XXIX

3.4K 174 0
                                    

Leżeli w objęciach prawdopodobnie od godziny. Ich ciepłe, mokre od potu ciała stykały się na całej szerokości. Mężczyna położył swoją partnerkę na sobie.
- Było idealnie - szepnął i wdychał kwiatowy zapach jej włosów - uwielbiam cię - dodał.
- Tak mi dobrze przy tobie - wtuliła policzek w jego klatkę piersiową i paznokciami w kolorze butelkowej zieleni drażniła jego skórę na żebrach.
- Powinienem iść - pocałował jej czoło.
- Nie mogę cię zatrzymywać.
- Chciałbym żebyś mnie zatrzymała. Sprawiłaś, że zapomniałem o tym wszystkim, co się wydarzyło. Jesteś moją boginią - kręcił kosmyk jej włosów między palcami.
- To co robimy nie jest fair. Gdyby cię zatrzymywała to byłabym egoistką - odparł.
- Ty jesteś najmniej egoistyczną osobą jaką znam. Poświęcasz się jemu. Poświęcasz się mi. Kiedy pomyślałaś o sobie?
- Pomyślałam o sobie. W momencie, w którym zamieszkałam z Alexem. To była świadoma decyzja. Wszystkie zagrożenia ignorowałam, bo chciałam zmienić swoje życie. I co z tego, że nie kochałam go. Liczyłam, że urok, atrakcyjny wygląd, którego nie można mu odmówić i pozycja szybko rozkocha mnie w nim. Nie udało się, ale gdyby nie on byłabym nikim - zastanowiła nad słowami nie udało się patrzyła w okno i zapytała się czym jest to uczucie, którym obecnie daży męża, poświęcając mu się, a jednocześnie zdradzając go.
- Jak możesz mówić, że bez niego jesteś nikim. On nie jest fundamentem twojej ogromnej wartości, jako kobiety i człowieka. Jesteś najlepszym, co mnie spotkało -skarcił ją - nie zamierzam oceniać tego, że zostałaś z nim dla pieniędzy, bo nigdy nie byłem w twojej sytuacji.
- Idź do niej ona cię bardziej potrzebuje niż ja - podniosła się z jego torsu i okryła kołdrą.
- Ona nie wie, że mnie tam nie ma, a ty wiesz, że ja tu jestem - podniósł się do pozycji siedzącej.
- Może jest nieprzytomna, ale na pewno czuje - pocałowała jego policzek na pożegnanie.
- Napisz, jak będziesz sama - pocałował jej opuchnięte usta - i dzwoń, przyjadę i cię stąd zabiorę. Jestem ci to winien.

- Hej Skarbie - przycisnął usta do policzka żony, tuż po tym jak wszedł z garażu do domu. Nie zmoczony przez padający od dwóch godzin deszcz.
- Cześć - nie odrywała się od czytania artykułu w prasie kobiecej.
- Co robiłaś dziś - masował subtelnie jej ramiona.
- Nic - skłamała bez problemu.
- Roger wyszedł zaraz po mnie. Pewnie się nie widzieliście. Także czuł się już dziś okej.
- Podałbyś mi wodę i tabletkę na ból głowy. Strasznie mi się kręci w głowie - zmarszyła brwi.
Usiadł obok niej i patrzył, jak przymruża oczy z bólu.
- Powinnaś się położyć - zagarnął jej włosy za ucho.
- Położę się, ale tutaj, nie chcę być sama.
Za oknem szalał huragan. Ana nienawidziła takiej pogody. Dodatkowym bodźcem wywołującym jej strach była burza, a raczej błysk, który jej towarzyszył
- Pomóc ci - otoczył ją troską.
Położyła się. Podziwiała jego opiekuńczość. Przyniósł jej tabletki oraz ciepłą herbatę, okrył kocem i usiadł przy niej, aby się nie bała zawirowań atmosferycznych, które odbywały się za oknem. Jednym pilotem zasłonił rolety w salonie, a drugim włączył bardzo cicho telewizor.
- Chcesz coś obejrzeć, czy chcesz się zdrzemnąć - zapytał zmartwiony jej nienormalnie bladym odcieniem cery.
- Możemy oglądać. Wybierz coś z wypożyczalni - głos miała cienki i słaby
W ciągu pierwszych pięciu minut filmu, odurzona tabletkami, zasnęła. Alex przyglądał jej się przez kilkanaście minut i przykrywał jej stopy kocem. Zasnął na siedząco pół godziny przed końcem seansu.
W środku nocy teleportował się do sypialni, gdzie wygodnie mógł wypocząć przed kolejnym pracowitym dniem.
Obudził ją hałas otwieranej przez męża lodówki.
- Wychodzisz - zapytała zmarnowanym głosikiem.
- Tak - elegancki, jak codziennie rano mężczyna, skąpany w perfumach wartych majątek. Pocałował jej nos, a ona pogłaskała jego gładki, jak każdego ranka policzek.
- Miłego dnia - z trudem podnosiła ciężkie powieki, długie rzęsy, których była posiadaczką dodatkowo je obciążały.
- Dzięki. Czujesz się lepiej? - zapytał zmartwiony, przeczesując jej włosy.
- Tak już wszystko dobrze - odrzekła niepewnie.
- Gdyby coś się stało, dzwoń - ścisnął jej dłoń, a następnie cmoknął. Wstał, pomachał jej na pożegnanie i służbowym krokiem wyszedł z domu.
Anie zebrała wszystkie siły w sobie i podniosła się z sofy. Doskonałe samopoczucie zaczęło jej nagle doskwierać. Uczucie wirowania, które wczoraj jej towarzyszyło, minęło. Nalała sobie soku pomarańczowego niepasteryzowanego, w który zaopatrzył lodówkę dziś rano Alex.
Wzięła prysznic. Zwykle używała żelu Alexa, który otulał jej ciało ulubionym zapachem męskim.
Ubrała wyjątkowo dżinsy, których nie znosiła wkładać. I czarną bluzkę z odkrytymi ramionami. W japonkach śmigała po salonie w poszukiwaniu telefonu. Pobiegła do góry, do sypialni, w której pościel była rozrzucona po podłodze, po wczorajszych uniesieniach. Na podłodze obok łóżka, leżał także telefon. Niespodziewanie usłyszała trzask drzwi wejściowych, a następnie swoje imię. Podniosła urządzenie i zaczęła biec na dół.
- Roger - szepnęła sama do siebie.
- Ana - mężczyna patrzył, jak dziewczyna zbiega po schodach i kiedy jest już blisko niego zaczyna zwalniać i słabnąć, jak gdyby miała zaraz upaść. Uśmiech znikł z jej twarzy, zatrzymała się, przyłożyła dłoń do czoła i zaczęła się cofać, ciężko oddychając.
- Ana - szybka reakcja mężczyzny zapobiegła jej upadkowi. Złapał jedną ręką jej tyłek, a drugą kark i przycisnął do siebie. Bezwładne ciało dziewczyny wysuwało się z jego uścisku. Podłożył rękę pod zgięcia jej kolan i podniósł na ręce. Położył ją na fotelu i pobiegł po szklankę wody. Dziewczyna tępym wzrokiem patrzyła na to, co działo się wokół niej.
- Wypij to - podał jej do ręki szklankę.
- Spokojnie. Już czuję się dobrze. Za szybko biegłam tych schodach po prostu - odparła i upiła łyk.
- Często tak masz? - klęczał przy niej.
- Raptem dwa razy mi się zakręciło w głowie - położyła dłoń na jego dłoni.
- Zabieram cię na badania - postanowił i wyjął telefon z kieszeni.
- Nie. Na pewno nie. Żadnych lekarzy, białych fartuchów, igieł... - otrzeźwiła się natychmiast.
- Będę z tobą. Nie dam cię skrzywdzić - przyłożył do ucha telefon.
- Dzień dobry pani Gwen. Niech pani powie Adamowi, że za piętnaście minut złożę mu wizytę
- Roger nigdzie nie jadę - rozzłoszczona podniosła ton.
- Dziękuję bardzo. Będziemy - zakończył rozmowę - pojedziesz - zwrócił się do upartej dziewczyny.
- Nie pojadę - powtórzyła. Mężczyna wstał odwrócił się do niej tyłem, potargał swoje włosy. Gwałtownie zwrócił się w jej kierunku, podniósł ją mimo jej sprzeciwu i zaczął iść w kierunku drzwi.
- Puść mnie - jedną ręką mężczyna otworzył drzwi - nie mogę jechać bez butów - rozsądnie argumentowała, aby ją puścił na ziemię.
Niósł ją drogą prowadzącą do bramy. Przed nią stał jego samochód. Umieścił ją na miejscu pasażera i zamknął drzwi, a sam wrócił do domu. Ana pociągnęła klamkę, aby się wydostać, ale nie działała. Postanowiła więc wyjść drzwiami od strony kierowcy, ale Roger wrócił z jej sandałami w dłoni.

Bez skrupułówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz