XXII

3.3K 197 0
                                    

Głośny dzwonek do drzwi wybił blondynkę ze snu, przekonana o tym, że jest bardzo wcześnie, postanowiła nie otwierać, przekręciła się na drugi bok i zamknęła oczy. Kolejny raz przeszkodził jej dzwonek. Pomyślała tym razem, że Roger otworzy to przecież jego dom. Kiedy trzeci raz została rozbudzona piskliwym hałasem, zerwała się wściekła z łóżka i ubrała szlafrok, który pożyczyła z garderoby. Zeszła na dół i spostrzegła, że chyba jednak nie jest tak wcześnie jak myślała, a zegarek poinformował ją, że tak właściwie jest dużo później, bo aż wpół do jedenastej.
Otworzyła drzwi mocnym szarpnięciem i zamurowało ją na dłuższą chwilę.
- Co tu robisz - cofnęła się metr, a jej mina zdradzała, że jest przerażona.
- Wróć ze mną do domu - rzekł mężczyna z dwudniowym zarostem - chodzę na psychoterapię - jąkał się - kocham cię i żyję tylko dla ciebie - jego głos drżał - wróć do domu - powtórzył.
- Nie - spontanicznie odburknęła - albo... - zastanowiła się.
- Albo ? - zapytał pełen nadziei.
- Albo tak. Tylko poczekaj wezmę swoje rzeczy - pobiegła po torebkę i kilka innych jej szpargał.
- Wracasz do mnie? - wybałuszył oczy ze zdziwienia.
- Nie do ciebie. Do domu - skwitowała i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Tak po prostu...? - był podejrzliwy wobec żony.
- Tak - powiedziała obojętnie. Przekroczyli bramę posesji i wsiadli do samochodu. Przejechali dokładnie kilka metrów dzielących ich od sąsiadów. Zatrzymał auto i kontynuowali milczenie.
- Powinienem powiedzieć, że to się nie powtórzy, że już nigdy cię nie skrzywdzę, ale tak naprawdę nie wiem, co znowu mi odbije. Dlatego jeżeli, dostrzesz, że coś mnie opętało, uciekaj. Kocham cię, ale nie panuję nad sobą... -
na jego ostatnie słowa, pociągnęła za klamkę i wysiadła. Zupełnie go ignorując. Natomiast zastanowiła się, że nie przeprosił. Miała mętlik, bo nie wiedziała, czy oznacza to, że nie żałuje, czy oznacza to, że leczy się.
- Zaczekaj - męski głos, przestraszył dziewczynę tak bardzo, że odskoczyła.
- Otwórz bramę - zażądała, oparta o blaszany mur.
- Dobrze - odpowiedział potulnie i przyłożył chip.
Wnętrze wzbudziło w niej poczucie, że wróciła do domu. Bardzo się zdziwiła, gdy zrozumiała też, że tak naprawdę bardzo tęskniła za tą wszechobecną bielą. Usiadła na fotelu, oparła głowę i zagłówek, rozglądała się i głęboko oddychała. Powinna czuć zagrożenie wszakże siedziała na fotelu Alexa. Jednak szczęście zajęło jej myśli. Mężczyzna tym razem usiadł na kanapie i przyglądał się pięknej małżonce, którą szpeciły wyłącznie rany zadane przez jego ciemną stronę. Z kieszeni wyjął portfel, a z niego coś przypominającego czek.
- Mam coś dla ciebie - przerwał jej kontemplację. Podniosła głowę i zmrużyła oczy.
- Słucham - beznamiętnie rzuciła.
- To jest wizyta w gabinecie medycyny estetycznej - podał jej kartkę z pieczątka jakiejś kliniki.
- Nie pójdę tam. Będziesz na to patrzył i będzie to przypominało ci o tym co zrobiłeś, za każdym razem, gdy na mnie spojrzysz - po tych słowach wstała i podeszła do barku, następnie nalała sobie do kieliszka białego wina i wypiła duszkiem. Ponownie napełniła naczynie i opróżniła je momentalnie. Mężczyna przyglądał się dziewczynie.
- Masz prawo się mścić - powiedział donośnie.
- Nie jestem tobą - wyszła na środek salonu, zatrzymała się, uśmiechnęła i wypuściła kieliszek z ręki. Kiedy tylko upadł i się rozbił, uśmiechnęła się ponownie i podążyła do garderoby. Chciała zrzucić z siebie te skromne i mało wyraźne ubranie. Włożyła limonkową sukienkę na krótki rękaw i czarne szpilki. Przejrzała się w lustrze i przywitała z dawną sobą. Jednak musiała pozbyć się obuwia. Dwa kieliszki wina spowodowały zawirowania w jej głowie. Wyjęła z kieszeni pożyczonej sukienki telefon i wybrała numer Rogera. Nie miała tyle odwagi i rozłączyła się zanim usłyszała jakikolwiek sygnał. Usiadła na pikowanej pufie i przyglądała się dużym strupom na nodze. Nie chciała mieć tak dużych blizn, ale bardziej chciała zrobić mu na złość. Zdjęła opatrunek z ręki i zobaczyła drastycznie pociętą wewnętrzną stronę dłoni. Nie było widać linii papilarnych tylko rany. Zakryła to natychmiast tym skrawkiem bandaża.

- Zostanę tu jeżeli powiesz mi kim naprawdę jest dla ciebie Roger. Dlaczego zna twój cały życiorys, natomiast wy rzekomo znacie się od kiedy się tu wprowadził. Dlaczego wciąż się spotykacie, konsultujecie, nawet był tajemniczym świadkiem na naszym ślubie - stanęła w rozkroku z dłońmi na biodrach.
- Bo to mój przyjaciel - orzekł spokojnie, obracając się w jej stronę.
- Okej i znacie się od przedwczoraj tak - usiadła na nowym, plastikowym, przeźroczystym stoliku, którym zastąpił szklany mebel, o który Alex roztrzaskał dziewczynę pewnego ranka.
- Znamy się dłużej - sprostował.
- Więc dlaczego mnie okłamywaliście oboje? - zaakcentowała ostatnie słowo.
- Jakoś tak wyszło - motał się w swoich kłamstwach.
- Po co okłamywać kogoś skoro to nie się w tym konkretnego sensu. Dla żartu? - oburzyła się.
- Nie denerwuj się - wstał i zaczął się do niej zbliżać.
- Nie denerwuję się - wstała i zaczęła się oddalać.

Bez skrupułówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz