Oczywiście, że nie - wstała, złapała jego dużą rękę i pociągnęła w stronę łazienki, którą rano odkryła.
- Widzę twój wzrok i słyszę trzęsący głos, a dłonie masz lodowate. Poczekaj... Miał być prysznic tak ?
- Tak.
- No cóż... W takim razie do góry - poinstruował.

Łazienka była niewielka w porównaniu do tej na dole, ale duża w porównaniu do łazienki w mieszkaniu Any. Stali na na przeciwko siebie w środku. Dziewczyna subtelnie odpięła zamek z przodu kombinezonu i opadł on na ziemię. Mężczyzna rozpiął pasek spodni, nie spuszczając wzroku z niej.
Zbliżyli się do siebie. An jedną ręką odpięła swój stanik. Męska ręka powędrowała wzdłuż jej kręgosłupa. Przesunęli się w lewo kiedy byli nadzy i znaleźli w kabinie przysznicowej, której drzwi zamknął mężczyzna.
- Uwięzieni - szepnął, całując ją i jednocześnie odkręcając zimną wodę. Ann złączyła łopatki i zatrzęsła się.
Po kilku sekundach popłynął ciepły strumień. Ociepliło to atmosferę między nimi. Alex otoczył ją swoimi ramionami, a ona się nie opierała.

Bez skrupułówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz