XXXI

2.9K 169 0
                                    

Mężczyna zacisnął usta w linię, a następnie uśmiechnął się szczerze.
- Rzeczywiście. To wywróci pani życie do góry nogami - kręcił się na fotelu, bawiąc się długopisem.
Dziewczyna zdecydowała się usiąść. Poczuła słabość w nogach i upadła na krzesło.
- Pani Anastasio wszystko w porządku
- Tak, tak proszę mówić - zbladła.
- Proszę pani. Jest pani w ciąży, potwierdziły się moje przypuszczenia - odrzekł entuzjastycznie lekarz,  dziewczyna pobladła jeszcze bardziej.
- Że co jestem? Nie, nie... Nieprawda - zaprzeczała.
- To jest numer moje kolegi, który poprowadzi pani ciążę. Wspaniały specjalista. Zajmie się panią - podał jej wizytówkę.
- Dziękuję bardzo. Dziękuję - powtórzyła w szoku, wstała i opuściła pomieszczenie. Nie była szczęśliwa, nie czuła nic.

- I co - spojrzał na bladą, jak ściana blondynkę.
- Wszystko w porządku - wymusiła sztuczny uśmiech.
- An? Nie mówisz mi prawdy - ujął jej twarz w dłonie.
- Roger wszystko w porządku - spojrzała na jego usta.
- Na pewno?
- Tak. Wyniki w normie. Takich pacjentów twój kolega pragnie więcej - szepnęła bez przekonania.
- Mój kolega jest facetem i faktycznie pragnie, gdy widzi taką piękną... - mrugnął okiem. Spojrzała na niego pobłażliwie.

Powoli schodzili po schodach prywatnej przychodni. Ana oddychała miarowo, aby nie zemdleć z nadmiaru informacji. Z przerażeniem myślała o tym, co w niej żyję. Jedną rękę ściskał Roger, a drugą trzymała swój brzuch, który wprawdzie jeszcze nie zmienił swojego kształtu. Ta istota miała dopiero około miesięca. Chociaż to tylko orientacyjnie stwierdzone przez dziewczynę. Tak naprawdę stwierdzi to lekarz ginekolog, do którego powinna się wybrać.
Na parkingu stał samochód , w którego stronę zmierzali.
- Skoro nic ci nie dolega... - złapał jej biodra, oparł ją o rozgrzaną karoserię i złączył jej czoło z jego.
- Skoro nic mi nie dolega... - pocałowała go. I poczuła uzależniający smak jego ust.
- To... - szepnął w jej usta.
- Zabierz mnie do domu - przerwała i spojrzała mu w oczy.
- Jeśli tego chcesz - pogłaskał jej policzek.

Weszli do domu i Ann poczuła unoszącą się w powietrzu woń perfum.
- Idź już - szepnęła zdezorientowana, bała się, że jej mąż tu jest.
- Zostanę - złapał jej dłoń i przyciągał ją całą do ciebie.
- Idź - stanowczo stwierdziła.
- Nie chcę byś była sama i nie chce być sam - wtuliła głowę w jego ramię.
- Powinieneś iść - odsunęła go od siebie i stanęła tyłem, roztrzepując włosy.
- Nie buduj wokół siebie muru, bo bez względu na to jak będzie on wysoki ja go przeskoczę - cmoknął jej kark i drzwi za nim trzasnęły.

Kiedy tylko Roger znalazł się za bramą wykonał telefon do zaprzyjaźnionego lekarza.
- Cześć. Mam pytanie odnośnie dziewczyny, którą dziś przywiozłem do ciebie. Co jej jest ? - zamartwiał się.
- No, staruszku... Jak ci to powiedzieć ? - nastąpiło milczenie po drugiej stronie - obowiązuje mnie tajemnica lekarska.
- Proszę cię, martwię się.
- Słuchaj, jeżeli ci zależy żeby wiedzieć to po prostu ją zapytaj - odpowiedział - tymczasem zapraszam cię do mnie na pokerka i piwko jutro wieczorem.
- Dobra, pogadamy przy tym piwie jutro.
- Owszem pogadamy, ale nie na temat moich pacjentów - dodał dla jasności.

Z każdym dniem Anie próbowała się przyzwyczaić do myśli, że rośnie w niej człowiek. Napawało ją to obrzydzeniem. Czuła jakby hodowała w sobie pasożyta. Mówiła do niego. Zawsze bezosobowo zwracała się do żyjątka wewnątrz niej. Nie pisnęła ani słówka na ten temat swojemu mężowi, który nie był w stanie dostrzec zmian, które w niej zachodziły. Poranne mdłości dopadły ją zwykle, gdy Alex wychodził, a nawet gdy jeszcze był, nie dała tego po sobie poznać. Roger od dwóch dni nie dawał znaku życia. Nie mogła spać w nocy, nękały ją potworne myśli.

- Kochanie co robisz? Usiądź ze mną - rzekł Alex, idealany od niedawna mąż i przyjaciel. Terapia wyraźnie pomogła, ponieważ od tamtej pory nie miała miejsca żadna niepokojąca sytuacja. Siedział na kanapie w białych skarpetkach, krótkich spodenkach moro oraz czarnej koszulce idealnie opinajacej jego ciało.
- Wychodzę do fryzjera, gdy tylko wrócę będę cała twoja - malowała usta przed ogromnym lustrem.
- Uważaj na siebie.
Pomachała mu na pożegnanie i wyszła.

Kłamała, nie wybierała się do fryzjera. Stała przed małym sklepikem. Zawsze marzyła, aby do niego wejść. Otworzyła drzwi, a dzwoneczek nad drzwiami zadzownił i poinformował ekspedientki o tym, że nadchodzi potencjalny klient.
- Dzień dobry. Czy mogę pani w czymś pomóc - koło dziewczyny natychmiast znalazła się specjalistka, która miała na celu wciśnięcie Anie produktów, których nie potrzebowała.
- Dziękuję - olała ofertę pomocy.
Rozglądała się. Wokół były rozstawione wózki i kołyski dziecięce. Ubranka i zabawki, butelki, smoczki, kosmetyki. W powietrzu unosił się zapach dziecka. Dziewczyna schowała się za półkami sklepowymi, usiadła na skórzanej pufie i rozpłakała się. Łzy stworzyły ścieżkę na jej twarzy z rozmazanego tuszu. Zawsze marzyła, że dziecko urodzi po trzydziestce. Chciała mieć rodzinę, jakiej nigdy nie miała. Z jej dużych oczu płynęły strumienie. Spływały po jej policzkach nieprzerwanie. Otarła je rękawem swojej sukienki w paski,  największej jaką miała w szafie. Chociaż brzuch nie był widoczny. Ona wmawiała sobie, że tylko luźne rzeczy ukryją jej niezaawansowaną ciążę. Wciąż gładziła się po swoim, wciąż idealnie płaskim brzuchu.
Ku niezadowoleniu ekspedientek wyszła bez zakupów. Chociaż kobiety były początkowo były pewne, że klientka kupi cały ten sklep. Każda część jej garderoby była oznaczona rozpoznawalnym znakiem znanego projektanta.
- Nie widzę zmian, jak zwykle pięknie - zapytał mężczyna, zastany w takim samym stanie, jak półtorej godziny temu.
- Ale ja się od razu lepiej czuję - skłamała nie tylko na temat swojej wizyty u fryzjera, ale także swojego samopoczucia

Bez skrupułówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz